Jan S. jest 75-letnim emerytem. Przez lata pracował w Zakładach Chemicznych. W dzień to sympatyczny starszy pan, zawsze ogolony i uprzejmy - tak określają "zbieracza" sąsiedzi. Nocami wychodzi na "łowy".
Na początku zbierał tylko przydatne rzeczy. Dobry dywan, który mu jeszcze służył, lekko tylko zniszczone krzesło. Później zaczął znosić rupiecie. Gromadził je w domu. Kiedy tam zabrakło miejsca, zaczął układać je na podwórku. Teraz i tu nie ma wolnego placu. Cała półhektarowa działka zasypana jest odpadkami. - Dawniej zastanawiałem się, po co mu np. trzydziesty nocnik, albo rozbita muszla klozetowa - mówi sąsiad pana Jana. - Teraz już nawet nie patrzę, co niesie - dodaje.
Na podwórku można znaleźć zniszczone zabawki, krzesła bez nóg, połamane parasole, butelki, blachy, kartony, zardzewiałe suszarki na pranie. - Żal serce ściska, bo to fajny chłop - mówi sąsiad. - Próbowaliśmy mu tłumaczyć, że nie da się żyć obok tego wysypiska, ale to jak rzucanie grochem o ścianę. Wpada w furię i na tym temat się kończy.
Sąsiadka Jana S. także próbowała namówić go na porządki.
- Z inną sąsiadką wzięłyśmy go kiedyś na rozmowę. Powiedziałyśmy, że umyjemy okna w jego domu, powiesimy firanki, sprzątniemy podwórko - wylicza sąsiadka. - Najpierw się zgodził, nawet ucieszył, ale szybko zapomniał o rozmowie. I tak jest od 20 lat - tłumaczy.
Najgorzej jest w lecie, po deszczu, kiedy zgromadzone tu dywany "oddają" zapachy. - Nikt nie ma prawa tam wejść, bo jak to Janek powiedział: "Mam przygotowane widły i wbiję w bebechy, jak tylko ktoś tu podejdzie" - zdradza sąsiadka. Jak kiedyś pan Jan jej tłumaczył, gromadzi śmieci na wypadek, gdyby został odcięty od świata. - Nikt nie wie, co przez to rozumie - dodaje.
Straż miejska u Jana S. interweniowała już wiele razy. Wystawiała mandaty, nie płacił, więc sprawy trafiały do sądu. Teraz w sądzie toczy się pięć spraw przeciwko niemu. - Nie można gromadzić śmieci w taki sposób i w miejscu do tego nieprzeznaczonym, bo to sprzeczne z przepisami o bezpieczeństwie sanitarnym - wyjaśnia Janusz Gołdynia ze Straży Miejskiej w Oświęcimiu.
Służby jednak nie mają prawa wejść na posesję i posprzątać. W tej chwili straż zaalarmowała Urząd Miasta i Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Razem chcą doprowadzić do usunięcia śmieci.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+