Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Miłość i szczęście znalazły w domach dziecka. Stamtąd poszły w dorosłość

Lech Klimek
Sylwia Wojtarowicz i Monika Przepiórka trafiły do Centrum Opieki nad Dzieckiem. Tam uczyły się samodzielności. Stąd droga jest już prosta do szczęścia, o którym marzyły od maleńkiego.

- Nie miałam prawdziwego dzieciństwa, o jakim marzyłam - mówi Monika Przepiórka. - Zawsze chciałam mieć szczęśliwą rodzinę, która byłaby w całości, bez alkoholu, bez przemocy.

Długie poszukiwania domu dla rodzeństwa

Gdy Monika chodziła do szkoły podstawowej w swoim rodzinnym mieście (pochodzi ze Śląska), nauczyciele zauważyli, że w jej domu jest przemoc. To był początek jej drogi do wyrwania się ze złego kręgu. Jej sprawa trafiła do sądu w Sosnowcu i to właśnie on zdecydował, że Monika wraz z siostrą Agnieszką mają trafić do domu dziecka.

Przez dłuższy czas trwały poszukiwania ośrodka dla sióstr, lecz w żadnej z najbliższych placówek nie było miejsca dla rodzeństwa. Musiałyby zostać rozdzielone. Ostatecznie siostry trafiły do Gorlic. Była jesień 2010 roku. - Bałam się, bo wiedziałam, że to będzie dla mnie duża zmiana - opowiada Monika. - Wiedziałam jednak, że to jest moja ostatnia szansa na lepsze jutro.

Z Sosnowca trafiła do Gorlic

W Gorlicach Monika rozpoczęła walkę o normalne życie. Przez cztery lata spędzone w tutejszej placówce brała udział w sesjach terapeutycznych prowadzonych przez psycholog Joannę Siwek-Środzińską. - Sesje odbywały się raz w tygodniu, a pani Asia pokazała mi, że to nie jest tylko zwykła rozmowa, ale coś więcej - wyznaje dziewczyna.

Dzięki pracy z psychologiem Monika poznała samą siebie. Dzisiaj mówi, że jest szczęśliwa, nauczyła się wyrażać swoje uczucia, poradziła sobie z trudną przeszłością.

Gdy Monika skończyła 17 lat, trafiła do jednego z mieszkań usamodzielniających, prowadzonych przez Centrum Opieki nad Dzieckiem „Razem” w Gorlicach.

- To był dla mnie bardzo trudny moment - opowiada Monika. - Niby miejsce, gdzie mnie przeniesiono, i to, gdzie była siostra, są blisko, jednak czułam, że zostałam sama, straciłam kontakt z Agnieszką - podkreśla.

Dają szczęście, uczą samodzielności

W skład Centrum Opieki nad Dzieckiem „Razem” wchodzą trzy placówki opiekuńczo-wychowawcze, w których łącznie przebywa 34 wychowanków. Zorganizowane są na wzór rodziny.

- To był nasz autorski program. Dla dorastających podopiecznych stworzyliśmy małe, rodzinne społeczności , w których mogliby uczyć się samodzielności i wkraczać w dorosłe życie - mówi Jan Kuk, dyrektor centrum. - W roku 2009 mieliśmy już trzy samodzielne mieszkania. Można powiedzieć, że się rozwijamy.

Założyć kiedyś szczęśliwą rodzinę to jej główny cel

W jednym z takich mieszkań o statusie nie tyle usamodzielniającego, co chronionego, przebywa Sylwia Wojtarowicz. Dzieli je z innymi wychowankami, którzy są już pełnoletni lub skończyli naukę.

- Pochodzę z Moszczenicy - mówi Sylwia. - W centrum na Skrzyńskich byłam trzy lata, a od dwóch mieszkam już samodzielnie. Teraz jest nas tu troje, ale bywało, że mieszkaliśmy w sześcioro - wylicza.

Sylwia skończyła technikum i jest technikiem żywienia, ukończyła również roczną szkołę o specjalności sterylizacja medyczna, a teraz dodatkowo chodzi do szkoły kosmetycznej. Znajduje również czas na pracę, jest ekspedientką w sklepie.

- Mam siedmioro rodzeństwa - opowiada. - Czworo z nich mieszka jeszcze w centrum, brat już się usamodzielnił, a dwoje najmłodszych mieszka z mamą w Stróżówce.

- Pracuję i uczę się - relacjonuje Sylwia. - Mój narzeczony znalazł pracę w Anglii, może kiedyś do niego tam dołączę, założymy rodzinę, będziemy szczęśliwi, ale powoli, na wszystko przyjdzie czas - dodaje rezolutnie.

Jeśli jeszcze zło wróci, to już sobie z nim poradzę

Dla Sylwii fakt, że może być w mieszkaniu należącym do Centrum, to wielkie ułatwienie w trudnym okresie startu w dorosłość. - Ci z nas, którzy mają pracę, dokładają się do opłat - mówi. - Tak się złożyło, że teraz to tylko ja zarabiam - dodaje z uśmiechem.

Młodzi ludzie mają też swojego opiekuna. To nie jest jakiś stały nadzór, nikt nie ingeruje w ich życie. To, co dostają od opiekuna, to bardziej pomoc, najczęściej w sprawach urzędowych.

- Pobyt w mieszkaniu usamodzielniającym sprawił, że dorosłam - wpomina Monika. - Odnalazłam pewność siebie. Znam teraz swoją wartość, nauczyłam się żyć z myślą, że to, co było złe, już nie wróci, a gdyby wróciło, to będę potrafiła sobie z tym poradzić - dodaje.

Przygotowywali się do samodzielnego życia choćby przez proste dyżury w kuchni, sprzątanie. - Nie mam kontaktu z rodziną, nie mam z ich strony pomocy - opowiada Monika. - Staram się sama sobie radzić, mam wokół siebie wspaniałe osoby, na które zawsze mogę liczyć.

Dzisiaj Monika jest barmanką i kelnerką w restauracji. Wróciła na Śląsk. Każdy dzień traktuje jak kolejny cel do zrealizowania. Mieszka sama od pół roku. W wolnych chwilach stara się odwiedzać dom dziecka i rówieśników, z którymi mieszkała. - To była przecież moja rodzina, ta lepsza - dodaje ze łzami w oczach.

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska