- Długo Pan czekał na pierwszą bramkę w sezonie. Ochronny kask na głowę został odrzucony i od razu były pozytywne tego efekty w postaci gola zdobytego głową. Podkreślał Pan wielokrotnie, że w kasku nie jest Pan sobą.
- Bardzo się cieszę z tego, że udało mi się strzelić tę bramkę. Bardziej mnie cieszy jednak zwycięstwo niż mój gol. Oczywiście, że jestem bardzo zadowolony z bramki, bo miałem długą przerwę w ich strzelaniu.
- Widać, że czuje Pan piłkę. Od razu wykorzystał Pan nadarzającą się sytuację bramkową.
- Tak, w pierwszej połowie też miałem sytuację, ale to była ciężka piłka do uderzenia. W kolejnej nie było już kłopotów ze strzałem. Mogę teraz inaczej grać, więcej widzę, niż wtedy, kiedy miałem kask. Nie dostrzegałem dobrze, skąd leci piłka. Żartuję, że byłem jak koń, z klapkami na oczach, mając ograniczone pole widzenia, nie miałem pewności siebie.
- Zadrżało Panu serce, gdy był w użyciu VAR i sędziowie sprawdzali, czy padła bramka dla Śląska na 2:1?
- Tak, Śląsk objąłby prowadzenie. Pamiętam tę sytuację, gdy graliśmy we Wrocławiu jesienią i wtedy VAR zadziałał przeciwko nam, gospodarze dostali wymyślonego karnego. Myślę, że teraz dobrze wyglądaliśmy na boisku, inaczej graliśmy, więcej rozgrywaliśmy, w ogóle piłka chodziła szybciej. Było sporo sytuacji bramkowych, zabrakło jednak skuteczności.
- Po przerwie zimowej jest nowa Cracovia. Widać, że jest sporo nowych piłkarzy. Porównując do ostatniego meczu przed przerwą – w Zabrzu, gdy pokonaliście Górnika 4:1, to zagrało tylko czterech piłkarzy z tamtego spotkania. Jesteście już całkowicie zgrani?
- Mogę powiedzieć, że na zgrupowaniu bardzo dobrze pracowaliśmy. Dużo było zajęć taktycznych, uczyliśmy się założeń trenera i nieźle to wyglądało. Każdy pierwszy mecz w roku jest ciężki, są spore oczekiwania. Najważniejsze, że wygraliśmy. Oby ta forma, którą wyrobiliśmy sobie na obozie, została.
- W wyjściowej jedenastce było tylko trzech Polaków, a w pewnym momencie na boisku był tylko jeden w zespole Cracovii. To dla kibiców nowość, że drużyna ma mocny przechył na obcokrajowców.
- Ja jestem prawie Polak (śmiech). Jeśli chodzi o liczbę obcokrajowców to tak jest w wielu zespołach, nie tylko u nas. Ci którzy przyszli, to mądrzy zawodnicy, wiedzą, co mają robić.
- Cieszy Pana fakt, że doszło dwóch Chorwatów, bratnie dusze z Bałkanów?
- Oczywiście, że tak, jest nas teraz czterech. Oprócz Chorwatów Antoniniego Culiny i Niko Datkovicia jest też przecież Słoweniec Matic Fink. Rozmawiamy w swoim języku, spędzamy ze sobą dużo czasu. To dobrzy piłkarze, tylko potrzebują trochę czasu, by pokazać swoją wartość.
- Jest Pan dla nich przewodnikiem i poza boiskiem i w szatni?
- Tak, pomagam im jeśli chodzi o wynajęcie mieszkania, otworzenie konta w banku. To jest normalne. Kiedy przyszedłem do Cracovii to Matko Perdijić mi bardzo dużo pomagał. Jest sporo zawodników, którzy potrzebują czasu na adaptację. Nikolai Brock-Madsen jest z nami krótko, podobnie Niko Datković. Antonini Culina jest nowy, też musi się z nami grać.
- Wygrana ze Śląskiem była niesamowicie potrzebna, wejście w sezon po zimowej przerwie zwycięstwem to zupełnie coś innego niż gdyby nie było wygranej.
- Przez ostatnie 15-20 dni byliśmy skoncentrowani tylko i wyłącznie na tym meczu. Chodziło nam o to, by dobrze zacząć. Śląsk jest bardzo dobrą drużyną, doświadczoną. Mają bardzo doświadczonych zawodników, każdy zespół chciałby mieć takich w swoim składzie. Ale pokazaliśmy, że jesteśmy lepszą drużyną. Wygrana była nam bardzo potrzebna do tego, by gonić rywali, musimy odrabiać straty. A przed nami ciężkie mecze – Jagiellonia, Legia. Musimy grać agresywnie.
- Nie byliście przyzwyczajeni do takich warunków, w jakich toczył się mecz ze Śląskiem – bez kibiców. Jakie to miało znaczenie?
- Gdy nie ma wsparcia z trybun jest ciężko. Myślę, że inaczej by było np. przy stanie 1:1 gdyby pomogli kibice, wtedy być może wcześniej strzelilibyśmy bramkę. Bardzo szkoda mi tej sytuacji, bo wiem ile dają nam nasi fani, bardzo ich brakuje.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska#TOPSportowy24
- SPORTOWY PRZEGLĄD INTERNETU