Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mistrzyni skoków spadochronowych Irenie Paczek-Krawczak z Wawelu Kraków stres nie przeszkadza

Jerzy Filipiuk
Jerzy Filipiuk
Al Kaabi Photo i archiwum zawodniczki
Sport spadochronowy. Ma na koncie 2938 skoków i wiele sukcesów. Zawodniczka Wawelu Kraków Irena Paczek-Krawczak sportową pasję łączy z wieloma zainteresowaniami.

Choć większość życia spędziła w Szczecinie, a przez 13 lat mieszkała w Gliwicach, od 23 lat jest zawodniczką sekcji spadochronowej WKS Wawel Kraków. Od ponad dwóch dekad jest członkinią kadry narodowej, zdobywczynią ok. 65 medali. Imponuje nie tylko wynikami, ale i rozległymi zainteresowaniami, także poza sportem.

Urodziła się w Szczecinie. Przygodę ze sportem zaczęła od siatkówki. Wzrost (dziś mierzy 160 cm) nie pozwolił jej zrobić kariery pod siatką, ale nie był przeszkodą w trenowaniu tańca towarzyskiego i ju-jitsu, które ćwiczyła w klubie jako formę samoobrony. Jednocześnie zdobyła patent żeglarza; była członkinią załogi słynnego żaglowca „Fryderyk Chopin”. Mając 16 lat zaczęła trenować skoki spadochronowe w Aeroklubie Szczecińskim. Potem jeździła konno w Akademickim Klubie Jeździeckim Akademii Rolniczej, ale jej największą sportową miłością okazało się spadochroniarstwo.

- Jazda konna to o wiele bardziej niebezpieczny sport od skoków, bo koń może ponieść jeźdźca. Kiedyś mój wystraszył się... gałęzi i byłam w opałach. Spadochroniarstwo to poza modelarstwem najbezpieczniejszy sport lotniczy. Gdy zepsuje mi się główny spadochron, mam zapasowy. Gdy awarii ulegnie samolot, wyskakuję. Mam też nóż i automat, który w sytuacji gdybym na przykład zemdlała, otworzy mi spadochron zapasowy – mówi.

Przyszłego męża Roberta, też skoczka, poznała... na lotnisku w Gliwicach. Znajomość przerodziła się w miłość, której owocem są 12-letnia Maja i 9-letni Bartosz, a skutkiem była przeprowadzka ze Szczecina do Gliwic w 2003 r. Jej mąż wykonał już 1542 skoki. Ma na koncie m.in. tytuł wicemistrza Polski w skokach na celność lądowania; jest inżynierem hydraulikiem, posiada własną firmę.

- W drugiej połowie lat 90. kadra często trenowała w Nowym Targu. Tam poznałam trenerów z Wawelu i zostałam zawodniczką tego klubu. Nigdy nie mieszkałam w Krakowie. Na obozy i zawody dojeżdżałam ze Szczecina lub Gliwic. W Szczecinie pracowałam w księgowości, zajmowałam się giełdą, zamówieniami publicznymi. W Gliwicach pracowałam w Urzędzie Miasta, czuwając nad budżetem, rozdzielając środki finansowe - mówi absolwentka Wydziału Nauk Ekonomicznych i Zarządzania na #Uniwersytecie Szczecińskim.

Marzyła jednak o służbie wojskowej. W 2015 r. ukończyła Wyższą Szkołę Oficerską Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Od 2016 r. ponownie mieszka w rodzinnym mieście. Od 1 grudnia służy w stopniu podporucznika w 1. Kompanii Regulacji Ruchem w Szczecinie.

Ma na koncie wiele sukcesów - w mistrzostwach Europy i świata, w Pucharze Europy i Pucharze Świata. Jej dorobek w PŚ mógłby być bardziej okazały, gdyby mogła startować w sześciu zawodach w roku. Nie pozwalały jej na to praca zawodowa i brak funduszów.

- Jako kadrowiczka miałam dofinansowanie, ale gdy zdobywałam medale - tłumaczy.
W 2017 r. dzięki Wawelowi wystąpiła w Pucharze Europy Wschodniej i była trzecia w „generalce”. Ponadto zdobyła srebro w drużynie i brąz indywidualnie w MP w Szczecinie.

Jednym z najatrakcyjniejszych miast, w którym skakała, był Dubaj, gdzie na przełomie ubiegłej i obecnej dekady tamtejsi szejkowie mocno postawili na spadochroniarstwo.

- W Dubaju startowałam aż osiem razy. W 2012 roku zajęłam czwarte miejsce w drużynie i dziesiąte indywidualnie. Skakaliśmy tam na Wyspy Palmowe (usypane u wybrzeży miasta - przyp.), plażę i trawnik – mówi.

Pytana o najbardziej oryginalne miejsce lądowania na spadochronie, odpowiada: - Na barce przycumowanej przy brzegu rzeki w Toruniu. Skakałam z wysokości około 1100 metrów. Było bardzo trudno trafić na materac znajdujący się na barce i nie wylądować w wodzie.

Zwykle trafia tam, gdzie chce skoczyć, choć czasami zdarzają się nieprzewidywalne sytuacje. - Kiedyś w Szczecinie planowałam skoczyć na lotnisko, a wylądowałam na... jabłonce. Czasza spadochronu zawisła na drzewie - instruktor ściągnął ją stojąc na drabinie - ale ja sama z niego zeszłam – wspomina.

Nie lubi skakać w nocy. - Bo jest wtedy bardzo wilgotne powietrze, słabsza widoczność i duża większa prędkość opadania - wyjaśnia. I dodaje: - W nocy oddałam około 10 skoków. Przy zachodzie słońca są piękne widoki. A co do prędkości w dzień... Przy zamkniętym spadochronie wynosi 180 kilometrów na godzinę, przy #otwartym 5 metrów na sekundę.

Zdecydowanie częściej oddaje skoki na celność lądowań, bo jest dużo więcej zawodów w tej konkurencji. Skacze zwykle z wysokości 1000 m. Akrobacje zaczyna na wysokości 2200 m, skoki grupowe na 4000-4200 m. Jej rekord wysokości wynosi 4500 m (w Piotrkowie Trybunalskim). Najniżej skacze z wysokości 800 m. Nie interesują ją skoki np. z mostów, wysokich budynków albo gór.

- Wolę duże wysokości. Chętnie skoczyłabym jak Felix Baumgartner. Nie bałabym się - zapewnia (Austriak w 2012 r. pobił rekord wysokości skoku na spadochronie: 39 053 m – przyp.).

Zwykle w powietrze wzbija się samolotem lub śmigłowcem. Ma na jednak koncie także dwa skoki z szybowca (z 1200 m), po jednym z balonu (1800 m) i motolotni (1100 m).

Czy nie boi się skakać? - Stres jest zawsze. Gdyby go nie było, zrobiłaby się rutyna. A stres motywuje. Dodaje adrenaliny, nie powoduje paniki – zapewnia.

Sport umożliwia jej starty w różnych częściach świata, m.in. w Japonii i USA. Bardzo lubi też podróżować prywatnie. Nie korzysta z biur podróży, sama organizuje swe wyprawy. Jeszcze jako studentka zwiedzała Meksyk, gdzie z trzema koleżankami pracowała jako wolontariuszka przy ratowaniu... żółwi. Do Tajlandii wybrała się z mężem i dziećmi. Była też m.in. w Gwatemali i Egipcie, gdzie zanurzała się do głębokość 35 m (ma patent nurka). Marzy o wyjeździe do Chin i Australii. Lubi też spontanicznie fotografować oglądane miejsca i dzieci.

Jej dzieci pływają w Centrum Mistrzostwa Sportowego. Mają już za sobą skoki - w tandemie z innymi spadochroniarzami, choć nie z rodzicami, ale w ich towarzystwie (lecieli obok i nagrywali wyczyn syna i córki kamerą). Maja chciałaby skakać samodzielnie, ale musi poczekać do ukończenia 16. roku życia.

W 10. rocznicę ślubu zawodniczka Wawelu skoczyła z mężem z 3000 m w otoczeniu innych spadochroniarzy. We wrześniu będą obchodzić 15. rocznicę ślubu. I też z pewnością uczczą ją nie tylko na ziemi.

Irena Paczek-Krawczak
Zawodniczka sekcji spadochronowej WKS Wawel Kraków (od 1995), członkini kadry narodowej (od 1996), instruktorka spadochronowa II klasy (od 2001). Najważniejsze sukcesy (większość w celności lądowania): MŚ: 4. miejsce w drużynie (2012), 5. lokata w drużynie (2014); ME: srebro w drużynie (2013, 2015), brąz w drużynie (2011 - 2 medale, 2015 - dwubój: celność i akrobacja); PŚ: złoto w drużynie (2014, 2015), brąz indywidualnie (2005), brąz w drużynie (2016); PE: srebro indywidualnie (2003).

Sportowy24.pl w Małopolsce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Mistrzyni skoków spadochronowych Irenie Paczek-Krawczak z Wawelu Kraków stres nie przeszkadza - Dziennik Polski

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska