To historyczna decyzja, bo w MKOl do tupania nogą raczej nie jest skorzy, ale tym razem takiego kroku można było się spodziewać. Kara za gigantyczną aferę dopingową, której głównym punktem były igrzyska w Soczi, musiała być surowa.
– Zawieszamy Rosyjski Komitet Olimpijski ze skutkiem natychmiastowym – oświadczył we wtorek wieczorem Lozannie Thomas Bach, przewodniczący MKOl. Jednocześnie poinformował, że to nie zamyka drogi do startu w Korei dla „czystych” rosyjskich sportowców. Drużyny hokeistów nie wyłączając.
Mogą wystartować pod pewnymi warunkami: bez rosyjskich emblematów – na strojach mają mieć skrót OAR („Olimpijczyk z Rosji”) – i pod olimpijską flagą. Hymn na medalowych ceremoniach też usłyszą olimpijski. Niewykluczone, że w tej sytuacji Rosjanie zbojkotują igrzyska w PjongCzangu, bo takie groźby pojawiły się już wcześniej.
W MKOl nie mają już jednak wątpliwości: w Rosji istniał system dopingu, nad którym parasol ochronny roztaczał - co najmniej - minister sportu. Objętym programem miał być aż tysiąc sportowców (przynajmniej wg. raportu Richarda McLarena, szefa niezależnej komisji Światowej Agencji Antydopingowej - WADA). Spośród 33 medali wywalczonych w Soczi Rosjanie stracili już 11 (w tym cztery złote), a 25 zawodników zostało zdyskwalifikowanych i otrzymało dożywotni zakaz występu na igrzyskach.
– Nie widzieliśmy nigdy oszustw na taką skalę. Wyrządziły wielką szkodę ruchowi olimpijskiemu i sportowi– przyznał Samuel Schmid, szef komisji dyscyplinarnej MKOl, który przedstawiał wyniki śledztwa członkom Komitetu Wykonawczego i rekomendował im, ostatecznie wprowadzone, rozwiązania.
Persona non grata stali się Witalij Mutko, dziś wicepremier w rosyjskim rządzie i organizator piłkarskiego mundialu, a wcześniej właśnie minister sportu oraz jego zastępca Jurij Nagornych. Zapowiedziano, że już nigdy nie dostaną olimpijskich akredytacji.
Follow https://twitter.com/sportmalopolska