Koncepcja kładki powstała 18 lat temu i z każdym rokiem budzi coraz większe emocje. Pewnie dziś zostałaby zaprojektowana inaczej. Choć uważam, że jeżeli mamy budować nowe obiekty, to powinny się czymś wyróżniać. Budowa kilku kładek, każda w formie deski przerzuconej na drugi brzeg wzbogaciłaby Kraków transportowo, ale czy wizualnie?
Kładka Kazimierz-Ludwinów zwraca uwagę swoją formą przypominającą serpentyny. Dzięki wysokości ma być nowym punktem widokowym. Na Kraków będzie można popatrzeć znad lustra wody.
Okoliczni mieszkańcy obawiają się, że kładką będą przetaczać się tabuny hałaśliwej młodzieży i turystów, którzy skorzystają z nowej przeprawy do częstszych nocnych podróży między dwoma imprezowo-knajpianymi kompleksami – jednym na Kazimierzu, drugim przy dawnym hotelu Forum. Jeżeli będzie problem, to można go rozwiązać zamykając kładkę dla pieszych przykładowo w weekendy w godzinach nocnych od 23 do 7 rano.
Spacer nad Wisłę może uświadomić też coś innego, coś czego nie pokazywały wizualizacje. Chodzi o skalę ingerencji w historyczne nabrzeże. Oby to już ostatnia taka operacja związana z wizytą na bulwarach potężnej palownicy.
Wszystko odbywa się na część bulwaru Inflanckiego do strony Kazimierza. Prace budowlane jeszcze bardziej wyeksponowały rosnące tam drzewa, które od lat są uwięzione w betonie. Ich korzenie przebijają się przez asfalt.
Skoro jest już tam plac budowy związany z kładką, skoro miasto planuje też przebudowę bulwarów, to nie mam na co czekać, przy okazji trzeba też zagospodarować tę część nabrzeża i w końcu uwolnić te drzewa.
Oby nie ziścił się taki scenariusz, którego się jednak obawiam, że skończą budowę kładki, zniknie plac budowy, niedługo później znów pojawią się budowlane ogrodzenia, by tym razem rozpocząć przebudowę bulwarów, a drzewa nadal będą tkwić w betonie.
Projekt CPK zostaje, jednak będzie zmodyfikowany
