W 1991 r. morderstwo to wstrząsnęło Krakowem. Bo niecodziennie się zdarza, że policja znajduje ludzkie zwłoki zabetonowane w beczce. I to dwa kroki od pełnego turystów Rynku Głównego.
Zaginiony
Pierwsze sygnały, że Mariusz K., żonaty, ojciec dwojga dzieci, 29-letni przedsiębiorca budowlany znika bez śladu, policja zwyczajnie lekceważy. - Zięć zaginął, zróbcie coś - prosi na jednym z komisariatów, teść Mariusza K. Funkcjonariusze kiwają głowami. I tyle. Ostatni raz przedsiębiorca jest widziany 2 lutego 1991 r., gdy szykuje się do wyjazdu na Śląsk, gdzie z pracownikiem, Emilem P. ma remontować restaurację. Wychodzi z domu, znika.
Telefony, listy
Gdy rodzina Mariusza K. szuka go w szpitalach, na pogotowiu, u znajomych, do ich sąsiadki, dzwoni anonimowy mężczyzna. Ta przekazuje słuchawkę teściowi zaginionego, Władysławowi D. - Rozmówca twierdził, że zięć miał wypadek, jego auto jest na ul. Wlotowej, trzeba je umyć, a instrukcja co robić dalej znajduje się w skrytce pojazdu - relacjonował policji teść zaginionego. Zapamiętuje, że informator celowo zmienia głos i udaje, że się jąka. We wskazanym miejscu auta nie ma, są za to kolejne telefony. I nowy adres, gdzie stoi auto. Jest. A w środku list.
Spowodowałem wypadek drogowy, zabiłem człowieka i potrzebuję 25 mln zł (dziś to 2,5 tys. zł), by nie trafić do kryminału - pisze Mariusz K. i prosi, by pieniądze przekazano pośrednikowi. Ale teść zaginionego nabiera podejrzeń, że list jest napisany pod dyktando, znów idzie na policję. I znów jest lekceważony. A po kilku godzinach kolejny, anonimowy telefon. - Z Mariuszem jest wszystko OK - zapewnia rozmówca.
Konfrontacja
W końcu policja zaczyna działać. Pukają do jednego z wytypowanych mieszkań, zastają tam Emila P.
- Mariusza K. nie widziałem od miesięcy - zapewnia. Gdy w komisariacie dochodzi do konfrontacji z żoną przedsiębiorcy, kobieta twierdzi, że Emil P. kłamie, ale funkcjonariusze wierzą mężczyźnie. Teść Władysław D. proponuje, by polecono Emilowi P. powiedzenie kilku zdań przez telefon, to porówna jego głos z tajemniczym rozmówcą. Ale Emil P. odmawia i z komisariatu wychodzi wolny.
Przeszłość Emila
Dwa dni później kolejny telefon, rozmówca chce już 50 mln zł. - Zapłacimy - obiecuje żona przedsiębiorcy. Sprawę przejmuje Komenda Wojewódzka Policji, która zakłada podsłuch telefoniczny, ale efektu nie ma. Emil P. zaczyna dziwną grę z policją, twierdzi, że to z nim skontaktował się porywacz przedsiębiorcy, wyznaczył spotkanie w restauracji Hawełka. Zasadzka nie przynosi efektu, ale wtedy powoli wychodzi na jaw mroczna przeszłość Emila P. Pierwszy wyrok zaliczył w roku 1957 w Gorzowie, za kradzieże, wyłudzenia kredytów, potem osiada na Dolnym Śląsku.
- Pracuje na budowie w Zgorzelcu, popija z jednym gościem. Dumają, jak się pozbyć upierdliwej żony kumpla od kielicha - opowiada Adam Rapicki, emerytowany policjant z krakowskiej komendy, który zna na pamięć życiorys przestępczy.
Emil P. kopie dół w lesie, robi proszek z lekarstwa i zgłasza miejscowej policji, że jest wynajęty przez kobietę, by pozbyć się jej męża, pokazuje dół, wręcza fiolkę z lekiem. Kobieta trafia za kratki, ale intryga wychodzi jednak na jaw. Emil P. dostaje wyrok - 4 lata więzienia. Później jeszcze kilka razy jest skazywany. Staż więzienny? W sumie 13 lat za kratkami. W lutym 1991 r. znika bez śladu.
Beczka
- Wiążemy poszlaki, dochodzimy do tego, że to Emil P. jest porywaczem, sprawdzamy jego mieszkanie na ul. Okólnej - opowiada emerytowany glina. Jak mówi, w jego robocie każdą sprawę trzeba wychodzić, więc pyta po kolei sąsiadów, mieszkańców i ktoś przypomina sobie, że Emil coś wywoził z piwnicy. Dużą beczkę. Korzystał z syrenki bosto. Beczka trafiła na podwórko przy ul. Sławkowskiej. Jedna z lokatorek pamięta, że wcześniej Emil robił tam remont. - Otworzyliśmy beczkę, w środku był martwy Mariusz K. Widok był szokujący - opowiada Rapicki.
Wpadka na wizji
Rozpoczyna się obława na Emila, pętla się zaciska. Udaje się ustalić, że jego wspólnikiem jest daleki kuzyn Władysław K., lat 39, kelner, karany. - Widziałem, że Emil kogoś więził w piwnicy przy ul. Okólnej, zmusił do pisania listu pod dyktando, kneblował, podawał jakieś środki "na spanie". Później wyszedłem z piwnicy, a oni tam zostali - twierdził mężczyzna.
Emil P. ukrywa się na terenie kraju, pada więc propozycja skorzystania z pomocy mediów, by go ująć. Gra jest warta ryzyka, więc przygotowano emisję popularnego programu 997. - Sprawę pamiętam doskonale, bo dwa razy się zdarzyło, że przestępcę, którego wizerunek pokazaliśmy na wizji, ujęto jeszcze w czasie trwania godzinnego programu. Emil P. to jeden z tych, którzy zostali tak zatrzymani - mówi Michał Fajbusiewicz, twórca program 997.
Emil P. wpada w Poznaniu, mimo że dba o zmianę wyglądu, ma zapuszczone wąsy, nosi okulary i wypycha sobie usta gumą, by likwidować charakterystyczne bruzdy na twarzy. Jego nowy pracodawca, przedsiębiorca budowlany domyśla się kryminalnej przeszłości. - Po wpadce Emil P. pisze do mnie list, grozi mi śmiercią, kiedy wyjdzie zza krat. Dostał za to wyrok półtora roku więzienia - wspomina Fajbusiewicz.
Przed karą śmierci
Po wpadce Emil. P staje przed krakowskim sądem. Nie przyznaje się do winy, broni się, że to nie on, ale wspólnik kuzyn Władysław K. miał beczkę, w której planował ukryć srebro pochodzące z przestępstwa. Ale sąd nie ma wątpliwości, że to Emil P. jest winny uprowadzenia, obrabowania i zamordowania Mariusza K. Wyrok - 25 lat więzienia.
- Planowaliśmy wystąpienie dla niego o karę śmierci, ale do tego potrzebna była zgoda ministra sprawiedliwości. Odpowiedni materiał przygotowywaliśmy trzy noce, ale już w gabinecie ministra odesłano nas z kwitkiem - wspomina Adam Madejski, dziś adwokat, wtedy prokurator. Wspólnik Władysław K. ma trafić za kratki na 8 lat, ale sąd apelacyjny zmniejsza mu wymiar kary do lat trzech, Emilowi K. wyrok utrzymuje.
Zagadka zniknięcia
- Do dziś na sumieniu mam inną sprawę Emila - nie kryje Rapicki. To tajemnicze zniknięcie rzemieślnika z Nysy, Mariana Rz. Na początku 1990 r. Emil P. zaprosił go na wódkę, pili razem. Od tamtego czasu Mariana Rz. nikt żywego nie widział. - Jeździłem z 10 razy w okoliczne lasy, wytypowałem miejsce, gdzie moim zdaniem są zwłoki - mówi Rapicki.
Tajemnic związanych z Emilem P. jest więcej, choćby dziwna samobójcza śmierć małżeństwa F., u których mieszkał na Śląsku. Kobieta została otruta, a jej mąż powieszony. Teraz, po latach, Emilem P. zajął się krakowski sąd i wymierzył mu wyrok łączny 25 lat więzienia za zbrodnię na Mariuszu K. oraz za sporządzenie fikcyjnej umowy kupna auta należącego do zaginionego Mariana Rz.
Groźba zza krat
- Emil P. może się już starać o przedterminowe zwolnienie z więzienia w Wołowie - potwierdza Rafał Lisak Emil P. w 2000 r. wystąpił w TVN w programie "Cela nr". - Po emisji odgrażał się, że jak wyjdzie to policzy się ze mną, prokuratorem i sędzią - mówi Rapicki. Koniec kary Emila P. upłynie w roku 2020.