Czytaj także: Dotarliśmy do bloga zamordowanej 21-letniej studentki
Nie rzucał się w oczy, pasażerowie się na niego nie skarżyli. Gdyby się skarżyli, ktoś by go pamiętał. Pracował jako kierowca w krakowskich autobusach od sześciu lat. Pytani przez nas kierowcy nie potrafią sobie przypomnieć, jak wyglądał. - Proszę pani, tu dziesiątki ludzi pracują - podkreślają.
Stąd Mirosław Ł. wyjeżdżał na nocne kursy do Górki Narodowej. Właśnie tam, na przedostatnim przystanku nocnej linii 610 wysiadała 21-letnia stażystka zatrudniona w galerii. Przystanek nazywa się "Bociana", następna jest pętla "Górka Narodowa". Wysiada się z niego na wprost osiedla Mozarta, luksusowego i strzeżonego przez ochronę terenu. Tam dziewczyna wynajmowała mieszkanie od kuzyna. Tam jechała w sobotę nad ranem.
Policja wstępnie ustaliła, że Mirosław Ł. pokłócił się z dziewczyną i kilkakrotnie uderzył ją w głowę metalowym prętem. To jednak nie było przyczyną jej śmierci. Kierowca musiał wytaszczyć ją z autobusu i zostawić w rowie - tam gdzie znaleziono jej ciało. Jeszcze wtedy żyła. Czy ją przytopił? To możliwe - w rowie, gdzie ją znaleziono, wody jest po kostki.
Aby tak jednak zrobić, musiałby zboczyć z trasy autobusu. Linia 610 nie jedzie tym odcinkiem Siewnej, gdzie znaleziono ciało.
Co robił później? Pojechał na pętlę Górka Narodowa i spokojnie wrócił? Tej nocy po godz. 3 rano były jeszcze trzy kursy. Jeśliby nie pojechał, dyspozytor ruchu MPK natychmiast by to zauważył. Pytań w tej sprawie jest wiele.
Gdyby to Mirosław Ł. okazał się zabójcą, sprawdzą się dotychczasowe przypuszczenia śledczych, którzy wstępnie wykluczyli motyw rabunkowy i seksualny, a skłaniali się ku przypadkowemu zabójstwu.
Policjanci badający sprawę wykonali żmudną pracę przepytując kierowców taksówek, tramwajów i autobusów. Zabezpieczyli też monitoring z MPK. Jednak w tym autobusie, którym kierował Mirosław Ł., monitoringu nie było. Nikt zapewne nie widział ostatnich chwil życia stażystki.
Wiemy o niej niewiele. Fascynowała się malarstwem, kilka lat temu studiowała historię na Uniwersytecie Jagiellońskim. W Wielkiej Brytanii jej uczelnią był uniwersytet w Kent.
W Krakowie miała chłopaka, którego policja przesłuchała i wstępnie wykluczyła z grona podejrzanych - na noc jej śmierci miał alibi. Kolegowała się też z wieloma młodymi ludźmi, podobnie jak ona zafascynowanymi sztuką.
Źródło: RMF FM
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail