Takie jest główne ustalenie "spotkania na szczycie", które miało zdecydować o przyszłości kontrowersyjnych przewozów w Tatrach. Jeśli podczas nowego testu okaże się, że konie pracują zbyt ciężko, ich właścicieli czekają spore zmiany.
- W sierpniu, a więc w okresie największego ruchu turystycznego na trasie do Morskiego Oka, ponownie zbadamy pracujące tam konie - mówi Łukasz Janczy, pracownik TPN zajmujący się sprawą koni. Eksperci stwierdzili, że teoretyczne obliczenia dotyczące obciążeń koni pracą w Tatrach to co innego niż faktyczny wysiłek, jaki muszą wykonać te zwierzęta w praktyce.
- Ekspertyzy przedstawione przez towarzystwa opierały się jedynie na ogólnie znanych wzorach fizycznych i matematycznych - precyzuje Szymon Ziobrowski, kolejny pracownik TPN. Według nich na części trasy dochodzi do przekroczenia dopuszczalnych norm. Z kolei ekspertyza sporządzona dla TPN przez uznanego hipologa to efekt wieloletnich badań. Dlatego zdaniem parku najlepiej będzie poddać konie testowi wysiłkowemu w szczycie sezonu. Zwierzęta będą badane przed wyjazdem na górę, zaraz po nim oraz 24 godziny po pracy.
- Ustaliliśmy, że jeśli u minimum 30 proc. koni wyniki testu wyjdą źle, to park zmniejszy liczbę osób, jaką wozacy mogą wziąć na wóz podczas jednego kursu - mówi Beata Czerska, prezes Tatrzańskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Obecnie na wozie może jechać maksymalnie 14 pasażerów. Gdy badania wyjdą źle, ilość ta zostanie zmniejszona do 12. O likwidacji przewozów mowy nie było.
Zarzuty wobec górali wożących turystów w Tatrach padają od lat. Obrońcy praw zwierząt zarzucają im, że zbyt mocno obciążają zwierzęta, które padają na szlaku (udowodniono jeden taki przypadek) lub po kilku miesiącach pracy są tak wyczerpane, że nadają się tylko do uboju.
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+