Choć miewał problemy z wywalczeniem sobie składu w pierwszoligowym GKS-ie Katowice Adrian Łyszczarz nie ominął ani jednego zgrupowania reprezentacji Jacka Magiery. Podczas rocznych przygotowań do organizowanych w Polsce mistrzostw świata wystąpił w aż sześciu sparingach. Przed listopadowym, przegranym z Portugalią 0:2, otrzymał kapitańską opaskę, którą wcześniej dzierżył David Kopacz.
We wtorek oficjalnie otrzymał ją ponownie. Sztab szkoleniowy poinformował, że to właśnie wypożyczony ze Śląska Wrocław do GKS-u Katowice pomocnik będzie pełnił rolę kapitana podczas mundialu. W konsekwencji przeciwko Kolumbii wielu ekspertów spodziewało się oglądać go w pierwszym składzie. Tymczasem urodzony w 1999 roku zawodnik porażkę z rywalem z Ameryki Południowej oglądał z ławki rezerwowych. On sam nie był tym faktem rozczarowany. - Myślę, że dla zawodnika jest to normalne, że może rozpocząć mecz na ławce - mówił podczas sobotniej konferencji prasowej. - Mnie to często spotykało w Katowicach i we Wrocławiu. Nic nowego.
Jeszcze przed startem mistrzostw Jacek Magiera konsekwentnie zapowiadał, że nie będzie miał jednej, z góry ustalonej jedenastki. W każdym spotkaniu skład może być zupełnie inny. - Jedyne co mogę teraz zrobić, to na każdym treningu udowadniać, że należy mi się miejsce na boisku - stwierdził pomocnik.
W czwartek opaskę przejął po nim jego klubowy kolega: wypożyczony z Lecha Poznań do GKS-u Katowice Tymoteusz Puchacz. Gdy on zszedł z boiska wróciła ona do Kopacza. Jeżeli na boisku pojawi się Łyszczarz, to on wyprowadzi kolegów na murawę przed meczem z Tahiti.
Pierwszy gwizdek tego kluczowego spotkania o 20.30. Po porażce z Kolumbią 0:2, teraz zwycięstwo z Tahiti zdaje się być obowiązkiem. Najsłabszy rywal z tych przydzielonych do grupy A w swoim pierwszym meczu uległ Senegalowi 0:3. Ekipa z Oceanii to przeciwnik bardzo egzotyczny i nieco tajemniczy. - Nie zdarzyło mi się jeszcze grać z takim przeciwnikiem. Bardziej niż na nim, musimy skupić się na sobie. Chcemy podnieść się po przegranej i znowu cieszyć z gry.
Brak zwycięstwa w tym spotkaniu sprawi, że awans do fazy pucharowej będzie bardzo skomplikowany. - Bardzo zależy mi na tym, aby dobrze zaprezentować się jako gospodarz i móc być dumnym z naszych osiągnięć jako zespołu - zapowiadał Łyszczarz przed inauguracją turnieju. - Czy będę grał od początku, czy pojawię się na boisku jako rezerwowy, na pewno muszę dać z siebie wszystko. Tylko gdy wszyscy będziemy pracować na najwyższych obrotach, możemy osiągnąć sukces na tym turnieju.
Wiarę w niego buduje także sztab szkoleniowy. Jak opowiadał Jacek Magiera, po czwartkowej porażce mocno postawiono na sferę mentalną zawodników. Starano podtrzymać się optymizm jaki panował w szatni przed meczem otwarcia. - Jesteśmy pewni siebie, bo mamy mocną ekipę. Czujemy, że to może się udać i jesteśmy bojowo nastawieni - mówił wówczas Łyszczarz.
- Mamy być kozakami na boisku. Na nim nie ma sentymentów, musimy być konsekwentni i cieszyć się grą. Jesteśmy młodymi zawodnikami, wiemy czego chcemy i to pokażemy - powiedział z kolei przed samym spotkaniem z Tahiti. Spotkaniem, które zdaje się być tym "o wszystko".
