Mgły opadły, słońce przyjemnie operowało, więc w dziesiątkach głów zaświtała myśl: a może wybrać się na niedzielny spacer na Łysulę? Pomysł szybko zyskał realizację i to mniej więcej u wszystkich w podobnym czasie. Efekt był taki, że tuż przed godziną 13, na drodze prowadzącej na Łysulę było dziesiątki aut. Większość parkowała na poboczach. Kierowcy woleli mieć pewność, że wyjadą z powrotem, gdy zobaczyli, co się dzieje. Było naprawdę bardzo ślisko. Trzeba było uważać nie tylko na inne auta, ale też na pieszych, którzy maszerowali pojedynczo, w grupkach, z dziećmi zarówno prawą, jak i lewą stroną jezdni.
Spory ruch był także już na szlaku. Dzieci szalały na łące, która jest w połowie drogi. Sanki, ślizgi, a czasem po prostu ortalionowe spodnie – wszystko było w użyciu. Piski, śmiechy, pokrzykiwania niosły się chyba do centrum wsi. Do wejścia na wieżę nie było kolejki, ruch w obie strony – w dół i w górę – był płynny. Czynna była też zjeżdżalnia, więc radość podwójna, choć wewnątrz jest trochę mokro, więc jest naturalne hamowanie.
Wieża została oficjalnie oddana do użytku 27 lipca. Od początku budowy budziła wielkie zainteresowanie, przede wszystkim dlatego, że jako jedna z nielicznych w regionie, została wyposażona w zjeżdżalnię. Ślizg liczy ponad pięćdziesiąt metrów i owija wieżę niczym sprężynka. Podróż z góry na dół potrwa kilka sekund, co nie zmienia faktu, że na pewno skorzystanie z takiej atrakcji wymaga pewnej odwagi.