Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na złość policji chodzi po moście. Jest bezkarny

Maria Mazurek
Jan T. na moście krzyczy do ludzi, macha, pali papierosy. Ściągnięcie go na dół trwa kilka godzin
Jan T. na moście krzyczy do ludzi, macha, pali papierosy. Ściągnięcie go na dół trwa kilka godzin Anna Kaczmarz
Robię to na złość policji - wyznaje z bezpardonową szczerością Jan W., którego krakowianie poznali za sprawą ekstrawaganckich wycieczek po najwyższym przęśle mostu Piłsudskiego. Mężczyzna od 2003 r. na konstrukcję wdrapywał się co najmniej sześć razy, za każdym angażując w to służby medyczne, policję, straż pożarną i wstrzymując ruch w rejonie mostu. Nie zapłacił za to ani złotówki. Co więcej, nikt nie potrafi go powstrzymać przed dalszymi ekscesami.

Jan W. ma 53 lata, dorabia na Kryspinowie. Mieszka w bloku na Kozłówku ze swoją mamą, schorowaną, starszą kobietą. - Mam cukrzycę i inne choroby, 700 zł renty, a i z tego muszę syna utrzymywać - opowiada matka mężczyzny. Twierdzi, że syn odwdzięcza jej się pijackimi krzykami, awanturami, wiecznymi problemami.

Jan W. jest już niemal gwiazdą internetu. Jego wycieczki po konstrukcji mostu przypominają show. Spaceruje z jednej strony przęsła na drugą. Z góry macha do ludzi, krzyczy "je...ć policję", spektakularnie zapala papierosa. Wszystko na oczach tłumu zgromadzonego przy moście.

Na każdą taką akcję (ostatnie miały miejsce 9 maja i 22 czerwca) wysyłane są minimum dwie załogi policyjne z radiowozami, grupa negocjatorów z Komendy Wojewódzkiej, załoga policji wodnej w motorówce, karetki pogotowia, straż pożarna ze specjalistycznym sprzętem (drabinami, wysięgnikiem, poduszkami amortyzującymi upadek). Oprócz tego na czas wędrówek Jana W. na moście wstrzymywany jest w tym rejonie ruch - pieszy, samochodowy, tramwajowy. Komunikacja jeździ objazdami, a miasto stoi w korkach. Ostatnia akcja zdejmowania mężczyzny z mostu trwała trzy godziny.

Sam Jan W. w rozmowie z "Gazetą Krakowską" przyznaje, że wchodzi na most ze złośliwości. - Po prostu nie lubię policji, robię to, żeby mieli zajęcie - wyznaje.

Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji, rozkłada ręce: - Niewiele możemy zrobić, bo mężczyzna ma zaburzenia psychiczne, był wielokrotnie hospitalizowany w Szpitalu Babińskiego. Nie możemy nawet obciążyć go kosztami - tłumaczy. Po każdej "akcji na moście" policjanci odwożą Jana W. właśnie do Kobierzyna.

Ale tam nawet nie przyjmują go na oddział. Albo bardzo szybko z niego wypuszczają. - Nie przyjmujemy pacjentów pod wpływem alkoholu - wyjaśnia Danuta Woźniak, p.o. dyrektora placówki. - Poza tym według naszych psychiatrów mężczyzna nie nadaje się do leczenia. Głównym problemem Jana W. jest alkohol i zaburzenia osobowości spowodowane jego nadużywaniem. Nie kwalifikuje się do przymusowego leczenia.

Co zrobić z mężczyzną? Waldemar Jiers, doświadczony strażak ze Szczecina, z podobnymi przypadkami spotkał się nieraz. Nie ma wątpliwości: Janowi W. nie chodzi o to, żeby się zabić. - On chce, żeby ludzie na niego patrzyli. Powstrzymać go można na dwa sposoby: albo przestać się nim interesować, co jest raczej niewykonalne. Albo wystąpić do sądu z wnioskiem o ubezwłasnowolnienie i umieszczenie w zamkniętym zakładzie.

Podobny pomysł wysuwa prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości. - Prokuratura lub rodzina mężczyzny powinny wystąpić do sądu z wnioskiem o ubezwłasnowolnienie go. Wystarczy zebrać dowody, że stanowi zagrożenie. W tym przypadku nie powinno być z tym problemu - mówi.

Wybieramy strażaka roku 2012. Zgłoś swojego kandydata!

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska