Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niby myśliwy, ale jak kłusownik. Prokuratura umorzyła śledztwo

Agnieszka Nigbor-Chmura
50-latek urządził sobie polowanie jak na Dzikim Zachodzie. Właśnie przez to trafił do aresztu. Nie posiedział tam długo, bo prokurator uznał, że śledztwo w tej sprawie należy umorzyć.

Sprawa wydawać by się mogła oczywista. 50-letni mężczyzna zatrzymany wieczorem przez policję w lesie w Rozdzielu, na terenie koła łowieckiego "Ryś" bez pozwolenia na polowanie, z bronią w ręku, co więcej wyposażoną w noktowizor, urządzenie dopuszczalne tylko do obserwacji, ale prawnie zabronione do polowań.

Gdy doszło do zatrzymania Andrzeja K., usłyszeliśmy, że mężczyźnie grozi do ośmiu lat pozbawienia wolności, bo posiadał nielegalnie broń. "Snajper" trafił do aresztu, a broń do policyjnego magazynu. Jak się potem okazało, broń wyposażona na stałe w noktowizor nie była jego własnością. Użyczył mu jej Bronisław G., myśliwy, kolega z koła.

Sprawą zajęła się gorlicka prokuratura, ale śledztwo zostało umorzone. - Postępowanie było prowadzone pod kątem nielegalnego posiadania broni i amunicji, bo rzeczywiście podczas zatrzymania mężczyzna nie miał przy sobie dokumentu, który potwierdzałby, że posiada stosowne uprawnienia i pozwolenie na jej posiadanie. Gdy okazało się, że myśliwy posiada zezwolenie na broń, sprawa została umorzona - mówi Tadeusz Cebo, prokurator Prokuratury Rejonowej w Gorlicach.
Niezależnie gorlicka policja skierowała do sądu wniosek o ukaranie mężczyzny w oparciu o artykuł dotyczący posiadania broni i amunicji.

Za wygraną nie dali jednak sami myśliwi z gorlickiego. Trudno się dziwić, mężczyzna podejrzewany o kłusownictwo, członek Polskiego Związku Łowieckiego, rzucił cień na całe środowisko myśliwskie. Skierowali więc sprawę do Stanisława Malczaka, rzecznika dyscyplinarnego Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Nowym Sączu. - Rzecznik dyscyplinarny bada sprawę. We wtorek przesłuchał zarówno podejrzanego, jak i myśliwego, który użyczył mu broni - powiedział nam łowczy Bogusław Rataj, przewodniczący Zarządu Okręgowego PZŁ w Nowym Sączu. Na podstawie zeznań świadków i podejrzanych za popełnione przestępstwa z prawa łowieckiego rzecznik może skierować sprawę do Okręgowego Sądu Łowieckiego.

- Jeśli ten wyda orzeczenie skazujące, mężczyzna zostaje automatycznie wydalony ze związku i straci uprawnienia myśliwego. Oczywiście oskarżonemu przysługuje odwołanie od decyzji Sądu Okręgowego do Głównego Sądu Łowieckiego - dodaje łowczy Rataj. Gorlickie środowisko myśliwskie w tej sprawie na razie milczy. Nikt nie chce utożsamiać się z postacią, którą podejrzewa się o kłusownictwo i sytuacją, która do tej pory jest niewyjaśniona. Do tej sprawy powrócimy.

Rozmowa
Nikt nie wydał pozwolenia na to polowanie. Rozmawiamy z Wacławem Grądalskim, prezesem Koła Łowieckiego "Ryś".

To koło, którym Pan zarządza, poinformowało rzecznika dyscyplinarnego?
Tak. Skierowaliśmy zawiadomienie, bo mężczyzna dopuścił się wykroczeń z ustawy prawo łowieckie.

Czego konkretnie się dopatrzyliście?
Wykonywane przez niego polowanie nie było legalne, ponieważ nie posiadał pisemnego indywidualnego zezwolenia, które wydaje zarządca obwodu łowieckiego, w tym przypadku Koło Łowieckie Ryś w Gorlicach.

Był jeszcze jeden aspekt tej sprawy.
Tak. Posiadany przez niego sprzęt wyposażony był w noktowizor i celownik laserowy. To jest niezgodne z regulaminem polowań.

Rozmawiała Agnieszka Nigbor-Chmura

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska