Rzymianie żyją papieżem i - można to rzec - żyją z papieża. Nie liczyłem na biały dym, to był dopiero drugi dzień. Pomyślałem, skoro tu jestem, zaczekam na dym z komina Sykstyny, jakikolwiek by był. Warto to zobaczyć choćby raz w życiu. Stałem obok włoskiego małżeństwa. Ona znużona czekaniem powtarzała w kółko: Bene, andiamo - dobrze, chodźmy. Ale on na każde: andiamo, odpowiadał: Un momento. I tak wspólnie doczekali białego dymu. Wokół rozlegało się: bianco, bianco, a wszyscy rzucili się do przodu, by być bliżej balkonu, na którym miał się pojawić papież. Teraz jeszcze kolejna godzina, ale już w innym nastroju. Było jasne, na co czekamy. Gdy padło: Habemus papam..., powtarzano trzy słowa: Bergoglio, Argentyńczyk, Franciszek.
Nowy papież przybrał imię Franciszka. Włochom bardzo spodobało się to imię. W czwartek rano chłopcy sprzedający gazety na ulicy wykrzykiwali: Papa Francesco... Franciszek z Asyżu to przecież najważniejszy święty Italii. Choć sam przedstawiał się jako "najmniejszy brat", dla Kościoła jest Wielkim Ojcem. Trudno sobie wyobrazić Kościół katolicki bez Franciszka z Asyżu. Sam Ignacy Loyola, założyciel jezuitów, jest poniekąd jego duchowym synem. To jego chciał naśladować po swoim nawróceniu.
Papież Franciszek - jak przepowiada wielu - odnowi posługę na Stolicy Piotrowej. Podobnie jak trzydzieści pięć lat temu, bez najmniejszych kompleksów "papieżowanie" rozpoczął Wojtyła, tak teraz Bergoglio. Znikną pewnie dostojne gronostaje, ozdobne peleryny... Nowy styl papieski dostosowany zostanie do nowych czasów. Tylko sam Kościół jest wieczny, jego pasterskie funkcjonowanie podlega ciągłej zmianie. Są to zmiany inspirowane nie tylko nowymi wymogami świata, ale nade wszystko wymogami Jezusa i Jego Ewangelii. On nie przyszedł, aby Mu służono, ale aby służyć. Kontakt z ubogimi i praca dla ubogich charakteryzowały posługę duszpasterską Bergoglio. To z pewnością będzie ważny rys jego piotrowej służby. Nie uszło uwagi ludzi, że stułę nowy papież założył tylko na czas błogosławieństwa, jakby władzy biskupa Rzymu nie chciał prezentować ponad to, co konieczne.
"Mam nadzieję, że Bóg wam wybaczy to, coście zrobili" - zwrócił się do kardynałów w Domu św. Marty. Poprosił też, by nie nazywać go Franciszkiem I, ale po prostu Franciszkiem. Francesco, e basta, powtórzy potem rzecznik prasowy ojciec Lombardi. W czwartek Franciszek udał się do Bazyliki Matki Bożej Większej, modlił się i złożył kwiaty u stóp Madonny Salus Populi Romani. Opuszczając bazylikę pozdrowił pełniących tam posługę spowiedników. Na pożegnanie powiedział im: "Bądźcie miłosierni w konfesjonale dla swych penitentów; bardzo tego potrzebują".
Autor jest jezuitą, rekolekcjonistą, red. naczelnym "Życia Duchowego", autorem wielu książek o tematyce religijnej.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+