Minęło siedem lat, odkąd Zofia Wcisło ze Starego Sącza po raz ostatni rozmawiała przez telefon ze swoim synem Szymonem.
- Dziś nie potrafię powiedzieć, czy mam nadal trzech, czy tylko dwóch synów mi zostało - mówi ze łzami w oczach.
Sympatyczny łobuz
Szymon Wcisło w 2001 r. wyjechał do Włoch za pracą. Ale Zofia Wcisło nie ukrywa, że ze strony syna to była też ucieczka przed policją. Szymon wszedł w konflikt z prawem. Został przyłapany przez mundurowych, którzy znaleźli przy nim narkotyki.
- To były jakieś śladowe ilości, ale syn bał się konsekwencji, więc wolał wyjechać - opowiada pani Zofia.
Miał wówczas 21 lat. Od tego czasu nie był w Polsce. Pani Zofia widziała się z synem we Włoszech rok po jego wyjeździe. Była na wycieczce turystycznej.
- Szymon przyjechał w umówione miejsce. Wtedy tak naprawdę widziałam go po raz ostatni - przyznaje pani Zofia, przeglądając stare fotografie syna.
- To zdjęcie chyba najlepiej oddaje jego charakter - wskazuje na legitymacyjną fotografię syna, na którym nastoletni Szymon figlarnie się uśmiecha.
Pani Zofia przyznaje, że jej syn należał do dzieci, które nauczyciele określają mianem „trudnych”. Stwarzał problemy wychowawcze. - Kiedy tylko słyszałam od koleżanek, że w szkole wybuchła jakaś afera, modliłam się, żeby Szymon nie był w nią zamieszany. Często jednak brał udział w bójkach - opowiada pani Zofia.
Nie sądzi jednak, by był ich prowokatorem. Jak tylko dyrektor wzywał go na dywanik, pod gabinetem ustawiał się rząd uczniów, którzy stawali w jego obronie. Raz został niesłusznie oskarżony o kradzież dziennika. Miał z tego powodu sprawę w sądzie dla nieletnich i przyznano mu kuratora. Dopiero po 15 latach od schowania dziennika przyznała się do tego jedna z koleżanek.
- Ale jak już do kogoś przylgnie łatka łobuza, to wszystko, co złe spada na niego - mówi pani Zofia i ocenia syna: - Łobuz, ale sympatyczny. Do wrednych nie należał. Miał w sobie cechy szlachetności - stwierdza.
Opowiada, że gdy syn został kiedyś na starosądeckim rynku zapytany przez policjantów, czy nie widział, jak mężczyzna wyrywa kobiecie torebkę, Szymon miał im odpowiedzieć: „Jakbym widział, to na pewno bym wam nie donosił, tylko zaraz wymierzył sprawiedliwość”. - Czasem mam obawy, że ta jego porywczość mogła mieć związek z jego zaginięciem - mówi pani Zofia.
Ostatni ślad w Rzymie
- Śnił mi się ostatnio - opowiada dalej pani Zofia. To nie był miły sen. Szymon wyglądał w nim na sponiewieranego życiem.
- Podeszłam do niego i pytam, dlaczego tak długo nie kontaktował się ze mną. A on tylko szyderczo się zaśmiał. To mnie bardzo zabolało - nie kryje łez Zofia Wcisło.
Cieszyła się, że syn szczęśliwie układa sobie życie na Sycylii, gdzie pracował i poznał Azurę. Planowali ślub. Ich związek jednak rozpadł się, a Szymon wyjechał do Rzymu.
Tam po raz ostatni widział się z nim jego brat Grzegorz, który często odwiedzał Szymona. To było pół roku przed ostatnim telefonem.
- Kontakt w tym czasie mieliśmy rzadko, bo syn zajmował się różnymi pracami. A to jeździł z jakąś uliczną trupą, a to pracował w lesie - opowiada pani Zofia. - Potrafił nie dzwonić nawet trzy miesiące.
Dlatego, gdy dłużej nie dawał znaku życia, rodzina, choć martwiła się, co się z nim dzieje, starała się nie panikować. Zaginięcie zgłosiła po pół roku od ostatniego telefonu.
To był maj 2009 r. Szymon zadzwonił, by podać mamie swój nowy numer i poinformował, że opuścił już ośrodek dla imigrantów, gdzie przebywał z uwagi na nieważny paszport. Tam poznał Serba.
- Sasza mu było. Nawet starszemu z synów Grzegorzowi udało się z nim skontaktować, ale Serb nie potrafił powiedzieć, co się stało z Szymkiem. Ich drogi rozeszły się po opuszczeniu ośrodka - mówi pani Zofia.
Szymon planował wyjazd do Anglii. Jego kolega z Wielkiej Brytanii przekonuje jednak, że się rozmyślił, bo poznał jakichś Indian z Peru. - Grał z nimi na ulicy. Może z nimi też nielegalnie wyjechał do Ameryki? - wzdycha pani Zofia.
By odszukać syna uruchomiła wszystkie znajomości. Sąsiad, który pełni posługę kapłańską we Włoszech, pomógł jej sprawdzić, czy syn nie przebywa w żadnym z tamtejszych szpitali lub więzień. Szymon Wcisło widnieje również w bazie fundacji Itaka.
Niedawno pani Zofia dostała wezwanie na policję. - Szłam na ugiętych nogach. Zastanawiałam się, czy usłyszę prawdę o synu. Ale pobrano mi tylko próbkę DNA... - zamyśla się mama Szymona.