https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Niebywała historia w Brzesku. Znalazł genetycznego bliźniaka

Paulina Korbut
- Oddawanie szpiku nic nie boli! - przekonuje Jarosław Pasierb. - Trwa około dwóch godzin
- Oddawanie szpiku nic nie boli! - przekonuje Jarosław Pasierb. - Trwa około dwóch godzin Wojciech Poniewierski (archiwum J. Pasierba)
Prawdopodobieństwo znalezienia bliźniaka genetycznego, czyli osoby, której można przeszczepić nasz szpik, jest takie, jak wygranie głównej nagrody w lotto. Jarosławowi Pasierbowi, 27-letniemu urzędnikowi z brzeskiego magistratu, to się udało. W ten poniedziałek w Dreźnie oddał szpik dla 47-letniej Włoszki.

Czytaj też:

- Nic więcej o niej, niestety, nie wiem. Takie są procedury. Dopiero za sto dni dowiem się, jaki jest stan jej zdrowia i czy przeszczep się przyjął - opisuje Jarosław Pasierb.

Jeśli wszystko pójdzie dobrze, to za dwa, trzy lata będzie się mógł z nią spotkać.

- To odległa perspektywa, ale bardzo bym chciał ją poznać. Teraz jest już przecież moją "siostrą"! - mówi 27-latek.

Na pomysł wpisania się do rejestru dawców szpiku wpadł dwa lata temu. Był maj 2010 roku, właśnie czekał, żeby honorowo oddać krew. Na stoliku znalazł ulotki Fundacji DKMS Polska, która prowadzi bazę komórek macierzystych. - Przeczytałem ją i postanowiłem się wpisać. Nigdy jednak bym nie przypuszczał, że tak szybko uda się dopasować biorcę - dodaje.

Minęły prawie dwa lata - Jarek w zasadzie zapomniał, że figuruje w bazie dawców. Pod koniec zeszłego roku zadzwonił nagle telefon. Nieznany numer - chłopak odebrał bardzo zaciekawiony.

- To był pracownik fundacji. Zapytał mnie, czy jestem gotów do przeszczepu - wspomina. - Bez chwili wahania odpowiedziałem, że tak!

3 marca dotarł do kliniki w Dreźnie - jednej z czterech, z którą Fundacja DKMS Polska ma podpisaną umowę.
- Przeszedłem szereg badań. Na szczęście okazało się, że jestem zdrów jak ryba i mogę oddać szpik - wspomina.
Na kilka dni przed przeszczepem musiał tylko zażywać specjalne leki. Tabletki miały zmobilizować jego organizm do zwiększonej produkcji komórek macierzystych.

19 marca wybiła godzina zero - Jarek został podłączony do specjalnej maszyny, która filtrowała jego krew, oddzielając komórki macierzyste. Trwało to około dwóch godzin.

- Czy bolało? Nic a nic! - mówi. - Zachęcam wszystkich do wpisania się do rejestru. Można uratować komuś życie!

Euro 2012 coraz bliżej! Zobacz, co będzie się działo w Krakowie

Nowa lista leków refundowanych**[SPRAWDŹ!] **

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Komentarze 5

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

D
DANUTA NIEMCY
MASZ JARKU WIELKIE SERCE DZIEKUJEMY ZE SA TACY LUDZIE JAK TY NA SWIECIE POZDRAWIAMY WESOLYCH ZDROWYCH SWIAT
S
SZPIK
DO PANA JARKA
g
greta
Jest prostsze rozwiązanie - zostać potencjalnym w polskim rejestrze, np. Medigenu (od lat najlepszego wg Poltransplant ośrodka doboru dawców w Polsce). Nie wiem jak wygląda sprawa w DKMS, ale w Polsce jedzie się na oddanie szpiku do najbliższego szpitala mogącego wykonać taki zabieg (a koszty dojazdu są w całości zwracane). Sam zabieg pobrania komórek krwiotwórczych teraz to już nic trudnego - w 80% przypadków filtrują z krwi tak jak np. osocze od krwiodawców, więc nie ma się czego obawiać ;)
c
ciekawy??
mam pytanie takie z ciekawości???,czy fundacja zwraca koszty pobytu?oraz dotarcia DO i Z Drezna???Bo też chciałbym zostać dawcą,ale takie koszty były by dla mnie za duże:(
v
vika
BRAWO PANIE JARKU.....

Jest to budujące, że w czasach panoszącego się w coraz większym stopniu chamstwa i zawiści, są jeszcze dobrzy ludzie, gotowi pomóc drugiemu człowiekowi bezinteresownie.
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska