- Zapijaczony „Janusz” w adidasach postanowił oddalić się od tarasu widokowego przy kolei linowej i porwany alkoholową fantazją i tłumem innych podobnych mu idących w kierunku szlaku postanowił zdobyć oblodzony szczyt – czytamy w emocjonalnym wpisie kobiety.
Jak dodaje dalej, podczas zjazdu na części ciała zwykle służącej do siedzenia mężczyzna wpadł w kobietę i podciął ją. Turystka, która szła w rakach, upadła na ramię, łamiąc sobie kości ramienia.
- Były to sekundy, odwróciłam się na chwilę, bo mocno wiało i za chwilę już leżałam. Po całym zdarzeniu mężczyzna został sprowadzony na czworaka przez dwóch turystów i zwyczajnie uciekł, nawet mnie nie przepraszając – pisze turystka.
Kobieta trafiła do zakopiańskiego szpitala. Tam spędziła sześć godzin, a skończyło się tym, że jej ręka została unieruchomiona na kilka tygodni.
- Byłam w Tatrach ponad tydzień, codziennie przemierzając inne szlaki i bardzo smutna refleksja mnie nachodzi, że ludzie nie mają wyobraźni. Mijałam takich turystów również z dziećmi idących w dresach czy jeansach, w adidasach na oblodzone szlaki, niektórzy szli nawet na Giewont. Zjeżdżając na pupie nie myślą o tym, że mogą nie wyhamować i komuś zrobić kuku. Do tego śmiecą przeokrutnie, są bardzo głośni, oddają swoje potrzeby fizjologiczne na środku szlaku… - wylicza poszkodowana kobieta.
Jak zaznacza, spotkała oczywiście też mnóstwo kulturalnych i sympatycznych osób, prawdziwych miłośników górskich wędrówek z poszanowaniem dla miejsca i pasji.
- Uważajcie jednak na idiotów w adidasach na oblodzonym szlaku… - kwituje swój wpis poszkodowana.
