Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niewiarygodne! Sami oddali swoją ziemię sąsiadom

Paweł Chwał
Kazimierz Piotrowski: zamienili mi działki i teraz nie wiem dokładnie, która jest moja. To ponad 50 arów ziemi. Niedużo, ale dobrze wiedzieć, co do mnie należy
Kazimierz Piotrowski: zamienili mi działki i teraz nie wiem dokładnie, która jest moja. To ponad 50 arów ziemi. Niedużo, ale dobrze wiedzieć, co do mnie należy Fot. Paweł Chwał
Scalenia gruntów to niewdzięczny temat, którego wystrzega się każdy wójt i burmistrz. W Ilkowicach udowodnili, że można się dogadać i przebudować miejscowość w trzy lata.

- Gdyby rodzice wstali z grobu i zobaczyli, że ziemię, którą oni uprawiali z dziada pradziada, my oddaliśmy dobrowolnie w inne ręce, za żadne skarby nie pojęliby tego - mówi Stanisława Rzepka. W Ilkowicach, gdzie mieszka, zakończyło się właśnie scalanie gruntów. To jedna z nielicznych miejscowości pod Tarnowem, gdzie - mimo protestów - udało się przekonać ludzi do tego, że na zamianie działek zyskają, a nie stracą.

Scalenia rozwiązały wiele międzysąsiedzkich sporów o miedzę. Ale nie wszystkie.
- Ludzie najpierw krzywo na siebie patrzyli - jeden na drugiego. Potem na nowo godzili się - opowiada Stanisława Rzepka.

Kobieta rozrzuca obornik na kilkuarowej działce koło domu. Ta jest w jej rodzinie od kilku pokoleń. - Jej scalenia nie dosięgły, ale proszę pojechać tam, za wał - mówi wskazując palcem w stronę Dunajca. - Tam wszystko pozamieniano - wyjaśnia.

Zachęcony wsiadam w samochód i jadę.
- Kiedyś by pan tam nie dotarł autem, bo drogi praktycznie nie było. Jedynie taka polna. Nawet ciągnikiem trudno było tam przejechać - mówi Leokadia Madura, od dwóch lat sołtys Ilkowic. - A teraz proszę bardzo. Wszystko jest utwardzone kamieniem, a tam, gdzie jest chociaż jeden dom, droga do niego jest pokryta asfaltem.

Jadąc na pola za wałem spotykam Kazimierza Piotrowskiego. Mężczyzna mówi, że chętnie pokaże mi swoją nową działkę. Jednak kiedy docieramy na miejsce ma z tym nie lada kłopot. - Ponabijali tych palików tyle, że nie da się w tym wszystkim połapać, co jest czyje - mówi rozkładając ręce.

Po 15 minutach poszukiwań rezygnuje. - A w sumie to i tak mi to wszystko jedno, czy to pole jest moje czy tamto, bo i tak go nie uprawiam. Oddałem w dzierżawę, jak większość ludzi we wsi. Ten, co obsiewa wie dobrze, które moje, a to najważniejsze - dodaje.

Ilkowice to praktycznie przedmieścia Tarnowa. Do miasta jest stąd około dziesięciu kilometrów, jakieś dziesięć minut jazdy samochodem czy autobusem.
- Kiedyś ludzie żyli tu głównie z rolnictwa, teraz prawdziwych rolników można zliczyć na palcach jednej ręki - przyznaje Leokadia Madura.

Gospodarstwa - jak to jest w większości podtarnowskich wsi - były w Ilkowicach do tej pory niewielkie, góra kilkudziesięcioarowe.

- Za wałem miałem dwie działki, przedzielone innymi, długie na ponad sto, a szerokie na góra... dziesięć metrów. Nie opłacało się na nie nawet zamawiać kombajnu, żeby zebrać zboże, bo więcej zachodu było z dojazdem niż to było w ogóle warte - mówi Stanisław Bożek.

W wyniku scaleń i zamiany gruntów zyskał pole w jednym kawałku z biegnącą wzdłuż niego szeroką drogą dojazdową.
- Przekonać ludzi do tego, aby dobrowolnie zamieniali się gruntami, nie było łatwo - przyznaje Franciszka Giebułtowska, z komisji scaleniowej, która nadzorowała cały proces i pomagała rozwiązywać pojawiające się konflikty.

- Cóż z tego, że ja i wiele innych osób widzieliśmy sens tych działań, że dzięki nim wieś zyska, skoro są tacy, którzy twardo obstawali przy swoim do samego końca.

Z tego powodu nie udało się wytyczyć trzech nowych dróg w Ilkowicach, które połączyłyby różne części miejscowości.
- W jednym przypadku zabrakło dosłownie kilkunastu metrów, aby połączyć dwa końce drogi. Właściciel działki, która znajduje się między nimi, nie zgodził się bowiem na przejazd po niej - mówi Giebułtowska.

Ona, wspólnie z sąsiadami dogadała się w ten sposób, że długie a wąskie działki, biegnące koło siebie podzielili w poprzek na cztery kawałki. - Teraz możemy zagospodarować je w dowolny sposób, nawet postawić na nich dom, a nie to, co dawniej, kiedy były praktycznie bezużyteczne - zauważa.

Józef Krzaczek mieszka w centrum wsi, obok stadionu piłkarskiego na działce w kształcie trójkąta.
- Nie jest to może najfortunniejsze rozmieszczenie, ale inni byli w jeszcze gorszej sytuacji. Mieli działki, na których nie sposób było praktycznie nic wybudować, na dodatek o nieuregulowanym statusie prawnym. Czasem dziedziczyli je "na gębę" po zmarłych rodzicach, czasem ktoś im je odsprzedawał za symboliczną opłatą, a tymczasem w papierach widniał kto inny, jako właściciel. Scalenia ostatecznie zrobiło z tym porządek - zauważa.

Na scaleniach "poległ" już niejeden wójt i burmistrz, który zabrał się za ten niewdzięczny temat. - Mam nadzieję, że mnie ludzie potraktują w kolejnych wyborach łaskawie, bo w Ilkowicach wszystko poszło naprawdę nieźle - mówi Stanisław Kusior, burmistrz Żabna. - Nikt nikomu niczego nie zabrał, a udało się choćby wyprostować krzywe granice między działkami. I rolnika nie kosztowało to nawet złotówki - przekonuje.

Niedawno w miejscowości gościli mieszkańcy podkrakowskiej gminy Jerzmanowice, gdzie wójt również przymierza się do scalania gruntów.
- Przyjechali nastawieni sceptycznie, a wyjeżdżali pełni uznania, że udało się nam zrobić tak wiele i na dodatek w tak krótkim czasie - mówi Kusior.

O tym, że scalenia to niełatwy temat najlepiej świadczy przykład z oddalonej kilka kilometrów od Ilkowic Łukowej (gm. Lisia Góra). Tam, wskutek międzysąsiedzkich nieporozumień i długiej listy protestów, cały proces utknął w martwym punkcie, mimo że prace projektowe rozpoczęły się równocześnie z tymi w Ilkowicach.

- Bardzo dużo zależy od ludzi. Jeśli są ugodowi i wykazują wolę współpracy, to sprawa nabiera właściwego tempa. W Łukowej, ze strony technicznej również zrobiliśmy wszystko, co było możliwe, jednak ze względu na procedury odwoławcze, cały proces przedłuża się. W tym momencie trudno powiedzieć, kiedy rozpoczną się prace poscaleniowe - mówi Tomasz Dragun, prezes Małopolskiego Biura Geodezjii Terenów Rolnych, które kreśli wygląd nowych działek oraz rozmieszczenie dróg i rowów melioracyjnych.

- Dopóki nie zaczęły się właściwe prace w terenie, ludzie podchodzili do scaleń z coraz większymi obawami. Nikt nie wiedział tak naprawdę, co z tego wyniknie, czy aby na pewno na tym nie straci - przyznaje Wojciech Rzepka z rady sołeckiej w Ilkowicach.

Między innymi dlatego w kolejnych miejscowościach gminy Żabno - Czyżowie i Niecieczy scalenia odbywać się będą na wzór niemiecki.

- U nas przez dwa lata kreślone są projekty i przerabiana jest masa dokumentacji geodezyjno-prawnej. Cały proces odbywa się tak naprawdę wirtualnie, a konkretne działania w terenie, związane z rekultywacją gruntów czy budową nowych dróg, rozpoczynają się dopiero wówczas, kiedy wszystkie procedury zostaną zakończone - mówi Stanisław Kusior.

W Niemczech procedury biurokratyczne realizowane są równocześnie z pracami w terenie. - Zainteresowani mieszkańcy dzięki temu bezpośrednio widzą, co zyskują i mogą na bieżąco zgłaszać swoje sugestie i poprawki, a nie blokują całego procesu scaleniowego późniejszymi odwołaniami w sądach - dodaje Kusior.

Jeśli pomysł się sprawdzi, jest szansa na to, aby żabnieński model scaleń był realizowany w całym kraju.

***

Postępowanie scaleniowe może być wszczęte na wniosek większości właścicieli gospodarstw rolnych lub na wniosek właścicieli gruntów, których łączny obszar przekracza połowę powierzchni projektowanego obszaru scalania.

W Ilkowicach (liczą 1400 mieszkanców) skorzystano z tej drugiej możliwości. Pod wnioskiem o wszczęcie postępowania podpisali się właściciele przeszło 254 ha z ok. 500, które zajmuje miejscowość.

Dzięki scaleniom gruntów w Ilkowicach powstało 12,5 kilometra utwardzonych dróg gminnych; wyczyszczono i udrożniono 7,5 km rowów melioracyjnych, zlikwidowano zbędne miedze i odłogi.
Prace wykonano za pięniądze unijne i z dotacji państwa.

W regionie postępowania scaleniowe prowadzone są m.in. w gm. Szczurowa, Lisia Góra i wokół autostrady.
Prace zakończyły się m.in. w Marcinkowicach i Przybysławicach (gm. Radłów), gdzie z powodu protestu kilku osób cała procedura ciągła się ponad 15 lat. (pach)

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska