WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"
- Kiedy zrodził się pomysł retro meczu Wisła Kraków - Pogoń Lwów i kto na niego wpadł?
- Tak jak wiele naszych pomysłów, również ten kiełkował przez dłuższy czas. Może nie jesteśmy bardzo szybcy w realizacji pomysłów, które przychodzą nam do głowy, bo idei, które rozważamy mamy bardzo dużo. Gdy już jednak następuje rozpoczęcie realizacji, to jest moment przełomowy. Jeśli chodzi o retro mecz, to inspiracją było to, co robi Stowarzyszenie Retro Liga, która realizuje tego typu rozgrywki od ładnych kilku lat. My wiedzieliśmy o ich działalności, oglądaliśmy zdjęcia, relacje. Kilkanaście miesięcy temu nawiązaliśmy z ludźmi z Retro Ligi bezpośredni kontakt. Spotkaliśmy się w Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie. Mogliśmy zobaczyć ich rekonstrukcje. I wtedy coraz mocniej zaczęła kiełkować w nas myśl, dlaczego takiego meczu nie miałaby zorganizować Wisła? Od pomysłu do realizacji zawsze musi minąć trochę czasu, ale w tym konkretnym przypadku zgrało się również to, że rekonstrukcja akurat tego konkretnego meczu z 1924 roku była naszym pomysłem od dłuższego czasu. A że w tym roku mija od niego dokładnie sto lat, więc okazja była tym bardziej wyjątkowa. To sto lat przemawiało po prostu do wyobraźni. Również fakt, że na tamtym meczu obecny był Józef Piłsudski. No i również taki fakt, że to był mecz akurat z Pogonią Lwów. Klubem, którego dziedzictwo historyczne, kulturowe, nie tylko sportowe jest bardzo ważną rzeczą, a pewnie dzisiaj nieco zapomnianą szerszemu gronu. Była to zatem okazja, żeby to wszystko przypomnieć. Decyzja o tym, że taki mecz zorganizujemy, zapadła kilka miesięcy temu. Wtedy ruszyliśmy już na całego!
- Koszty takiego meczu nie były małe, liczone są w kilkudziesięciu tysiącach złotych. Trzeba było zorganizować spore środki. Jak zwykle mogliście liczyć na kibiców Wisły, którzy włączyli się m.in. w zbiórkę pieniędzy.
- Zaczęliśmy od kwestii podstawowych. Stwierdziliśmy, że jest boisko, stroje retro i już mamy świetną sprawę, która sama w sobie będzie wydarzeniem. Na początku patrzyliśmy, co trzeba zrobić, żeby to zrealizować. No, ale zaczęły dochodzić kolejne i kolejne elementy. Kolejny raz okazało się też, że działając w takiej społeczności jak Wisła Kraków, nie da się pewnych rzeczy zrobić w sposób minimalistyczny. Zaangażowanie z różnych stron, chęć wsparcia z każdym dniem, tygodniem pchały nas do tego, żeby z tym projektem iść na całego. Sam mecz to jedno, ale później pojawiało się mnóstwo elementów dookoła.

- Może pan powiedzieć coś więcej?
- Pojawiło się np. pytanie czy nie chcemy zrobić z tego meczu transmisji. No pewnie, że chcieliśmy. Kolejne brzmiało czy prócz samego meczu, strojów piłki, nie chcemy, by pojawiły się inne elementy retro? Też oczywiście chcieliśmy. Nawet tak banalna sprawa jak napoje. Mecz retro i piłkarze będą pić wodę z plastiku? No nie… Musiały być odpowiednie butelki z krachlą. Czy zawodnicy mogą mieć kaszkiety? Mogą. Bez nich mecz też byłby super, ale z nimi wyglądali jeszcze lepiej. Wszyscy muszą przyznać już po meczu, że Paweł Brożek w koszulce Wisły retro i w kaszkiecie wygląda po prostu rewelacyjnie! Przygotowaliśmy też gazetę wzorowaną na taką z epoki. Stwierdziliśmy, że osoby, które na taki mecz przyjdą, będą miały taką stylizowaną pamiątkę. Przy okazji pojawił się kolejny element retro, bo osoby rozdające to nasze wydawnictwo, odgrywały rolę gazeciarzy sprzed lat. Zawód to dzisiaj zapomniany, a taki element dodał też trochę uroku. Zrekonstruowaliśmy też jeszcze jedną rzecz. W latach 20. XX wieku piłka była amatorska, zawodnicy nie dostawali wynagrodzenia za grę. Żartowaliśmy do piłkarzy, którzy zagrali, że ten element też zrekonstruujemy co do grosza. Był jednak też wtedy taki zwyczaj, że za grę w ważnych meczach dostawało się pamiątkowy żeton. I takie pamiątkowe żetony teraz również przygotowaliśmy. A że były one na wstążkach, przypominały bardziej medale. To wszystko rozbudowało nam projekt, ale zaangażowanie, entuzjazm całej wiślackiej społeczności otwierał nam kolejne możliwości. Obie Wisły, zarówno stowarzyszenie jak i piłkarska spółka bardzo wspierały nas od samego początku. Stowarzyszenie Socios Wisła wsparło nas w taki sposób, że brak mi nawet słów, żeby wyrazić wdzięczność. Nie dość, że mieliśmy zawodników z ich drużyny, to jeszcze bardzo mocno wsparli nas finansowo. Było mnóstwo darczyńców, mniejszych większych. Niektórzy wpłacali pieniądze na naszą zrzutkę. Byli i tacy, którzy mocniej angażowali się choćby z grona firm zrzeszonych w Wisła Biznes. Za każdą złotówkę, za każdy sposób wsparcia jesteśmy bardzo wdzięczni. To miało wymiar symboliczny, że znów zrobiliśmy coś, co było tak naprawdę wydarzeniem dla całej społeczności Wisły Kraków. Mam takie wrażenie, że to się udało i to jest największy powód do satysfakcji.
- Porozmawiajmy trochę o szczegółach tego wszystkiego. Jeszcze przed meczem opowiadał mi pan, że przygotowując stroje, posiłkowaliście się obrazami Wlastimila Hofmana, artysty, który w okresie międzywojennym malował m.in. piłkarzy Wisły. Gdzie jednak w dzisiejszej Polsce szyje się takie stroje? Gdzie robi się takie buty do grania? Proszę zdradzić trochę kulisów tego wszystkiego.
- Gdybyśmy mieli zaczynać wszystko od zera, to byłoby nam bardzo trudno. Mieliśmy jednak wsparcie od wspomnianego Stowarzyszenie Retro Liga, które działa już od dobrych kilku lat. Oni np. dotarli w archiwach do bardzo precyzyjnych specyfikacji technicznych strojów z tamtych lat. To tak naprawdę jest instrukcja z czasów II RP jak wykonać stroje sportowe. Stowarzyszenie Retro Liga ma mocno przetarte szlaki w zakresie produkcji takich strojów, również butów do grania. Mają to wszystko przetestowane. Uszyć trzewiki, który będzie wyglądał jak buty do grania z tamtych lat zawsze można, ale czy będzie się w tym dało grać? Oni nam pomogli zrobić to tak, żeby buty były odpowiednie. Wykonał je szewc, który współpracuje z Retro Ligą. Koszulki też były uszyte według przedwojennego projektu.

- Były to stroje wyjątkowe, bo rezerwowe przedwojennej Wisły…
- Tak i oczywiście pojawiły się bardzo ciekawe aspekty tej sprawy. Znamy oczywiście zdjęcia z tego meczu z 1924 roku, bo one są powszechnie znane, dostępne w Narodowym Archiwum Cyfrowym. Ja widziałem je setki razy, ale dopiero gdy zaczęliśmy się przygotowywać do organizacji tego meczu, dostrzegliśmy, że na zdjęciach niektórzy mają białe kołnierzyki koszulek, a niektórzy niebiesko-czerwone. To dowodzi, że były dwa modele tych strojów rezerwowych w 1924 roku. Retro Liga to są specjaliści od takich spraw. Dyskusje toczyły się np., ile powinno być oczek na sznureczki pod szyją. Czy powinny być trzy, a może cztery pary? Tego typu szczegółów było więcej.
- Doszły do mnie słuchy, że z produkcją koszulek, ich dostarczeniem do Krakowa zdążyliście w ostatnim momencie…
- Koszulki były szyte w Łodzi. Producent starał się przygotować je w terminie, ale to prawda, że czas już tak się skurczył, że nie mogliśmy czekać na przesyłkę, tylko dzień przed meczem Jakub Zalotyński i Jacek Rollauer, kapitan drużyny retro wsiedli w samochód i pojechali do Łodzi po trykoty. Akcja była jak z filmu akcji. Było trochę nerwów, ale na szczęście wszyscy chcieli pomóc, więc wszystko koniec, końców się udało. To też pokazuje zaangażowanie, o którym mówiłem. Jest problem, trzeba go rozwiązać. I tak to wszystko działało. Dużo takich elementów było, które udało się wspólnymi siłami złożyć w całość.
- Stroje Pogoni Lwów też przygotowaliście z tego co pan mówił przed meczem.
- Tutaj rzecz była w tym, że drużyna retro Pogoni Lwów z Żarowa, która uczestniczy w Lidze Retro, występuje w tych rozgrywkach w strojach z lat 30. XX wieku. A my chcieliśmy zrekonstruować jak to dokładnie wyglądało w roku 1924. To jedna kwestia. Dlatego też Wisła grała w strojach rezerwowych, w poprzeczne niebiesko-czerwone pasy, bez białej gwiazdy. A druga sprawa, te wspomniane koszulki Pogoni z lat 30. są w pionowe pasy czerwono-niebieskie. Gdyby zatem Pogoń zagrała w takich strojach, mielibyśmy problem z koszulkami Wisły. Nie dałoby się tego wizualnie odtworzyć. Tym bardziej przekonało nas to do tego, że zawodnicy odtwarzający Pogoń muszą zagrać tak, jak w 1924 roku. Niebieskie koszulki, czerwone spodenki.
- Przyszła sobota, wszystko gotowe. Pojawiła się ekscytacja, że to jest ten dzień?
- Zdecydowanie. Od rana w zasadzie wszystkie klocki zaczęły układać się w całość. Nawet pogoda dopisała. Oczywiście, w miarę upływu czasu analizujemy, rozmawiamy, mówimy sobie, że to czy tamto mogliśmy zrobić lepiej, ale generalnie możemy być zadowoleni z tego jak ten mecz zorganizowaliśmy.
- Meczem meczem, ale była jeszcze cała otoczka tego wszystkiego. Apelowaliście do kibiców, żeby przyszli ubrani w stroje z epoki, ale przeszło to chyba najśmielsze oczekiwania. Rzeczywiście można było się poczuć jak w latach 20. XX wieku. Ubieraliście część publiczności czy wszyscy sami musieli sięgać do swojej garderoby?
- Jedno i drugie. Przy okazji samego meczu kręciliśmy film paradokumentalny, ale też mającego elementy fabularne. Chodziło o odtworzenie wydarzeń sprzed stu lat. Zaangażowaliśmy ekipę filmową i dzięki temu mieliśmy trochę dostępnych elementów z epoki. Mieliśmy grono statystów, którzy zgłosili chęć uczestnictwa w realizacji takiego filmu. Już na parę godzin przed meczem mieliśmy normalny dzień zdjęciowy. Było wielkie zaangażowanie, cierpliwość osób, które nie są na co dzień aktorami. To była jedna część. Drugą stanowili kibice, którzy odpowiedzieli na nasz apel, żeby postarać się ubrać w stroje z epoki. I tak jak patrzyliśmy na kibiców, to apel znalazł odzwierciedlenie bardziej niż się spodziewaliśmy. Były futra, kapelusze, płaszcze, cudne rzeczy. Uczestnicy tego wszystkiego chyba nie żałują, bo to była też świetna zabawa dla wszystkich, żeby poczuć się jak w Krakowie sto lat temu.

- Zaangażowało się też wiele znanych osób, które sympatyzują z Wisłą. Dariusz Bohatkiewicz i Dariusz Zastawny w strojach z epoki komentowali boiskowe zmagania. Spiker na meczach Wisły Marcin Cupał wyglądał jak wypisz, wymaluj wyjęty z lat 20. No i ten Józef Piłsudski w osobie Jerzego Fedorowicza, którego trudno było rozpoznać, że to on wciela się w osobę Marszałka…
- Rzeczywiście, charakteryzacja na Józefa Piłsudskiego wyszła nam kapitalnie. Sam też dobrze się bawiłem, bo „wrobiono” mnie w rolę ówczesnego prezesa Wisły Aleksandra Dembińskiego. Kolejne osoby ze Stowarzyszenia Historia Wisły też wcielały się w historyczne postaci. Przykładowo Piotr Szewczyk grał też działacza Wisły, którego Piłsudski pocieszał, gdy Wisła przegrywała. Michał Gelata, świetnie ubrany odgrywał rolę jednego z działaczy, a z kolei Jan Ostroga na potrzeby filmu wcielił się w rolę ówczesnego trenera Wisły Imre Schlossera, z którym wywiad musiał być przeprowadzany w języku niemieckim, bo przecież w Krakowie węgierskiego nie znano powszechnie. Dziennikarze przeprowadzili z nim zatem wywiad po niemiecku na temat taktyki Wisły w tym meczu czy metod treningowych.

- Słuchając pana można odnieść wrażenie, że prócz ogromu pracy, jaką włożyliście w organizację tego meczu, świetnie również przy tym wszystkim się bawiliście…
- Na pewno było to największe wydarzenie, które jako Historia Wisły zorganizowaliśmy do tej pory. Chodzi o skalę, również liczbę osób, niezbędnych do tego, żeby to wszystko się udało. Było to duże wyzwanie dla nas wszystkich, ale patrząc już po wydarzeniu, było to dla nas świetne doświadczenie. Wiele się można było nauczyć i jeśli mam być szczery, mamy wielką satysfakcję, że to wszystko się udało. I jeszcze raz muszę zwrócić uwagę na wsparcie, które otrzymaliśmy z tak wielu stron. Od TS Wisła, Wisła SA, Socios Wisła, Wisła Biznes, szeregowych kibiców i wielu, wielu osób. Wszystkim dziękujemy bardzo mocno! Cieszymy się też z tego, jaki odbiór miał ten mecz, jak duże zainteresowanie. Bo przecież koniec końców o to w tym wszystkim chodzi, żeby zainteresować w taki specjalny sposób historią, dziedzictwem sportowym Wisły, Krakowa, Polski.
- Mówi pan o wielu elementach towarzyszących meczowi. Chciałbym zapytać o jeszcze jeden, czyli specjalną sesję zdjęciową w strojach retro na Kopcu Kościuszki dzień przed meczem. Jaka była tego idea i kiedy zobaczy takie pełne efekty tej sesji?
- Gdy mówię o zaangażowaniu, to mam na myśli również osoby, które chciały dokumentować to wydarzenie. Wizyta na Kopcu Kościuszki pojawiła się z inicjatywy Komitetu Kopca Kościuszki. To też jest bardzo symboliczna sprawa. Kopiec Kościuszki, który dominuje nad panoramą Krakowa stale przypominał i przypomina nam o elementach patriotycznych, narodowych. I to w dziejach Wisły jest odnotowane, choćby w prasie sprzed lat, że z każdego stadionu Wisły Kopiec Kościuszki był widoczny. On piłkarzom naszego klubu towarzyszył w różnych ważnych wydarzeniach. W jakiś sposób przypominał, że piłka nożna to coś więcej niż tylko sport. Zresztą to też jest rzecz trochę zapomniana, a warto przy tej okazji o niej przypomnieć, że pod Kopcem Kościuszki było boisko, z którego korzystano jeszcze przed rokiem 1906! Miejsce to jest oczywiście ważne z punktu widzenia polskiej historii. Mam nadzieję, że ta sesja, którą tam zrobiliśmy, jeszcze mocniej to podkreśli. Teraz jest moment, żeby te wszystkie materiały zebrać i powoli publikować. Sam mecz jest wydarzeniem skończonym, ale wszystko, co wokół niego powstało, jest czymś trwałym, czym wiślacka społeczność będzie mogła cieszyć się przez długi czas.
- Kiedy możemy spodziewać się premiery filmu, o którym pan wspominał?
- Nie jestem w stanie tego w tym momencie określić. Materiał jest w rękach profesjonalistów, którzy muszą to teraz wszystko obrobić, zmontować. Ale gdy wszystko będzie gotowe, na pewno pomyślimy, żeby premiera też miała odpowiednią oprawę. Zachęcamy do śledzenia naszych kanałów informacyjnych. Również w mediach społecznościowych. Tam będziemy o wszystkim informować.
- Skoro tak się udało, trudno na koniec nie zapytać, kiedy kolejny taki mecz retro?
- Pomysły już są, bo już w trakcie tego wydarzenia padały przykłady kolejnych meczów do rekonstrukcji. W niedalekiej perspektywie są przecież rocznice zdobycia pierwszego Pucharu Polski przez Wisłę, niedługo później pierwszego mistrzostwa Polski. Nawet żartowaliśmy, że odtworzenie słynnego mecz z 1. FC Katowice to dopiero byłoby coś! Tym bardziej, gdybyśmy odtworzyli również zamieszki, które miały wówczas miejsce… To tak pół żartem, pół serio. Z innych meczów, które być może podejdą pod pomysł odtworzenia, to słynne starcie z Chelsea Londyn, wygrane 1:0 przez Wisłę w 1936 roku. Kto wie, może damy londyńczykom szansę rewanżu po 90 latach. Takich pomysłów jest mnóstwo. Na pewno mecz retro Wisła Kraków - Pogoń Lwów pokazał nam, że warto takie rzeczy co jakiś czas organizować.