Szósty album formacji będzie zawierał jedenaście premierowych piosenek. Znajdą się wśród nich zarówno utwory zaśpiewane po angielsku („Bad Animals”, „Last Ride” czy „Angel Dust”), jak i po polsku („Pustki”, „Karzeł” czy „Oceany”). Teksty do wszystkich nagrań napisał wokalista - Paweł Małaszyński. Ich wymowę podsumowuje tytuł płyty - „Exit: A Good Day To Die” („Wyjście: Dobry dzień, by umrzeć”).
- Został on zaczerpnięty z dokumentu o asymilacji kulturowej Indian i ich walce z białymi o prawa człowieka. Te słowa wypowiedział w budynku sądu w Custer w Dakocie Południowej w styczniu 1973 roku Dennis Banks, lider Ruchu Indian Amerykańskich AIM (American Indian Movement). „Dzisiaj jest dobry dzień, by umrzeć, ponieważ zawarte jest w nim całe moje życie”. Powiedzenie to odwołuje się do możliwości, jakie wyłaniają się z dokonania przeglądu życia i dokończenia tego, co pozostawało niedomknięte. Dla Cochise niektóre drzwi nadal pozostają otwarte - tłumaczy wokalista.
Część nagrań na album została już dokonana. Partie perkusji zarejestrowano w białostockim Herz Studio, natomiast gitary, bas i wokal - w Nagrywatorni, prowadzonej przez realizatora Daniela Baranowskiego, który pełni również rolę producenta „Exit: A Good Day To Die”.
- Nowa płyta będzie miała wiele wspólnego z poprzednimi albumami Cochise, zwłaszcza „Swans And Lions”. Ten sam skład, ten sam sposób nagrywania, podobny sposób komponowania. Będą jednak pewne różnice. Przede wszystkim, po wielu latach wróciliśmy do języka ojczystego w niektórych tekstach. Po kilkupłytowej przerwie ponownie nawiązaliśmy bliższy kontakt z Indianami. Ogromna zasługa w tym Andrzeja Pągowskiego, który zaprojektował wspaniałą okładkę i zajął się „indiańską” grafiką naszej płyty - wyjaśnia gitarzysta Wojciech Napora.
Cochise działa od 2004 roku. Powołało go do życia czterech kolegów z Białegostoku - w tym Paweł Małaszyński i Wojciech Napora. Od początku swej działalności Cochise jest wierny mocnemu rockowi - oscylując wokół grunge’u z elementami metalu. Początkowo fani rocka byli nieufni wobec Cochise, uznając go za „fanaberię serialowego aktora”. Konsekwentna działalność grupy sprawiła jednak, że bariery z czasem zostały przełamane.
- Paweł Małaszyński jako aktor i jako wokalista rockowy to dwie zupełnie inne osoby. Aktorstwo jest uzależnione od pewnych scenariuszy, dosłownie i w przenośni. Jako aktor najczęściej pracuje z dużą grupą ludzi, która ma ogromny wpływ na wersje ostateczną danego projektu. Tworząc muzykę sam jestem sobie sterem, żeglarzem i okrętem - deklaruje wokalista.
Płyta „Exit: A Good Day To Die” ukaże się 18 października nakładem wytwórni Metal Mind Productions.
- Nie pomogła im nawet Magda Gessler. Oto knajpy, które upadły
- Pol'and'Rock Festival tuż-tuż. A tak wyglądały kiedyś Przystanki Woodstock!
- Tak wyglądał Kraków u schyłku II wojny światowej [GALERIA]
- Kraków w latach 90. Niby niedawno, a inny świat [ZDJĘCIA]
- Nie jedz tego! Te produkty zostały wycofane przez GIS
- Jak odpoczywają piłkarze Wisły? [PRYWATNE ZDJĘCIA]
WIDEO: Magnes. Kultura Gazura
