FLESZ - Australia w ogniu. Zginęło miliard zwierząt
Część Nowych Żukowic, którą miejscowi określają "Na Bagnach" nie jest gęsto zabudowanym terenem. Przeważa las oraz pola porośnięte gęstymi zaroślami. To właśnie chaszcze stały się schronieniem dla dwóch porzuconych kundelków. Wiele wskazuje na to, że zostały porzucone przy drodze w maju ubiegłego roku. - Podobno zostawiono je w jakimś kartonowym pudle. To nie były już szczeniaki, ale młode psiaki - mówi Patryk z Nowych Żukowic, który mieszka nieopodal miejsca, gdzie koczują psy.
Od strachu do agresji
Nikt ich nie przygarnął. Ale też wystraszone i zdezorientowane psy były bardzo płochliwe i uciekały na widok człowieka. Zaniepokojeni ich losem zgłosili w czerwcu sprawę do Urzędu Gminy w Lisiej Górze.
Chociaż mijały kolejne tygodnie, to kundelki wciąż widywano na okolicznych łąkach i lasach. - Wielokrotnie dzwoniłam do gminy i rozmawiałam z urzędnikiem zajmującym się sprawami bezpańskich psów. Prosiłam o załatwienie sprawy, wysłuchując czasem bezsensownych tłumaczeń. W połowie sierpnia usłyszałam, że problem powinien zostać rozwiązany przed zimą - opowiada Ilona Czarnik.
Mimo zapewnień, bezdomnymi czworonogami nikt się nie zajął. Ludzie z litości zaczęli podrzucać im pokarm przy drodze. Kundelki jednak coraz bardziej dziczały. - Regularnie wałęsały się po pustych działkach. Jak przechodziłam koło nich, to czasem w popłochu uciekały w las lub zarośla, a czasem szczekały agresywnie - mówi kobieta.
Z czasem psiaki zaczęły doskakiwać do osób spacerujących po wsi lub jadących na rowerach. - Kiedyś musiałam zejść z roweru, a jak wzięłam do ręki kij żeby je przepłoszyć, to jeszcze bardziej mnie atakowały - mówi Ewa Cygan. Dodaje, że psy przychodzą na jej posesję, tuż pod dom.
- Wyjadają resztki pożywienia, które dajemy swoim psom. Kiedyś też przewróciły kosz na śmieci i porozrzucały po posesji wszystko co się w nim znajdowało - mówi. Dodaje, że ona również wielokrotnie zwracała się do urzędników o zajęcie się problemem wałęsających się zwierzaków.
W grudniu wydawało się, że gmina w końcu wyłapała psy. - Na jakiś czas zniknęły, ale okazało się, że było to efektem prac związanych z montażem oświetlenia wzdłuż drogi, a nie próśb. Po nocy sylwestrowej wróciły i odtąd znów błąkają się po polach i właściwie po prawie całej wsi - mówi zirytowania Ilona Czarnik.
Zwabią je do klatki?
Urzędnicy z Lisiej Góry zarzekają się, że cały czas chcą rozwiązać problem z bezpańskimi psami z Nowych Żukowic. Wyłapanie zlecili weterynarzowi, z którym samorząd ma podpisaną umowę.
- Nie jest to jednak łatwe, bo psy są bardzo płochliwe - przekonuje Józef Masło pracownik ds. rolnictwa i ochrony środowiska UG Lisia Góra. Aby złapać czworonogi rozważano m.in. użycie pocisku usypiającego, jednak obawiano się żeby w ten sposób nie zrobić krzywdy zwierzętom. Józef Masło przekonuje jednak, że w najbliższych tygodniach pieski powinno udać się złapać.
- Weterynarz ma założyć specjalną klatkę, do której psy zostaną zwabione i złapane - obiecuje.
Mieszkańcy zaczynają jednak powątpiewać, czy problem zostanie w końcu załatwiony, a niedożywione i zmarznięte psiaki znajdą schronienie.
