Jerzy B. 20 czerwca 2008 r. jako członek Rady Nadzorczej Nadwiślańskiej Spółki Mieszkaniowej musiał złożyć oświadczenie lustracyjne. Napisał w nim, że nie był agentem SB.
Mężczyzna urodził się w Nowym Sączu, tu mieszkał w latach 80-tych, pracował w Spółdzielczym Zakładzie Inwestowania i Usług Inwestycyjnych Inwestprojekt. Zakładał też w Sączu Spółdzielnię Mieszkaniową Watra w 1984 r.
Wydział do spraw ochrony gospodarki SB zainteresował się w 1983 roku i 3 listopada zarejestrował go, jako kontakt operacyjny "Jaś". Miesiąc później przeprowadzono z nim rozmowę pozyskaniową i chorąży SB Janusz R. przerejestrował go na Tajnego Współpracownika ps. Jerzy. Mężczyzna przekazał mu informacje o podziemnej Solidarności, dyrektorze zakładu i podpisał zobowiązanie do współpracy.
„Wyrażam chęć dzielenia się na tematy nieprawidłowości występujących w Inwestprojekcie, takich jak działalność destrukcyjna wśród załogi, wrogich aktów wobec PRL, konfliktów w załodze, złej organizacji pracy, sabotażu i dywersji, działań podziemnych struktur Solidarności” - potwierdził TW Jerzy.
W sumie miał trzech oficerów prowadzących. Z jednym spotkał się 35 razy, z drugim 10, a ostatnim tylko raz. Współpracował z SB do 21 listopada 1989 r., do samego końca istnienia bezpieki. Materiały na jego temat miały być zniszczone i nawet zachował się protokół ich „brakowania”, jednak akta ocalały. Odnaleziono je w 1994 r. w krakowskiej delegaturze Urzędu Ochrony Państwa, trafiły potem do IPN i stały się podstawą uznania Jerzego B. za kłamcę lustracyjnego.
Z akt wynika, że mężczyzna przekazywał SB informacje o wynikach pracy w firmie, związkach zawodowych czy nastrojach społecznych np. po śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, podwyżkach cen, a nawet o tym, co ludzie mówią po awarii elektrowni jądrowej w Czernobylu.
Jerzy B. odmawiał pieniędzy za swoje informacje i mówił, że nie robi tego dla pieniędzy i zysków, ale z obowiązku. Raz przyjął koniak, zdarzało się, że oficerowie SB ponosili koszty konsumpcji, gdy spotykał się z nimi w restauracji Słoneczna lub kawiarni hotelu Beskid.
Co ciekawe, już po wolnych wyborach 4 czerwca 1989 r. Jerzy B. dalej informował SB o tym co się dzieje w Inwestprojekcie m.in. o ludziach Solidarności.
W sądzie zaprzeczał, że był agentem SB. Mówił, że podpisał zobowiązanie do współpracy, ale jej faktycznie nie podjął. Jak twierdził był szantażowany przez oficera SB tym, że ten ujawni w jego miejscu pracy, że Jerzy B. był karany w 1974 r. Potem jeszcze lustrowany podważał autentyczność meldunków sporządzanych przez SB i mówił, że dotyczyły "wirtualnego tajnego współpracownika Jerzego". Sąd przyjął jednak, że dokumenty są autentyczne i odzwierciedlają prawdziwe relacje Jerzego B. z oficerami SB na przestrzeni 7 lat . Koniec tej współpracy, jak zauważył sąd, nie nastąpił z inicjatywy lustrowanego, ale tylko dlatego, że doszło w Polsce do zmiany ustroju w 1989 r.
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić!
Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail.
Zapisz się do newslettera!