Zygmunt Mirga z Nowego Targu w 1951 roku dostał od swojego ojca jedną trzecią majątku. Tyle samo przypadło jego bratu Józefowi. Resztę zachował ojciec. Na dowód tego ma odpowiedni akt notarialny. Dzięki temu dokumentowi ponad 30 lat temu mogli we trójkę wziąć potężny kredyt na budowę domu. I wspólnie go spłacali.
Po śmierci ojca jego część przypadła matce Zygmunta i Józefa. Ta bez ich zgody i, co gorsza, za ich plecami w 1976 roku zagarnęła ich część majątku. Rzekomo dzięki fałszywym zeznaniom obcych ludzi. Jeden z nich już nie żyje, a drugi ponoć przebywa w USA. Dwa tygodnie temu zmarł ponadto brat pana Zygmunta, Józef.
- Dopiero dwa lata temu, kiedy doszło po śmierci matki do podziału majątku na całą rodzinę, okazało się, że nie jestem właścicielem swojej części - wspomina Mirga. Teraz dom i ziemia mają być podzielone na sześć części pomiędzy resztę rodzeństwa pana Zygmunta. Okazuje się bowiem, że w urzędzie miasta jest protokół z przesłuchania dwóch świadków, którzy zaświadczyli na korzyść jego matki, że majątek należy tylko do niej i nie było żadnych podziałów. - To przecież oszustwo - mówi zrozpaczony. - Czy to możliwe, że bez mojej wiedzy zabrali mi moją część?
Jak wyjaśnia Zbigniew Gabryś, zastępca prokuratora rejonowego w Nowym Targu, w latach 70. takie było prawo. - Aby uregulować sprawy własnościowe na przełomie lat 60. i 70. można było na podstawie świadków w urzędzie miasta takie sprawy załatwić bez problemu. Jeśli właściciel ziemi nie został o tym poinformowany, to w ciągu 5 lat mógł się domagać wyjaśnienia. Niestety, jeśli tego nie zrobił, sprawa ta po tylu latach jest już przedawniona - wyjaśnia.
Pan Zygmunt niestety nie był w stanie nadzorować tego, co za jego plecami robi matka, bo ciągle był w rozjazdach. - Jestem muzykiem. W dzień budowałem dom, a w nocy grałem. Taką za to dostaję zapłatę - mówi.
Jedyne, co mu pozostaje, to czekać na rozstrzygnięcie sprawy spadkowej i ewentualnie rościć od pozostałych spadkobierców odszkodowanie za poniesione nakłady. - Jeśli np. wybudował dom, to może zażądać zadośćuczynienia za poniesione koszty - mówi prokurator Gabryś.