Nowy Targ. Kamienica przy ul. Szaflarskiej za chwilę się zawali na chodnik i ulicę. Właściciel ignoruje zagrożenie i urzędników

Kamienica od lat nie jest zamieszkała. Wcześniej była zasłonięta ogromną reklamą. Gdy ta zniknęła, okazało się, że budynek grozi zawaleniem. Znajduje się on bezpośrednio przy chodniku, którym można dość do nowotarskiego rynku. Jest to ruchliwy dukt - zarówno wśród pieszych, jak i zmotoryzowanych. W ostatnich dniach stan budynku zaczął drastycznie się pogarszać.

- Budynek po prostu się sypie w oczach. Tu warunki atmosferyczne zrobiły swoje. Nastąpiła daleko posunięta erozja materiału. Zaprawa pomiędzy cegłami nie spełnia już swoje funkcji - opisuje Gabriela Przystał, szefowa Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Nowym Targu.

Nadzór od miesięcy próbuje zmusić właściciela, by zadbał o budynek, który wpisany jest do gminnej ewidencji zabytków.

- Właściciel otrzymał już decyzję o konieczności zamontowania stałego ogrodzenia od strony ulicy, by wypadające ze ściany cegły nie stwarzały zagrożenia dla przechodniów i samochodów przejeżdżających ulicą Szaflarską. Nic takiego nie wykonał. Nie współpracuje z nami - mówi Gabriela Przystał z PINB. - Zostało nam wdrożone postępowanie egzekucyjne. Właściciel otrzymał upomnienie, a jeśli to również nie przyniesie efektu, otrzyma grzywnę w celu przymuszenia. A jeśli i to nie poskutkuje, pozostanie nam znaleźć firmę, która na koszt skarbu państwa zrobi zabezpieczenie - podsumowuje urzędniczka.

Ewentualna grzywna jaką przyjdzie zapłacić inwestorowi to od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Do czasu rozwiązania sprawy, na chodniku Powiatowy Zarząd Dróg - który zarządza ulicą Szaflarską, ustawił zapory blokujące przejście przy sypiącym się budynku. Te jednak nic nie dadzą, gdy zewnętrzna ściana runie na chodnik i na jezdnię. A to może oznaczać tragedię.

To już kolejna interwencja urzędników w sprawie zrujnowanego domu, który stoi przy ul. Szaflarskiej w Nowym Targu. Na początku z problemem borykali się miejscy urzędnicy, ponieważ właściciele zasłonił budynek gigantycznym bilbordem. Okazało się, że gigantyczny szyld był niezgodny z uchwałą reklamową w mieście. Bowiem w tej części miasta przepisy zabraniają umieszczania reklam, a tym bardziej tak kolosalnych rozmiarów. Jednak pomimo wezwania do usunięcia reklamy właściciel tego nie zrobił. Nałożona została na niego kara finansowa, a za każdy dzień zwłoki były naliczane odsetki. Do czasu aż billboard ostatecznie zniknął wyszło 180 tys. zł…

Grzegorz Watycha, burmistrz Nowego Targu mówi, że miastu nadal nie udało się odzyskać naliczonej kary. - Właściciel odwołał się od decyzji ws. kary. Nie zostało jeszcze ono rozpatrzone przez Samorządowe Kolegium Odwoławcze - mówi burmistrz.

Dodaje, że waląca się kamienica jest fatalną wizytówką miasta. Miasto jednak nie może nic w tej gestii zrobić.

- Coś jednak trzeba z tym zrobić, bo nie powinno się czekać aż budynek sam się rozsypie - mówi Watycha.