Pieniądze na usuwanie skutków powodzi członkowie rodziny burmistrza pozyskali z Małopolskiej Agencji Rozwoju Regionalnego w Krakowie. Z wniosku, który przedłożyli agencji, wynikało, że podczas powodzi w 2010 roku zalane zostały dwa lokale w kamienicy przy wiśnickim rynku - należącej do rodziny burmistrza. Informacje o szkodach przedstawione przez członków rodziny burmistrza potwierdził urzędnik z wiśnickiego magistratu - podwładny burmistrza. Były też faktury za roboty usuwające skutki powodzi.
W sumie rodzina dostała 100 tysięcy złotych (po 50 tys. na każdy z wniosków). Nie byłoby pewnie w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w centrum Nowego Wiśnicza nie było w 2010 roku żadnej powodzi. Potwierdzili to wszyscy mieszkańcy, z którymi udało się nam porozmawiać.
Ludzie przecierali oczy ze zdumienia, słysząc o co pytamy. Zaskoczony pytaniem był także właściciel kamienicy sąsiadującej z rzekomo zalanym budynkiem. - Jakim cudem woda miałaby się tu dostać, jesteśmy przecież na wzniesieniu. Ani w 2010 roku, ani nigdy wcześniej, ani później nie było tu powodzi - zapewnia nas Adam Wójcik.
Taki stan rzeczy potwierdziło też śledztwo prokuratorskie. Podczas tego postępowania przesłuchano nie tylko wnioskodawców, ale także mieszkańców Wiśnicza, urzędników tamtejszego magistratu, a także przedstawicieli reprezentujących firmę, która miała wykonać remont.
- Ustaliliśmy, że dwie oso-by złożyły niezgodne z prawdą oświadczenia, co do powstałych szkód. Wprowadziły też w błąd MARR, co do zakresu wykonanych prac - wylicza Waldemar Malec z Prokuratury w Dąbrowie Tarnowskiej.
Śledczy ustalili, że z prawdą minęli się nie tylko wnioskodawcy. Wątpliwości budzą też ustalenia urzędników wiśnickiego magistratu, którzy potwierdzili wystąpienie szkód. Prokuratura wyjaśnia też udział w sprawie właścicieli firmy budowlanej, którzy wystawili fikcyjne faktury.
- Powołany przez nas biegły potwierdził, że w kamienicy były wykonane jakieś prace, ale na pewno nie było to usuwanie skutków powodzi - zapewnia prokurator Malec.
Śledztwo dobiega końca.- Przygotowujemy się do przedstawienia zarzutów. Wszystko wskazuje na to, że w ciągu najbliższych dwóch tygodni usłyszy je co najmniej 5 osób - zapowiada prokurator Malec. Za wyłudzenie pieniędzy grozi wnioskodawcom nawet 8 lat więzienia.
Tą bulwersującą sprawą żyje całe miasteczko. Ludzie nie mogą zrozumieć, jak można było sięgnąć po pieniądze, które należały się naprawdę potrzebującym.- Wiele osób podczas powodzi potraciło przecież całe dobytki i dostali raptem po 6 tysięcy złotych. W tym przypadku wyłudzono aż 100 tysięcy. To godne potępienia działanie - mówi Adam Wójcik.
Stanisław Gaworczyk nie chciał wczoraj z nami rozmawiać na temat prowadzonego postępowania. - Nic na ten temat nie wiem - uciął.
- To porozmawiajmy na temat pieniędzy, jakie członkowie pana rodziny dostali z MARR...
- Proszę ich o to pytać - odpowiedział burmistrz.
Burmistrz nie chciał dać nam wczoraj telefonu kontaktowego do rodziny.
- Proszę zadzwonić później - zakończył rozmowę szef lokalnego samorządu.
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+