W czwartek (21 lutego) w polskim sejmie odbyła się debata na temat bezpieczeństwa konsumentów kupujących mięso. Stało się tak po tym jak około 3 tygodnie wcześniej telewizja TVN (w programie Uwaga!) opublikowała materiał pokazujący jak w kilku ubojniach na terenie kraju (m.in z Nowego Sącza) wykrawano mięso z chorych (np. na raka) krów i koni. To trafiło później nie tylko do polskich konsumentów, ale i na stoły w całej Europie.
W trakcie czwartkowej debaty wystąpił Paweł Niemczyk - Główny Lekarz Weterynarii. W swoim wystąpieniu ten wysoko postawiony urzędnik powiedział, że podczas kontroli weterynaryjnych w całej Polsce, znaleziono nieprawidłowości w dwóch ubojniach. Jedna z nich mieści się w powiecie nowotarskim.
W związku z tym w piątek od rana dziennikarze "Krakowskiej" i "Dziennika Polskiego" próbowali dowiedzieć się o który zakład chodzi (w powiecie nowotarskim działają trzy ubojnie). Początkowo wszystko wskazywało, że ta informacja to pomyłka głównego weterynarza kraju. Zarówno powiatowy inspektor weterynaryjny z Nowego Targu (Krzysztof Gałązka) jak i szefowa miejscowego sanepidu (Jolanta Bakalarz) tej informacji zaprzeczali.
- To nie my zamykamy ubojnie tylko Wojewódzki Inspektor Weterynaryjny, ale gdyby ten wydał taką decyzję to my zostalibyśmy o niej poinformowani by kontrolować czy ich produkty dalej nie wychodzę na rynek - mówiła Bakalarz. - Dlatego o zamknięciu ubojni na naszym terenie nie może być mowy.
Skąd więc wzięły się słowa głównego szefa IW w Polsce?
- Faktycznie podczas kontroli w jednej z ubojni w powiecie nowotarskim znaleźliśmy nieprawidłowości - mówi lek. wet. Grzegorz Kawiecki, zastępca wojewódzkiego inspektora weterynaryjnego w Krakowie.
- Nie mogę zdradzić jakiego typu były to uchybienia i o który dokładnie zakład chodzi. Wyjaśnię jednak, że właściciel tej ubojni gdy dowiedział się o naszych odkryciach zadeklarował, że do czasu wyjaśnienia wszelkich wątpliwości sam zawiesi pracę zakładu. W tej sytuacji my nie musieliśmy mu administracyjnie zakazywać pracy. Koniec końców finał sprawy jest jednak taki, że to przedsiębiorstwo mięsne nie działa.
O który zakład może chodzić? Wg. naszych nieoficjalnych informacji może to być ubojnia w Spytkowicach. Zadzwoniliśmy do niej. - To, ze zostaliśmy zamknięci przez WIW to nieprawda - mówi osoba, która odbiera telefon. - To paskudne plotki i pomówienia - dodaje, ale na pytanie o to czy w takim razie zakład pracuje pełną para staje się nerwowa i opryskliwa. Nasza rozmówczyni nie chciała się też przedstawić i rzuciła słuchawką.
Pozostałe dwa zakłady uboju bydła jasno zadeklarowały, że pracują pełną parą i podczas kontroli na ich terenie WIW nic nie odnalazł.
Jeśli chodzi o inne regiony Małopolski to np. na terenie Sądecczyzny działa dziewięć ubojni. Wszystkie zostały skontrolowane przez Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Nowym Sączu.
- W niektórych przypadkach stwierdziliśmy niewielkie uchybienia i nakazaliśmy ich poprawę - podkreśla Włodzimierz Janczy, zastępca powiatowego lekarza weterynarii w Nowym Sączu. - Jednak nie były one aż tak poważne, żebyśmy musieli nakazać zamknięcie jakiegoś zakładu.
ZOBACZ KONIECZNIE
FLESZ: Zgnilizna i padlina. Czy mamy problem z jakością polskiego mięsa?