Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odkrywca nowej generacji

Maria Mazurek
Dr Jerzy Domżał z Katedry Telekomunikacji Akademii Górniczo-Hutniczej. Ma tylko 35 lat, a na koncie kilka zgłoszeń patentowych i stypendium na Stanford University w Stanach Zjednoczonych
Dr Jerzy Domżał z Katedry Telekomunikacji Akademii Górniczo-Hutniczej. Ma tylko 35 lat, a na koncie kilka zgłoszeń patentowych i stypendium na Stanford University w Stanach Zjednoczonych Fot. Andrzej Banaś
W Krzemowej Dolinie możemy nauczyć się, że nauka to biznes - mówi dr Jerzy Domżał z AGH.

Czy naukowiec może być biznesmenem?
Naukowiec powinien przede wszystkim skupiać się na badaniach, bo to jest jego praca. Ale nie powinien żyć oderwany od biznesu, szczególnie jeśli prowadzi badania stosowane. Ministerstwo nauki już jakiś czas temu to zauważyło; zaczynają pojawiać się możliwości, różne stypendia, programy dotyczące komercjalizacji nauki.

Komercjalizacji nauki!?
Biznesowego wykorzystania dorobku naukowców.

Mamy z tym problem?
Rankingi pokazują, że mamy. Ale to jest do nadrobienia. To wcale nie jest tajemna wiedza, tylko u nas tego po prostu nie było, również za sprawą uwarunkowań polityczno-historycznych. I dziś musimy się uczyć.

Mamy mało zgłoszeń patentowych?
Akurat zgłoszeń patentowych z sektora akademickiego mamy stosunkowo dużo, więcej niż np. Niemcy. Ale problem tkwi gdzie indziej: te zgłoszenia nie przechodzą w komercjalizację. Naukowcy są coraz bardziej aktywni w zgłaszaniu patentów. Ale gorzej z pójściem o krok dalej, tym bardziej, że jest to krok trudniejszy. I mimo że z pomocą przychodzą Centra Transferu Technologii, wciąż jest dużo do zrobienia.

Jest problem z mentalnością naukowców, któym nie wypada się dorobić, którzy mają misję?
My, młodzi naukowcy, zaczęliśmy pracę już w innych czasach, i nas ten problem nie dotyczy w takim stopniu. Więc ja tego problemu tak nie odczuwam, tym bardziej że AGH jest jednym z liderów komercjalizacji w Polsce, u mnie na wydziale kadra jest młoda, a wszyscy są zaangażowani w jakieś projekty.

Pan mówi, że AGH nie ma z tym problemu. Ale kiedyś zapytałam profesora właśnie z AGH o to, czy jego podwładni są przebojowi, czy potrafią przekonywać przedsiębiorców. On odpowiedział mi na to: w nauce nie trzeba być przebojowym. To chyba trochę wsteczna postawa.
Nie mówię, że w ogóle nie mamy z tym problemu, ale że ten problem jest stosunkowo mniejszy niż na innych uczelniach. Niektórym naukowcom czasem trudno przestawić się na nowy system. Wcześniej szereg instytucji badawczych było nastawionych na dydaktykę. Kiedy wszedł system grantowy, nie wszyscy byli w stanie szybko "wsiąść do odjeżdżającego pociągu". A jeśli ktoś do niego nie wsiadł, trudno mu będzie dogonić go na kolejnej stacji.

To jak to jest z tymi naukowcami? Muszą być charyzmatyczni?
Powinni być charyzmatyczni, kreatywni, praktyczni. Pamiętać, że tworzą rozwiązania dla ludzi. Nie odklejać się od rzeczywistości.

Jak z tym jest w Stanach?
Wiele od nich możemy się nauczyć.

Pan w zeszłym roku spędził 9 tygodni w Dolinie Krzemowej, był Pan stypendystą ministerialnego programu Top 500 Innovators. Co to za program?
Założenie jest proste: na przestrzeni kilku lat Ministerstwo wysyła do Stanów 500 młodych, polskich naukowców, którzy chcą zajmować się komercjalizacją badań. Ja byłem na Stanford, w Kalifornii. Tam uczyliśmy się o procesach patentowych, o tym, jak przebić się do inwestorów, też tamtejszych, zdobywaliśmy umiejętności miękkie, np. w zakresie autoprezentacji, kreatywności, rozwiązywania konfliktów. W ramach tych szkoleń zwiedziłem siedziby wielkich, prestiżowych firm: Cisco, NASA, Google. Do tego doszły krótkie, tygodniowe praktyki - w moim przypadku na Stanford University.

Wracacie do kraju, i co dalej?
I dalej przenosimy te amerykańskie standardy do Polski. Uczymy innych młodych naukowców. Ja zaangażowałem się w pracę przyministerialnej Rady Młodych Naukowców, która opiniuje różne projekty, konkursy dla młodych naukowców i proponuje nowe rozwiązania, jak ma funkcjonować nauka w Polsce.

Młodym naukowcem jest się do kiedy?
Według obecnie obowiązujących przepisów kwalifikujących naukowców do różnych programów - do 35 roku życia. Dlatego Rada Młodych Naukowców chce zmienić ten próg na 7 lat po doktoracie, ale nie dłużej niż do 12 lat prowadzenia całej kariery naukowej. Bo to przecież nie wiek świadczy o tym, czy ktoś jest "świeżym" naukowcem. A co z tymi, którzy musieli przerwać karierę naukową lub zaczęli ją później, po kilku latach zdobywania doświadczenia w przemyśle?

Albo z kobietami, które rodziły dzieci? O ile 35 letnia kobieta jest bardzo młodym naukowcem, to bardzo młodą matką już niekoniecznie.
Tak. Znam zresztą ten problem; moja żona to przerabiała.

Pan zgłosił kolejny patent, dotyczący połączeń internetowych. Na czym to ma polegać?
W skrócie: ja i mój zespół opracowujemy routery nowej generacji. Dziś transmisja danych w Internecie odbywa się z reguły jedną ścieżką, np. bezpośrednio z Krakowa do Warszawy. Jeśli zastosujemy alternatywne ścieżki, np. przez Katowice, Internet ma szansę być szybszy i tańszy. Z rozwiązaniem chcemy dotrzeć nie tylko na polski rynek, ale do krajów Azji, Europy Zachodniej, USA.

Jak dociera się do inwestorów? Przecież nie pukając w drzwi prezesów wielkich firm?
Ja wykorzystuję przede wszystkim kontakty, które zdobyłem w Stanach. Ale można też korzystać z pomocy CTT. Mamy też na AGH kogoś takiego jak broker innowacji, w sumie w całym kraju takich ludzi jest 30. Mają oni kojarzyć naukowców z inwestorami.

Jest taki pomysł, żeby to naukowiec, a nie uczelnia, była właścicielem patentu.
Tak, słynne "uwłaszczenie naukowców". Uważam, że to wychodzenie przed szereg.

Jak to? Gdyby Pana projekt wypalił, byłby Pan dzięki temu rozwiązaniu milionerem.
Z mojego osobistego punktu widzenia to rzeczywiście byłoby korzystne. Argumentuje się, że to ma pobudzić naukowców do działań, kreatywności. Ale jakoś w Stanach takiego systemu nie ma, a to Amerykanie są liderami w komercjalizacji. Włochy i Szwecja, u których funkcjonuje uwłaszczenie, choć w innej formie niż proponuje się w Polsce, wypadają na tle Stanów blado. Poza tym, widzę sporo niebezpieczeństw.

Jakich?
Czy naukowcy, chcąc się wykazać dokonaną komercjalizacją, nie będą sprzedawali swoich patentów poniżej ich wartości. Proponowane zapisy nie precyzują też wielu innych kwestii. Paradoksalnie, nierzadkie mogą być przypadki, gdy "uwłaszczenie naukowców" niekorzystnie wpłynie na wysokość zarobionych przez niego pieniędzy.

Ale może dzięki temu ci najlepsi zostawaliby na uczelni? Dziś chyba się to nie opłaca.
Myślę, że mimo wszystko na uczelniach zostają ci bardzo dobrzy. Jak nie najlepsi.

***
Dr inż. Jerzy Domżał, 35 lat, pracownik Katedry Telekomunikacji AGH. Stypendysta kilku projektów badawczych, o związku nauki i biznesu uczył się w Dolinie Krzemowej. Członek Rady Młodych Naukowców przy Ministerstwie Nauki. Uznawany za jednego z najzdolniejszych naukowców młodego pokolenia zajmującego się rozwiązywaniami telekomunikacyjnymi. Prywatnie mąż i ojciec dwójki dzieci.

Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska