Odmówił przyjęcia niemieckiego obywatelstwa, choć generał SS Fritz Katzmann straszył go śmiercią. Odpowiedział tak: „Człowiek raz w życiu wybiera narodowość. Ja już wybrałem. Jako biolog znam zjawisko śmierci i myślę o śmierci, bo życie stało się smutne i beznadziejne. Więc możecie mnie zabić, albo mnie akceptować jako polskiego profesora narodowości polskiej”.
Czyż nie była to riposta na wskroś ‘polska’ – dumna i romantyczna? Wiedział, że odrzucenie Reichsdeutsche oznacza pożegnanie z nagrodą Nobla, do której był wcześniej nominowany aż 8 razy. Nie tylko bowiem opracował skuteczną szczepionkę na tyfus ale też proces jej wytwarzania. I - jako jedyny - potrafił kontrolować trudną technologię.
Żeby zrozumieć, jakiej skali było to osiągnięcie, musimy pamiętać o dwu sprawach.
Dwaj inni naukowcy – Amerykanin Howard Taylor Ricketts oraz Austriak Stanislav Provázek – zarazili się podczas prób stworzenia szczepionki i zmarli. Dla ich upamiętnienia nazwano bakterię tyfusu plamistego Rickettsia prowazekii. Po wtóre zaś: tyfus przerażał bardziej niż dziś AIDS. W pierwszej ćwiartce XX wieku - tylko w Europie - tyfus zabił ponad 3 miliony ludzi. Nie było nań lekarstwa, choć już wiedziano, że tyfus roznoszą wszy. Weigl rozpoczął swoje badania w czasie I wojny, kiedy powołany do wojska jako parazytolog, pracował w szpitalu wojskowym w Przemyślu.
Aby uzyskać szczepionkę hodowano wszy. Weigl eksperymentował pasienie wszy na zwierzętach, lecz bez powodzenia. Musiał odwołać się do ludzi. Do uda przytwierdzano, klatkę 2,5 na 5 cm pełną wszy, które przez specjalną siatkę stołowały się przez 45 minut. Potem wszy zakażano tyfusem dojelitowo używając do tego wymyślonej przez Weigla szklanej pipetki o grubości 0,1 milimetra. Następnie robiono szczepionkę z preparowanych jelit. Wbrew drastycznemu opisowi cały proces przebiegał sprawnie, choć wymagał rygorystycznej higieny.
Wszyscy śmiertelnie bali się tyfusu, ale najbardziej generałowie. Tyfus lubił wojnę, bo wszy lubiły wojnę. Zarówno Sowietom jak Niemcom genialny naukowiec stawiał warunki. Dostarczał im szczepionki wiedząc, że rozpędzony tyfus zabija nie tylko wojskowych, ale głównie okupowaną ludność. W zamian uzyskał pełną swobodę doboru pracowników, a ci mieli gwarancje bezpieczeństwa. Tak uratował w swoim Instytucie 5 tysięcy osób. U Weigla pracowali matematycy lwowscy i Stefan Banach, geografowie Eugeniusz Romer i Alfred Jahn, biolodzy - Zbigniew Stuchly, Ludwik Fleck, Henryk Mosing i Henryk Meisel z żoną Rachelle, a także intelektualiści - Zbigniew Herbert, Andrzej Szczepkowski, Mirosław Żuławski, Artur Hutnikiewicz, czy Stanisław Skrowaczewski - po wojnie dyrygent Orkiestry Symfonicznej w Minneapolis. Niemal połowa pracowników Instytutu związana była z konspiracją: szef sztabu AK Karol Borkowiec, Tadeusz Garliński z Delegatury Rządu i ppor. Stanisław Babiak dowódca KEDYWu Okręg Lwów.
Wacław Szybalski, profesor onkologii w University of Wisconsin–Madison wspominał: „Było to stymulujące intelektualnie, lecz jakże surrealistyczne, słuchać dyskusji o granicach matematycznych, elementach teorii topologii i przestrzeni (teraz znanych jako "przestrzenie Banacha") i teorii liczb – podczas karmienia wszy”. Innego kalibru anegdotą jest opowieść o tym, jak podczas sowieckiej okupacji I sekretarz Komunistycznej Partii Chruszczow kusił Weigla miejscem w Akademii Nauk Związku Sowieckiego, przywilejami i obietnicą nowego laboratorium w Kijowie. Profesor odmówił.
Weigl „nie znał języka rosyjskiego, podobnie jak prawie cała ludność Lwowa” więc Stefan Szybalski był tłumaczem w kontaktach z sowiecką administracją i NKWD. „Po kilku kieliszkach wódki dzielili się opowieściami o przerażających przeżyciach w ZSRR i stalinowskim terrorze. Jeden, upiwszy się, dał pomocną radę: „Nigdy nie wstępuj do partii komunistycznej i zanadto nie kradnij. Jeżeli nie jesteś członkiem partii, zawsze będą cię namawiali do wstąpienia, ale jak wstąpisz i kiedyś cię z partii wyrzucą, to będziesz skończony. Jeżeli będziesz kradł za dużo, to cię wywiozą, ale jeżeli nie będziesz kradł w ogóle, to umrzesz z głodu – dlatego pamiętaj, abyś kradł tylko tyle, by przeżyć!”
Dodajmy, że fałszując dokumenty i biorąc na kuriera własnego syna, Weigl wysyłał szczepionki do ‘lasu’ i do gett, co opisali prof. Ludwik Hirszfeld i Władysław Szpilman. A po wojnie władze komunistyczne udaremniły przyznanie Rudolfowi Weiglowi Nagrody Nobla, do której w 1948 r. został zgłoszony przez Akademię Szwedzką.
