FLESZ - Firmy mają problem. Dlaczego? Zobacz wyniki badania

Na początku 2011 roku Igor Herbut wybrał się ze swoim kuzynem Adamem Horoszczakiem na casting do telewizyjnego talent-show „Must Be The Music”. Stojąc w kolejce na przesłuchanie dwaj młodzi Łemkowie poznali się z trzema podobnymi im Polakami. Od słowa do słowa – i postanowili założyć zespół. Dlatego podczas przesłuchań zaprezentowali się już pod nazwą LemOn. Igor wykonał łemkowską piosenkę „Litaj ptaszko”, która spodobała się jury. Potem grupa pokonała kolejne etapy i zwyciężyła w finale za sprawą kolejnego utworu tego rodzaju – „Dewiat”. To otworzyło LemOnowi wrota sławy.
- Program był tylko drogowskazem – to nie było tak, że po jego wygraniu nagle wpuszczono nas do pokoi ze złotymi klamkami i złotymi pisuarami w środku. Zwycięstwo otworzyło przed nami kilka dróg – ale to my sami musieliśmy wybrać, którą z nich podążymy. Trzeba było z wielu rzeczy zrezygnować i włożyć wiele pracy, aby ostatecznie odnieść sukces – tłumaczy nam Igor Herbut.
Po zwycięstwie w „Must Be The Music” młody zespół musiał zacząć wszystko od zera: przygotować repertuar, wystartować z koncertami i nagrać pierwsze utwory. Szybko okazało się, że chłopcy świetnie sobie radzą. Z powodzeniem wystąpili na festiwalu w Sopocie i zarejestrowali debiutancką płytę. Krążek zawierał oryginalną muzykę, łączącą łemkowski folklor z nowoczesnym rockiem. Nic dziwnego, że okazał się bestsellerem i pokrył się podwójną platyną.
- To, gdzie się urodziłem i wychowałem, bardzo mocno na mnie wpłynęło. Z jednej strony sam krajobraz: przestrzeń, góry, lasy i łąki, a z drugiej – łemkowskie śpiewy, wokalne polifonie, prawosławne obrzędy. Oczywiście dzisiaj jestem już innym człowiekiem, w innym miejscu mojego życia. Znalazłam sobie inny świat, w którym jestem szczęśliwy. Nie zapomniałem jednak skąd pochodzę – podkreśla Igor Herbut.
Mimo udanej kariery i nagrania czterech płyt, w zeszłym roku wokalista LemOna nagrał debiutancki album solowy. „Chrust” zainspirowały wydarzenia z życia prywatnego artysty, który kilka miesięcy wcześniej po raz pierwszy został ojcem. Płyta zawierała intymne piosenki, zaaranżowane niemal wyłącznie na głos i fortepian. Wydawnictwo spotkało się z ciepłym przyjęciem, ale jego autor nie mógł wyruszyć na promującą je trasę koncertową ze względu na pandemię. Stało się to dopiero tej jesieni – i w ramach tego tournée piosenkarz zawita również do Krakowa.
- Ja po prostu tak czuję muzykę i tak ją tworzę. Wokalnie jest na płycie dosyć wszechstronnie: jest bowiem bardzo intymnie, ale też jest tam pokazany mój pazur. W ostatniej części pokazuję wręcz całą skalę swojego głosu. To może zabrzmieć śmiesznie, ale po raz pierwszy wszystkie utwory na mojej płycie naprawdę mi się podobają – deklaruje Igor Herbut.