Oczywiście, ale przy takim krążeniu w nim różnych tematów, racji i wspomnień, wszystko może się zdarzyć. A, jak zauważają dyskutujący ze mną widzowie, dostaje się w tej opowieści wszystkim. Nawet pytają mnie, czy nie dzieje się to zbyt mechanicznie? Może trochę - odpowiadam, ale pozwala mi to zachować wolność. Nikt mnie nie posądzi, że po którejś stronie się opowiadam. Bo wtedy kończyłaby się sztuka, a zaczynała propaganda. A ja tymczasem stoję sobie wciąż na ostrzu tej brzytwy, ale jestem wolny… dostrzegam w każdej sprawie i plusy, i minusy.
O motyw żydowski - pytają mnie najczęściej, więc nie tylko jest obecny, ale pewnie również "widoczny". Mówię wtedy: proszę dokładnie przeanalizować ten wątek. Jest wielostronny. Przecież dziwna analiza sceny "Rachela - Poeta" z "Wesela" , przez pedagoga żydowskiego jest co najmniej dwuznaczna. Np. jego reżyserskie rady dla dziewczynki grającej Rachelę: ty się go boisz, bo to Polak jest… A potem, gdy Rachela mówi: "proszę poetyczności wysłuchać…", to nauczyciel komentuje: tak, ty im możesz poezję dać, bo oni jej nie widzą, oka takiego nie mają. A potem następuje ekstremalna kwestia ojca: jak Eliasze, Proroki - to Żydzi, a jak rabusie - to Polacy… tego dzieci uczycie?
Teraz na Festiwalu Kultury Żydowskiej czytałem "Szoszę" Singera. Dzieje się w Warszawie przed wojną. A w opisie jest tak, jakby tam nie było ani jednego Polaka. Mało - główny bohater jest literatem, ale nie interesuje go Ziemiańska, czyli kawiarnia, gdzie się literaci spotykali, nie istnieją dla niego "Tuwimy", czy "Lechonie". Pisze do teatru, ale jest tylko teatr żydowski. Poza Warszawą żydowską - jest pustynia. Gdy to czytasz, to myślisz, jak to było z ewentualną symbiozą? My otwieramy Muzeum Historii Żydów, a tu, czytasz - było "puste pole". Ale, wyrażając podobne uwagi i niepokoje wobec owej zamkniętej odrębności, byłbym natychmiast posądzony o antysemityzm.
Niedawno byłem zaproszony razem z Olgą Tokarczuk ( były też panie z Gminy Żydowskiej) do programu w TVP Kultura. Prowadziła ten program Katarzyna Janowska. Pokazała figurkę z Emaus, Żyda z pieniążkiem i zapytała: jaką asocjację to w Państwu wywołuje?
Panie się rzuciły, że to uwłaczające, pogardliwe, antyżydowskie itd. Byłem zdumiony. Powiedziałem, że mieszkałem w Krakowie przy ulicy Emaus, tam w każdym roku był odpust, na którym taką figurkę można było kupić. Z taką figurką zrosłem się od dzieciństwa i nie budzi to we mnie żadnych złych skojarzeń.
- Ale ma pieniądz w ręce - panie na to. A ja: to co, że ma?
Po programie podeszła do mnie szefowa Gminy Żydowskiej i mówi: - Tak mi smutno, że ta figurka nie zrobiła na panu wrażenia. - Ale niech pani doceni moją szczerość - ja na to. - Bo dzisiaj przez to zacietrzewienie, wszystko urosło do symbolu antysemityzmu.
Wspomniałem nawet, że gdy jestem w Łodzi w czasie realizacji filmu, to chodzę na kolację do restauracji "Anatewka" i po każdej kolacji dają mi na pamiątkę taką właśnie figurkę. A że w ręce figurka ma pieniążek? To ma kogokolwiek obrażać? W szkole miałem kolegę, o którym wiedziałem, że jest Żydem. I to był jedyny kolega u nas w klasie, który zawsze wiedział, jakie są notowania giełdy nowojorskiej. Myśmy w ogóle nie wiedzieli, co to jest giełda, a on miał rodzinę w Nowym Jorku, tam zresztą potem wyjechał, i wiedział. Czy to miałoby go obrażać? Dlatego chciałbym doczekać czasu, gdy mógłbym się podzielić swoimi poglądami, które nie zawsze musiałyby być tylko gloryfikujące. To byłyby piękne czasy!
Wyniki wyborów 2014. Powyborcza mapa Małopolski. Komu wyborcy zaufali, komu podziękowali
Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Youtubie, Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!