Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Okiem Jerzego Stuhra. O korzeniach i historii

Jerzy Stuhr
Wśród nominowanych do Oskarów sporo było filmów sięgających do przeszłości. Od znajdowania irlandzkich korzeni w Ameryce, w filmie „Brooklyn”, aż do węgierskiego spojrzenia na obóz koncentracyjny Auschwitz, w „Synu Szawła”. Jak to jest z tym szukaniem korzeni poprzez film? W naszym kraju, który zawsze miał wielką kinematografię historyczną, politycy teraz wymyślili, że film historyczny pomoże przeszłość pisać na nowo. Co Pan o tym myśli?

Myślę, że „kino” i „historia” zawsze z sobą współpracowały. Nie tylko u nas, ale na całym świecie, choć nigdzie pisanie historii na nowo nie mogło być zaletą. Raczej powrót do niej mógł być i bywał odkrywczy. A to dlatego, że wydarzenia historii są znane i nikt nie powinien ich zmieniać - ale ciągłe znajdowanie ich, przez każde kolejne pokolenie - jest związane z szukaniem swoich korzeni, a więc swojego indywidualnego miejsca w tej wielkiej historii.

To fascynujące hobby „szukania korzeni” dotyczy nie tylko dzisiejszych ludzi i nie tylko u nas. Więc tu widziałbym indywidualne podłączenie się do wielkiej historii. Nie zmieniamy wydarzeń, ale znajdujemy nową barwę własnych korzeni.

Dlaczego to szukanie korzeni jest tak popularne i tak frapujące? Przyczyny mogą być różne. Może czujemy się sztucznie wtłoczeni w jakieś ramy globalne, przeciwko którym chcemy zaprotestować? Naturalną formą przeciwstawienia się temu ujednoliceniu jest znajdowanie własnej odmienności. A cóż może bardziej nas różnicować, niż własna historia, która jest na pewno zawsze odmienna od historii innego kraju.

Najlepiej to widać w Ameryce, gdzie naród jest przecież stosunkowo młody i powstał z wielu tradycji narodowych, jako naród emigrantów. Nawet tam, każdy zaczyna szperać we własnych papierach i często odkrywa, że ten pochodzi z Irlandii, jak bohaterka oscarowego „Brooklynu”, a ktoś inny pochodzi z Europy Środkowej albo z Australii. Chociaż są więc jednym narodem, szanują swoją flagę i podkreślają wielkość Ameryki i szacunek dla niej, to zaczynają grzebać w swojej przeszłości, żeby pokazać tradycję, z której przyszli. Ludzie czują, że w ogólnej unifikacji trzeba znaleźć swój indywidualny ślad. Trzeba pokazać odmienność drogi do czasu obecnego. I tych wszystkich, którzy nas ukształtowali.

Ta potrzeba obrócenia się w odległą przeszłość ma jeszcze inne uzasadnienie: bo współczesność nie daje szansy na prawdziwą indywidualność. I właśnie tutaj sprawa staje się „podejrzana”. Bo wyrazem globalnej unifikacji jest i to, że dzisiaj zewnętrznie musisz być „taki sam” jak ktoś obok. Musisz nosić buty tej samej firmy, mieć ubranie z taką samą metką. Zaczyna się już w szkole. Jeśli do niej nie przyjdziesz w odpowiedniej marki obuwiu, to cię obśmieją. A jeszcze w krajach podatnych na modę, a Polska jest niestety takim krajem, chętnie imituje się „lepszych”, którym chcemy „dorównać”. Czyli jakiemuś popularnemu „żurnalowi mody” albo gwieździe filmowej.

Z jednej strony więc liczy się odmienność korzeni i konieczność chlubienia się własną historią - a z drugiej strony: istnieje wieczna konieczność lustrzanego odbijania na sobie wzorców, standardów i wyglądów. Jednym słowem jesteśmy wciąż narodem zakompleksionym i żaden polityk tego nie zmieni. To wieki muszą na to popracować! To, co nas tak naprawdę odróżnia, to nie wygląd zewnętrzny, ale właśnie korzenie, historia. Jej odmienność. A, żeby się naprawdę umocnić, trzeba tę odmienność, tkwiącą we własnej przeszłości przypominać. Oczywiście ta potrzeba przychodzi wraz z dojrzałością, gdy zależy nam na indywidualizacji własnej osoby i to poprzez własną tradycję. A ta może być atrakcyjna zawsze, bo jest barwna i niepowtarzalna. Szkoda by było, aby koloryt historyczny zmarnować. Może więc warto uświadomić sobie pewną prawidłowość: że im bardziej znamy naszą, nawet odległą, ale własną i rodzinną tradycję, tym mocniej umiemy przeżywać współczesność. To się sprawdza! Dlatego sztuka bywa tu przydatna. A więc i film, i literatura. Bo dawniej, gdy młodzi marzyli, to ich marzenia wyrastały z wzorów literackich. Teraz w dużej mierze mogą wyrastać z historii. Trzeba tylko chcieć się w nią włączyć.

Notowała: Maria Malatyńska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska