Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Około 50-tki u kobiet rośnie apetyt na seks, a u mężczyzn spada popęd

Halina Gajda
Halina Gajda
Prof. Andrzej Jaczewski: - To, czy się kiedyś zakochamy, zapisane jest od pierwszych chwil przyjścia na świat. To najważniejsza faza w życiu! Dzieci, które doznają tych czułości, wyrastają na wspaniałych partnerów, kochanków, którzy potrafią być czułymi i tę czułość okazywać
Prof. Andrzej Jaczewski: - To, czy się kiedyś zakochamy, zapisane jest od pierwszych chwil przyjścia na świat. To najważniejsza faza w życiu! Dzieci, które doznają tych czułości, wyrastają na wspaniałych partnerów, kochanków, którzy potrafią być czułymi i tę czułość okazywać Halina Gajda
O miłości, jej obliczach, chemicznych uwarunkowaniach oraz znaczeniu dzieciństwa w dojrzałym życiu uczuciowym rozmawiamy z prof. dr. hab. Andrzejem Jaczewskim, seksuologiem i pedagogiem.

Jest Pan profesorem, ma pan 88 lat, na seksuologii „zjadł” już Pan zęby. A zatem jakie są te oblicza miłości?

No cóż? Może być ich wiele. Pamiętam, jeszcze z czasu, gdy mieszkałem z rodzicami w Warszawie, że po sąsiedzku z nami żyło małżeństwo. Co chwilę z ich mieszkania dochodziły krzyki kobiety...

Maltretowana przez męża?
Przecież, gdyby jej nie bił, to by nie krzyczała. Moja mama, z wojskowym doświadczeniem zebrała sąsiadki, równie harde kobiety i podczas kolejnej „awantury” wkroczyła do ich mieszkania z zamiarem porachowania się z okrutnikiem. Poczekały na odpowiedni moment i wtargnęły z impetem do środka. Zastały kobietę na podłodze, w negliżu i jej męża, też nie do końca ubranego, który „okładał” swoją ślubną.

Domyślam się, że połamały facetowi kości...

Skąd! Kości omal nie połamała im owa niby maltretowana kobieta. Para była w szczycie uniesienia. O żadnej przemocy nie było mowy. Wściekli się na intruzów. Kochali się jak mało kto, ale jak łatwo się domyślić, para miała swoiste upodobania erotyczne. Długo musiałem tłumaczyć potem mamie, że miłość może się czasem objawiać również poprzez sadyzm czy masochizm.

Chciałam właśnie zapytać Pana profesora, jak to jest z tą miłością. To tylko reakcje chemiczne czy jednak coś więcej?
Owe „coś więcej” to jedno, ale nie ma siły - musi być jakaś substancja chemiczna, która decyduje, że wybieramy tego partnera, a nie innego.

Może to po prostu przypadek?

Przypadek? Nie sądzę. Jest taki czas w życiu, gdy mamy szeroki wybór, od błyszczących urodą do zupełnie przeciętnych. Coś się dzieje w głowie, że czasem za serce ujmuje właśnie ta przeciętność. Musi być jakaś substancja, która odpowiada za tę nielogiczność. Miłość więc to nic innego jak chemiczna burza w głowie. Jedni wierzą w hormony, inni w feromony...

Jak u zwierząt?

Dokładnie tak samo. Wiadomo nie od dzisiaj, że owe feromony, czyli takie bezwonne sygnały wpływają na zachowania seksualne. Zapach samca, samicy jest bodźcem, nad którym często trudno zapanować. Miałem kiedyś suczkę, którą w okresie rui zainteresował się znacznie większy od niej pies. Miłosne uniesienie skończyło się dla niej śmiercią. Po prostu się wykrwawiła. Gdy ją znaleźliśmy, nie zostało nic, jak ją zakopać. I tak się stało. Ów pies długo leżał w miejscu pochówku, po czym odkopał zwłoki. Kłopot mieliśmy z nim nielichy.

Dalej czuł te niby feromony?

Na to wygląda. Nie wiemy tak naprawdę, jak to jest z tymi feromonami u człowieka, ale trudno zaprzeczyć, że jedne osoby nas pociągają, inne nie. Zagadką jest, dlaczego tak się dzieje. Do tej pory nikomu nie udało się wyprodukować perfum o zapachu ciała. W przeciwnym razie mielibyśmy odpowiedź na pytanie o feromony. Nie wolno jednak zapominać, że zdolność do utrzymania więzi kształtuje się w człowieku we wczesnym dzieciństwie. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak wielką wagę ma to, co dzieje się z nami od chwili pojawienia się na świecie.

Sugeruje Pan, że niemowlęctwo determinuje to, co potem się dzieje w życiu?

Nie sugeruję. Jestem tego w stu procentach pewien. To, czy się kiedyś zakochamy, będziemy umieli żyć z drugim człowiekiem, ba - będziemy pragnęli życia z kimś innym. To wszystko zapisane jest od pierwszych chwil przyjścia na świat. To najważniejsza faza w życiu!

Dlaczego? Przecież wtedy mało z czego zdajemy sobie sprawę!

Bo jest to faza treningu dla dalszego rozwoju. Brak takiego treningu może zaowocować tym, że w ogóle nie wykształci się w nas potrzeba więzi, która jest przecież determinantą życia rodzinnego, ale też empatii, współczucia, życzliwości wobec innych. Ciągle powtarzam, że kontakt matki z dzieckiem - jej dotyk, głos, pieszczota, czułość, to coś bardzo, ale to bardzo istotnego. To jest właśnie ta pierwsza więź. Dzieci, które doznają tych czułości, potrafią je odwzajemnić. Mam też wrażenie, że wyrastają na wspaniałych partnerów, kochanków, których stać na bliskość fizyczną i takich, którzy potrafią być czułymi i tę czułość okazywać. Mam znajomego, który wychował się w domu dziecka, a więc z daleka od matki. Opowiadał mi, że co jakiś czas grupa mniej więcej piętnastu jego kolegów z tejże placówki spotyka się. Zwrócił mi uwagę, że tylko trójka spośród nich ma normalne, szczęśliwe rodziny. Reszta niby próbowała, ale nie wyszło im najlepiej. To o czymś świadczy.

Są potwierdzające to badania?

Nie ma niestety. Trzeba by bowiem badać dużą grupę osób, tak 50 plus. Sprawdzić, jak układało im się życie małżeńskie, rodzinne. Tu napotkalibyśmy pewnie opór - na takie zwierzenia mało kto ma ochotę. Zresztą mam przykład z własnego życia. Otóż przez kilka lat miałem w opiece dwóch braci. Mieszkali w domu dziecka w Sosnowcu. Na ferie, wakacje zabierałem ich stamtąd. Ich koledzy starali mi się przypodobać. Jakby chcieli powiedzieć: nas też zabierz.

Ta dwójka ułożyła sobie normalne życie?
Z tego, co wiem, to nie. Jeden miał nawet konflikt z prawem. Tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że szczęśliwe życie ma swoje podwaliny we wczesnym dzieciństwie.

Jak długo w takim razie trwa ta niemowlęca faza uczenia się?
Naukowcy szacują, że ten najbardziej krytyczny okres trwa do około półtora roku. Inni mówią, że nawet do końca trzeciego roku życia. Feministki zaraz się zdenerwują na to, co powiem, ale nie zważam na to. Dziecko powinno mieć jak najdłużej kontakt z matką. Żaden żłobek jej nie zastąpi. W ogóle żłobki powinny zostać zamknięte. Tak samo, jak domy małego dziecka.

Mocne słowa.

Nic nie poradzę. Tak myślę.

Wróćmy lepiej do miłości...

Właśnie. Ja tu o systemie społecznym, a pani potrzebuje materiału do gazety. Wie pani, że kiedyś jeden z naukowców, już nie pamiętam, ale chyba rosyjskich, rzucił hasło, że ślub powinien być jak kontrakt, zawierany na 25 lat. Z możliwością przedłużenia na kolejny okres.

Niby dlaczego na 25 lat?

Nie jest to takie głupie, jakby się wydawało. Otóż ślub zazwyczaj bierzemy jako dwudziestoparolatkowie. Ćwierć wieku później, mamy koło pięćdziesiątki. Pojawia się poważny kryzys związany z naszą fizjologią.

Spada libido...
Spada, ale u mężczyzn. U kobiet jest odwrotnie - dzieci odchowane, najważniejsze sprawy domowo-zawodowe załatwione. Są w okresie przekwitania, więc nie martwią się już o niechcianą ciążę. Rośnie apetyt na seks. Tymczasem u panów jest odwrotnie - testosteron spada, popęd wraz z nim. I pojawiają się kłopoty.

Panie - nie mówię, że wszystkie - zaczynają dostrzegać młodych mężczyzn, którzy zaspokoiliby ich pragnienia. Panowie zaś oglądają się za młodymi dziewczynami, najchętniej takimi, które o seksie nie myślą, bo bardziej potrzebują czułości, bliskości, adoracji. Gdy facet jeszcze ma przy tym gruby portfel - świat staje przed nim otworem.

Teraz to już zaczynamy generalizować. Przecież nie wszyscy się od razu rozwodzą albo zdradzają.

Nie mówię o rozwodzie formalnym, ale emocjonalnym. Fizjologia ma swoje prawa, których nie zmienimy. Wiem jedno - jeśli takiej parze uda się przetrwać te trudne chwile, jest wielce prawdopodobne, że będą razem do grobowej deski.

Przeczytałam gdzieś, że od pierwszego objawu zauroczenia do chwili pierwszego zobojętnienia mija od półtora roku do trzech lat...
Nie potrafię się do tego odnieść. Więcej do powiedzenia mieliby psychoneurolodzy, ale sądzę, że pewnie coś w tym jest. Czas uniesień jest równocześnie okazją do poznania partnera, jego słabych i mocnych stron, tego, jak radzi sobie w życiu, upodobań. Rachunek jest prosty - albo zostajemy, albo się zwijamy. Myślę, że zanim ludzie podejmą decyzję o ślubie, powinni ze sobą pożyć, pobyć.

Znowu profesor wchodzi na cienki lód.

Jestem już w tym wieku, że mi wolno (śmiech). Powiem więcej - niekorzystnie dobrane pod względem seksualnym małżeństwo nie ma przed sobą szczęśliwego życia. Bo nie da się normalnie funkcjonować, gdy jedno z nich chce seksu siedem razy na dobę, a drugiemu wystarczy siedem razy w życiu. Wiek nie ma tu znaczenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska