Lekarz pierwszego kontaktu nic niepokojącego u dziecka, które bardzo bolał brzuszek, nie stwierdził, ale rodzice, zaniepokojeni nienaturalnym zachowaniem malucha, postanowili poszukać pomocy dalej.
Trafili do Nowego Szpitala w Olkuszu. Tam, według ratownika medycznego prowadzącego wstępne rozpoznanie, gorączka i rozdzierające szlochy nie były podstawą do wizyty u szpitalnego lekarza. Rodzice byli jednak uparci. Na szczęście dla dziecka...
Czytaj także:**Małopolska zachodnia: potrzeba chirurgii dziecięcej od zaraz!**
Przez trzy godziny chłopczyk był badany przez trzech lekarzy, którzy nadal nie widzieli niepokojących symptomów. Wtedy rodzice pojechali z dzieckiem do Krakowa. Po drodze Staś zaczął tracić przytomność. Gdy dojechali do Szpitala im. Żeromskiego w Krakowie, tamtejsi lekarze po półgodzinnym badaniu stwierdzili u Stasia zapalenie wyrostka robaczkowego, już z zapaleniem otrzewnej.
W bardzo ciężkim stanie malec trafił na stół operacyjny. To uratowało mu życie. Dyrekcja Nowego Szpitala wyciągnęła już konsekwencje służbowe wobec swoich lekarzy i ratownika medycznego. - Zrobimy wszystko, by taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzyła - obiecuje Joanna Martis, dyrektorka Nowego Szpitala w Olkuszu. Jedną z form "kary" było osobiste wytłumaczenie się matce Stasia przez lekarzy. Według pani dyrektor lekarze zawinili nie tylko tym, że nie wykryli dolegliwości dziecka. - W naszym szpitalu nie operuje się tak małych dzieci. To dziecko, od razu i to karetką, powinno zostać wysłane do Krakowa - mówi dyrektorka Martis.
Polecamy w serwisie kryminalnamalopolska.pl: W Małopolsce kradnie się najchętniej niemieckie auta
Sportowetempo.pl. Najlepszy serwis sportowy
Korki w Krakowie - sprawdź mapę na żywo