Obie zbrodnie wydarzyły się w tym samym mieszkaniu w bloku w Olkuszu przy ul. Strzelców. Danuta F. miała tam nieduże lokum: przedpokój, kuchnia, pokój. I to tam w 1998 r. dokonała zabójstwa 46-letniego Marka F., z którym byli małżeństwem przez 27 długich lat.
- Ja tylko się broniłam przed jego atakiem - tłumaczyła na przesłuchaniu. Cios zadany nożem kuchennym w serce mężczyzny okazał się śmiertelny. Sąd Wojewódzki w Krakowie skazał wtedy Danutę F. na osiem lat więzienia, za dobre sprawowanie wyszła na wolność już po pięciu latach, w 2003 roku. Teraz kobieta podobnie tłumaczy się z drugiej zbrodni, której dokonała 12 maja 2009 r. Tym razem w trakcie awantury pozbawiła życia 57-letniego Mieczysława S. Nietrzeźwy mężczyzna miał ją uderzyć bez powodu.
- Wtedy w szale złości pobiegłam do kuchni, chwyciłam za leżący na stole nóż z 15-centymetrowym ostrzem i wbiłam go przyjacielowi w podbrzusze - relacjonowała policjantowi szczegóły makabrycznej zbrodni. Danuta F. spokojnie umyła nóż, przebrała się i umierającego zostawiła w mieszkaniu. Spokojnie wyszła z psem na spacer. Mężczyzna wykrwawił się na śmierć i przez cztery dni leżał na podłodze obok wersalki, na której kobieta spała.
Sprawa wyszła na jaw, gdy olkuscy policjanci w połowie maja 2008 r. zostali wezwani przez pracowników spółdzielni mieszkaniowej, których mieszkańcy bloku poinformowali, że straszny fetor wydobywa się z jednego z mieszkań. Na miejscu policjantom otworzyła niziutka, chuda, siwa, z workami pod oczami Danuta F. Zwłoki leżały na podłodze w pokoju.
Danucie F. postawiono zarzut zabójstwa, ale nie w warunkach recydywy, bo od zakończenia odbywania poprzedniego wyroku, minęło więcej niż 5 lat. Na procesie Danuta F. ponownie przekonywała, że to była obrona przed agresywnym partnerem. To także podnosił w mowie obrończej adwokat Maciej Lis.
- Moja klientka zadała tylko jeden cios, nie miała zamiaru zabić, nie godziła w serce, szyję. Wnoszę o zmianę kwalifikacji z zabójstwa na spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu skutkującego zgonem - mówił adwokat. Prokurator domagał się jednak surowej kary 25 lat więzienia. - Dla oskarżonej życie ludzkie nie przedstawia większej wartości, a atak nożem to sposób rozładowania frustracji - zauważył oskarżyciel publiczny.