Aby rozpocząć oglądanie interaktywnej galerii, wystarczy kliknąć kursorem w poniższy obrazek, a następnie przewijać stronę w dół:
W takim właśnie zaskoczeniu trwają do dzisiaj, bo skoro powiedziało się "a", zapowiedziało ze sceny, że opera na stałe zagości w stadninie, to danego słowa trzeba było dotrzymać. I gdy tylko przyjdą wakacje, czekają na operę z hucułami. W stadninie, jeśli chodzi o operę, nie ma rzeczy niemożliwych. Mało kto wcześniej wyobrażał sobie, że na plenerową scenę można przenieść "Straszny dwór" czy "Halkę". Okazało się, że efekt może być równie dobry, albo nawet lepszy, niż w prawdziwym teatrze. No i jeszcze jeden, niepodważalny argument - w prawdziwej operze dla prawdziwej bryczki zaprzężonej w parę koni nie ma miejsca. W Regietowie i owszem. I na tym polega nasza wyższość.
WIDEO: Opera w stadninie koni
Autor: Halina Gajda
W tym roku oglądaliśmy i słuchaliśmy "Barona cygańskiego" Johanna Straussa. Na scenie pojawili się artyści z teatrów wielkich w Łodzi i Warszawie, zagrała Orkiestra Romantica pod dyrekcją Wujtewicza, zatańczyli członkowie Zespołu Tańca Ludowego "Warszawa", zaśpiewał również chór teatru muzycznego w Lublinie. Nie mogło zabraknąć Roberta Dymowskiego, tym razem w roli Kalmana Żupana. Aktor jest stałym gościem w Regietowie i gołym okiem widać, że czuje się tu jak u siebie w domu. Zresztą, to on jest autorem żartobliwego porównania, że grają operę na końcu świata i trzy kilometry dalej. Kto nie był, niech żałuje!
By jak najlepiej oddać ducha opery, scenografia była trzykrotnie zmieniana. Stosowne rekwizyty przywieźli oczywiście artyści. Na scenie w Regietowie pojawiło się ponad stu pięćdziesięciu artystów, to nie tylko artyści operowi, ale również członkowie orkiestry Romantica, która grała podczas wieczoruAkcja skupia się wokół skarbu, który ukrył zmarły na wygnaniu węgierski wojewoda Barinkay. Tu nic nie jest niemożliwe - Cyganka okazuje się ukrywającą się księżniczką, skarb większy niż myślano, no i oczywiście wszystko kończy się happy endem.