- Egzamin na prawko zdałem w grudniu 2009 r., miesiąc później zacząłem sam jeździć samochodem. W sumie zrobiłem już kilka tysięcy kilometrów, obyło się bez wypadków. Oczywiście, że zdarzyło się, że przekroczyłem prędkość czy nie zatrzymałem się na stopie, ale z reguły trzymałem się przepisów - opowiada nam młody kierowca.
Nie ma swojego auta, zwykle pożycza je od rodziców lub siostry. 26 sierpnia br. jechał audi 80 z Mysłowic na Śląsku.
- Dość często jeżdżę tą trasą, więc wiem, które miejsca są szczególnie niebezpieczne. Tego dnia było ślisko i nie przewidziałem, że na takiej drodze łatwo można wpaść w poślizg. Mknąc dwupasmówką, na zjeździe na Kraków jak zawsze zredukowałem biegi i z prędkością 50 km na godzinę zbliżałem się do samochodu przede mną. Gwałtowne hamowanie okazało się błędnym manewrem, bo samochód z zaciągniętym ręcznym hamulcem dalej gnał po mokrym asfalcie jak po maśle - wspomina trudne chwile. Potem był huk, trzask, poczuł uderzenie prosto w passata.
- Najgorsze było to, że do tego momentu zawsze myślałem, że nic na drodze nie jest w stanie mnie zaskoczyć - przyznaje wprost młody kierowca. Do dziś pamięta, że po sierpniowej kolizji niesamowicie trzęsły mu się dłonie z nerwów. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Z poszkodowanym spisał notatkę o spowodowaniu kraksy i pojechał do domu.
- Teraz już wiem, że nie jestem tak dobrym kierowcą, jak początkowo myślałem - potakuje. Zgadza się, że rację mają ci, którzy mówią, że najważniejsze jest doświadczenie na drodze.
- Dlatego cieszę się, że "Gazeta Krakowska" prowadzi akcję uświadamiającą nie tylko młodych kierowców, jakie niebezpieczeństwa i zagrożenia czyhają na drodze. Osobiście nie omieszkam przeczytać więcej na ten temat - deklaruje 19-letni Adrian z Grojca.