Czytaj też: Problem z oscypkami na Krupówkach
Kontrole wszelkich możliwych służb, prokurator, sądy, wyroki. A to nie koniec, przed bacami batalia z fiskusem i biurokracją. Nic dziwnego, że po pięciu latach produkowania unijnego oscypka bacowie coraz częściej pytają, po co nam to było...
- Oczekiwania zarówno moje, jak i innych baców były pięć lat temu naprawdę wielkie - podsumowuje Jan Janczy, dyrektor Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu. - Byliśmy pewni, że gdy oscypek stanie się unijny, będzie to koło zamachowe dla całego regionu, że pobudzi to naszą gospodarkę, szczególnie rolną, oraz turystykę. Te oczekiwania nie spełniły się.
Przede wszystkim unijny oscypek miał być tym naszym sztandarowym produktem regionalnym, który miał trafić na unijne stoły i rynki. Nie trafił nawet na Krupówki. Tam zamiast certyfikowanego serka od pięciu lat królują podróbki, często wątpliwej jakości, smaku, koloru, bo maczane w kawie, produkowane na ilość i wyrabiane z krowiego mleka.
- Żadne służby, ani państwowe, ani samorządowe, nie zdołały przez pięć lat wyeliminować tego procederu - podkreśla dyrektor Janczy. - Mało tego, liczyliśmy, że po zarejestrowaniu oscypka na rynku pojawi się 60 procent tych spełniających wymogi specyfikacji. Okazuje się, że po pięciu latach mamy tylko 20 procent prawdziwych, reszta to podróbki. Doszło do tego, że nawet na odbywających się zimą targach żywności w Berlinie oficjalnie państwo nasze chwali się oscypkiem-podróbką, bo o tej porze roku oscypków prawdziwych nie ma. Owce się nie doją. Ot, chichot historii!
Bacom coraz mniej opłaca się produkować certyfikowane oscypki. Pieniądze za podróbki są takie same, a kontroli i sankcji nie ma. "Gnębieni" są tylko ci, co mają certyfikat świadczący, że spełniają wymogi unijne nałożone na producenta. - Od dziecka jo pas owce, na bacówce sie wychowoł. Downiej my oscypki pucyli i nic. Od oscypka nic sie nikomu nie robiło, a teroz demokracja i demokracja i bieda sie w papierach pogrzebać - narzekał podczas jednej z wielu kontroli Tomasz Król-Tomków, baca z Harendy. Na dowód pokazuje spory kuferek na papiery od doktorów, "weteryniorzy", inspektorów sanepidu. A to jeszcze nie wszystkie.
Dyrektor Janczy zaś dodaje, że ostatnio urzędnicy z Ministerstwa Rolnictwa wymyślili, że baca przed wyjściem na hale musi badać mleko, a to - jak twierdzi - jest niemożliwe. - Baca musi też notować, co i ile produkuje i ile sprzedaje. I to codziennie. Chyba by musiał zatrudnić sekretarkę! - podkreśla Janczy. - Urzędnicy chcą z bacy zrobić przedsiębiorcę. Straszą kasami fiskalnymi. A jak już fiskus wejdzie na bacówki, będzie po nich!
Wybieramy Ludzi Roku 2011. Zobacz listę kandydatów i oddaj głos!
Która stacja narciarska w Małopolsce jest najlepsza? Zdecyduj i weź udział w plebiscycie
Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!