Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatni telefon zadzwonił nad ranem. "Mamo, du...". I zapadła cisza

Marta Paluch
Monika od dziecka mieszkała w tym domu z matką i bratem.
Monika od dziecka mieszkała w tym domu z matką i bratem. fot. Marta Paluch
Zasań, niecałe 50 kilometrów od Krakowa. Wciąż nie wiadomo, kto zabił Monikę. Nie zasłużyła na taki los - mówią o 33-letniej Monice w jej rodzinnej wsi Zasań (powiat myślenicki). Do dziś nie mogą uwierzyć, że umarła zaledwie kilkaset metrów od domu, porzucona przy drodze. Czy ta matka dwójki dzieci, w ósmym tygodniu ciąży, została zamordowana?

Przy drodze, koło strumyka
Dom Moniki Z. stoi na końcu alei jabłoni, na górce. Duży, piętrowy, w brzoskwiniowym kolorze. Dziś mieszka tam tylko jej 74-letnia matka i brat zmarłej.

- Nie mogę jeszcze o tym mówić. Przed chwilą znowu karetka była u mnie - mówi schorowana matka Moniki. Bardzo przeżyła śmierć córki. To ona znalazła ciało.

Był 30 września, około godz. 6 rano. Pani Rozalia szukała córki, która nie wróciła na noc do domu. Poprzedniego dnia wieczorem dzwoniła do niej kilka razy. Zresztą, tu z nad ranem Monika dzwoniła do niej: - Mamo, du… - tu jej głos się urwał. Zapadła cisza.

Matka szukała córki we wsi. Kiedy wcześnie rano przechodziła drogą, niedaleko strumyka i przepustu, zobaczyła ciało córki.
Monika leżała na wznak, naga od pasa w dół, miała spodnie ściągnięte do kostek. Na prawym oku i skroni widniał ogromny siniak, ciało było podrapane.

Matka zawołała syna. Zadzwonili na policję.

Informacja o znalezieniu ciała błyskawicznie rozeszła się po wsi. Już rano wszyscy o tym wiedzieli.

Karetka z Myślenic zabrała ciało. Jeden z sanitariuszy pochodzi z pobliskiej Trzemeśni i znał Monikę. Widok zasiniałego ciała nim wstrząsnął. Mówił potem, że nigdy wcześniej nie widział tak zmasakrowanych zwłok.

Podobnie mówią ludzie, którzy oglądali ciało Moniki wystawione w trumnie. - Sąsiadka mówiła, że nos i szczękę Monika miała przekręconą na prawo, jakby ktoś ją kopnął z całej siły. Jak można było tak człowieka zostawić? - pyta mieszkanka wsi.

Jej dom leży najbliżej miejsca znalezienia zwłok, niecałe sto metrów.

Kobieta boi się o swoją córkę, która jest w podobnym wieku, a często wraca tą samą drogą co tragicznie zmarła.

- Wystarczy, że się trochę spóźnia, ja już panikuję, że coś jej się stało. Bo przecież Monikę ktoś tak skatował, prawda? - pyta.

Życie z wieloma zakrętami
Policja i prokuratura nie wykluczają zabójstwa. - Bierzemy pod uwagę wszystkie przyczyny śmierci: od chorobowej po morderstwo - przyznaje Bogusława Marcinkowska, rzecznik krakowskiej prokuratury.

Po to, by je zweryfikować, muszą prześwietlić życie zmarłej. A to było pełne zakrętów. - Szczęścia w życiu to ona nie miała - mówią we wsi.

Monika była najmłodsza z piątki rodzeństwa państwa Z. - W szkole nawet jej dobrze szło. Potem zawodówkę ogrodniczą skończyła, to w domu tak dbała o te kwiatki, rabatki robiła na balkonie, że miło było patrzeć - wspomina sąsiadka.

Monika była wysoka, taki "kawał baby", ale o łagodnych rysach. Mogła się podobać.

Poznała męża, Marka. Huczne wesele odbyło się dziewięć lat temu. Niedługo potem urodziła się ich córka - dziś chodzi do drugiej klasy szkoły podstawowej.

Małżeństwo nie trwało długo. Mąż odszedł, córka została z matką i babcią w Zasani. - Ale ojciec często przyjeżdżał do dziewczynki, nie można złego słowa powiedzieć, opiekował się, starał - mówi sąsiadka.

Potem Monika poznała Wieśka. Byli razem jakiś czas, z nim ma drugą córkę, dziś sześcioletnią. Ale i z nim się rozstała. Została sama z dwiema córkami, nadal mieszkała w rodzinnym domu.

Ludzie we wsi nie pochwalają takiego trybu życia. - Nie pochwalaliśmy, ale nikt jej z tego powodu nie robił przykrości. Każdy postępuje według swojego sumienia - mówi jedna z sąsiadek.

- Wprost jej w oczy nikt tego nie powiedział - zapewnia druga.

Po rozstaniu z Wieśkiem, Monika zaczęła zaglądać do kieliszka. - Nie wiemy, jaka była przyczyna. W zasadzie, mimo że żyjemy obok siebie, mówimy sobie tylko dzień dobry - opowiada starsza kobieta.

Czy Monika miała przyjaciół, kogoś, z kim spędzała czas? Co robiła w wolnym czasie? Gdzie chodziła? - Oni raczej nikogo nie odwiedzali - odpowiadają sąsiedzi. W międzyczasie jeden z jej braci zmarł, nie wiadomo, dlaczego. Zmarł też ojciec i dziewczyna została sama z matką i dziećmi.

Nie pamiętają, żeby Monika miała stałą pracę. Jeździła poza wieś, żeby opiekować się dziećmi, ale raczej tylko dorywczo. Ostatnio pracowała w firmie produkującej kiełbasy w Myślenicach. Ale niezbyt długo.

Tych dzieci wszystkim szkoda
- Ale nie wadziła nikomu, zawsze była miła. Nie robiła problemów - mówi mieszkaniec wsi.

Jeździła kilka razy się odtruwać do Nowego Targu. Przez to picie pod koniec ubiegłego roku jej córeczki umieszczono w domu dziecka.
- Strasznie mi było szkoda tych dziewczynek. Przecież mają także ojców, babcie... Takie śliczne, grzeczne dzieci, a zupełnie jak pieski zostawione... - mówi ciotka zmarłej.

- Tak się dobrze te dzieciaki uczą - dodaje Marian Pałka, wujek Moniki i jej chrzestny.

- A wie pani, że w niedzielę, kilka dni przed śmiercią, Monika była u nich, w Zakopanem, w tym domu dziecka? Spędziły ze sobą cały dzień - opowiada.

Wujek jest słaby i schorowany, na pogrzeb już nie doszedł. Cmentarz leży na stromej górce, trzeba się wysoko wspinać i przeciskać między grobami.

Grób Moniki jest w samym środku, do dziś zarzucony wieńcami i wiązankami kwiatów od córek, matki, braci, znajomych...
Roztacza się stąd widok na kościelną wieżę w Trzemeśni.

- Bardzo chciałbym wiedzieć, co jej się stało. Pani wie? - pyta Marian Pałka.

Policja też jeszcze nie wie. Ale rozpatruje kilka hipotez.

Dlaczego zginęła? Pytań nie brakuje. Monika była w ósmym tygodniu ciąży, gdy ją znaleźli. Pojawiły się domysły, że ojciec dziecka nie chciał, by się urodziło i mógł dopuścić się najgorszego.

Nieoficjalnie jednak wiadomo, że ten trop, przynajmniej na razie, nie okazał się trafny. Policja ustaliła, kim jest i już został przesłuchany.

Inna wersja zakłada, że dziewczynę mógł zabić ktoś inny. Policja na miejscu znalezienia kobiety znalazła ślady biologiczne - teraz badane jest ich DNA.

- Czekamy też na wyniki badań: toksykologicznych, wyniki sekcji zwłok i dokumentacji leczenia zmarłej - mówi Beata Antolska-Glac, prokurator rejonowy z Myślenic (to jednostka prowadząca postępowanie w tej sprawie).

Wtedy będzie można powiedzieć, czy ktoś zrobił zmarłej krzywdę.

Śledczy cały czas starają się ustalić także, kto jako ostatni widział kobietę w nocy, kiedy umarła. Na razie ze względu na dobro postępowania, nie udzielają bliższych informacji na ten temat.

Jest jeszcze inna wersja: zgon bez udziału osób trzecich. Wiadomo, że 33-latka cierpiała na astmę. A ta, w połączeniu z alkoholem, mogła wywołać atak. Czy mógłby być przyczyną śmierci, to ocenią biegli.

Co w takim razie z siniakami na ciele kobiety? A zwłaszcza wokół szyi, o których mówią ludzie, którzy widzieli ciało zmarłej?

Według fachowców, to nie przesądza sprawy i niekoniecznie musi świadczyć np. o uduszeniu. Takie ślady mogą powstać na martwym ciele od byle dotyku, nawet przy przenoszeniu ciała czy przy reanimacji. Mogą, ale nie muszą.

Życia przecież jej nie wrócą
Na pogrzebie Moniki zeszli się prawie wszyscy mieszkańcy Zasani i Trzemeśni. Przyjechały też jej córki z opiekunką z domu dziecka, a także pierwszy mąż.

- Jej już życia nikt nie wróci. Ale co będzie z nimi? Najbardziej mi tych dziewczynek żal - mówi ciotka Moniki.

Zobacz najświeższe newsy wideo z kraju i ze świata
"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska