Dla oświęcimianek prestiżowa była zwłaszcza wyprawa do Bytomia, na konfrontację przeciwko wicemistrzyniom Polski. O ile na początku sezonu dwa razy wygrała Unia, tak teraz po raz drugi z rzędu lepsze były bytomianki. Polonia niezwykle prestiżowo traktuje mecze z Unią, bo to oświęcimianki przerwały jej kilkuletnią dominację na krajowym podwórku.
Losy meczu rozstrzygnęły się na początku drugiej tercji. W jej pierwszych pięciu minutach oświęcimianki nieustannie grały w osłabieniu; pojedynczym lub podwójnym. Bytomianki, mające w swoich szeregach przecież wyborne snajperki, czyli Karolinę Późniewską i Magdalenę Czaplik, potrafiły to bezwzględnie wykorzystać, wyciągając wynik na 3:0. - Wiadomo, że po takich szybkich ciosach morale w moim zespole spadło – powiedział Robert Piecha, trener Unii.
W ekipie Unii nie kryli oburzenia interpretację przepisów przez sędziego. Bytomiankom uchodziły płazem takie zagrania, za które oświęcimianki wędrowały na ławkę kar. Zdziwienie wywołała kara dla Katarzyny Frąckowiak, którą odesłano za zahaczanie, a oświęcimianka chciała wyszarpnąć kij spod pachy przeciwniczki. Zatem to ona powinna zostać odesłana na karę za przytrzymywanie kija. - _Z sześciu goli aż cztery straciliśmy grając w osłabieniu _– zauważył Robert Piecha.
Z kolei w Tychach oświęcimianki dobrze wystartowały, bo w premierowej odsłonie, w ciągu 34 s, strzeliły dwa gole, ale miejscowe w połowie meczu doprowadziły do remisu. Jeszcze przed drugą przerwą przyjezdne odzyskały prowadzenie za sprawą Karoliny Churas. Z kolei w trzeciej odsłonie dała o sobie znać jedna z liderek Unii, Katarzyna Frąckowiak, która zdobyciem dwóch goli przesądziła o zwycięstwie przyjezdnych.