Justyna i Bogdan Korczykowie we wrześniu ub.r. kupili od kolei mieszkanie w bloku przy ul. Powstańców Śląskich w Oświęcimiu. Zapłacili 43 tys. zł.
By w nim zamieszkać musieli dodatkowo wydać 80 tys. zł na remont. I tak byli zadowoleni, bo wreszcie mieli własne cztery kąty w dobrej lokalizacji. Małżeństwo spłaca kredyt zacięgnięty na wymarzone lokum.
- Mieszkanie było zapuszczone, nie było łazienki, więc prace były kosztowne - wyjaśnia Justyna Korczyk. Najbardziej cieszył się ich nastoletni syn, który dostał swój pokój. Pomagał w remoncie, wybierał meble. Z końcem listopada ub.r rodzina się wprowadziła.
Ich spokój nie trwał długo. 18 grudnia okazało się, że muszą się stąd wyprowadzić. Wtedy wiszące na bloku tablice oferujące sprzedaż mieszkań zastąpiły informujące o zakazie użytkowania obiektu.
- Dostaliśmy pismo, że budynek jest w złym stanie technicznym - mówi załamana kobieta. To był szok dla wszystkich, którzy tu mieszkają - kilkunastu rodzin. - Gdybyśmy tylko wiedzieli wcześniej... Podobnie jak my, mieszkania kupiły tu cztery osoby - opowiada Justyna Korczyk.
Jej rodzina nie wie, co będzie dalej i czy jako współwłaściciele nieruchomości nie będą musieli ponosić kosztów remontu całego bloku. Kolej zaoferowała ludziom mieszkania zastępcze w Lublinie, Jaworznie i Łańcucie.
- Widziałam jedno z nich. Kamienica jest w jeszcze gorszym stanie niż nasza, a toaleta jest na polu - mówi Marta Tarasek, która w październiku wydała na remont swojego mieszkania 18 tys. złotych.
W sprawie konieczności wyprowadzki odbyło się już kilka spotkań z przedstawicielami kolei i zarządcą budynku.
- Za każdym razem słyszymy to samo: mamy się wyprowadzić - mówi pani Hanna, kolejna lokatorka. - A przecież wielu z nas nie ma sił na przeprowadzki. Jesteśmy starzy i schorowani, wielu ma tu pracę, a dzieci chodzą tu do szkół - zaznacza kobieta.
Kolej twierdzi, że dokłada wszelkich starań, aby pomóc mieszkańcom. Zaproponowali oni najemcom lokale zastępcze należące do PKP S.A. Łącznie przedstawiono 31 lokalizacji. - Warto zauważyć, że dwóch lokatorów skorzystało z tej propozycji, decydując się na przeprowadzkę do innego miasta. W przypadku, gdy lokatorzy nie chcieli skorzystać tej oferty, proponowano im podnajem lokali specjalnie na ten cel wynajętych przez Spółkę na wolnym rynku. Jeżeli czynsz przekraczałby dotychczasową opłatę, PKP S.A. zapewniłoby pokrycie różnicy jak i koszty przeprowadzki - informuje Maciej Bułtowicz z biura prasowego PKP.
Ludzie nie wiedzą jednak, co będzie dalej. Czy kolej zdecyduje się na remont budynku i będą tu mogli wrócić. Zapewniono ich jedynie, że jeśli znajdą mieszkania do wynajęcia, to dostaną pomoc przy przeprowadzce i części opłat. Mieszkańcy zastanawiają się dlaczego kolej nie interweniowała wcześniej.
- Wystarczyłoby, żeby blok był co jakiś czas remontowany, a nie raz na kilkadziesiąt lat - mówi Krystyna Taut. Niektórzy z nich twierdzą, że zabytkowa kamienica w dobrej lokalizacji jest bardzo atrakcyjna dla inwestorów. - Chcą nas stąd wyrzucić, bo jesteśmy kulą u nogi - mówi Władysław Majewski, który jest jednym z najstarszych mieszkańców osiedla.
Problemy mieszkańców zaczęły się po przeprowadzeniu ekspertyzy budowlanej, według której drewniane stropy bloku są w złym stanie.
- Przyszło kilku panów, podeptało po podłodze, popatrzyli na sufity, kontakty i poszli. Nawet się nie przedstawiali - mówią ludzie.
Mieszkańcy, którzy wykupili lokum na własność, złożyli odwołanie. Wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego w Krakowie na razie uchylił decyzję dotyczącą zakazu użytkowania budynku i przekazał sprawę do ponownego rozpatrzenia przez inspektorat w Oświęcimiu. Ekspertyza ma ponownie zostać przeprowadzona, tym razem bardziej szczegółowo i dokładnie. Ludzie mają nadzieję, że nie będą się musieli wyprowadzać. Na pewno jednak remont będzie konieczny. Czy kolej się na niego zdecyduje, tego nie wiadomo.