Średniego wzrostu, ostrzyżony na jeża 30-latek w zielonym dresie w milczeniu, ze spuszczoną głową wysłuchał wyroku Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Wcześniej w ostatnim słowie prosił o łagodne potraktowanie.
- Nie chciałem tego zrobić. Przepraszam rodzinę pokrzywdzonej - mówił z trudem. Podwyższenia kary dla niego domagali się z kolei krewni zamordowanej. - Prosimy o najwyższy możliwy wyrok - przekonywali.
Sąd jednak utrzymał w mocy orzeczenie I instancji, na mocy którego Tomasza G. skazano na 25 lat więzienia i zapłatę 20 tys. zł zadośćuczynienia rodzinie zabitej za ból i cierpienie po śmierci najbliższej osoby.
Tomasz G. był już w przeszłości karany, ale tylko za jazdę po pijanemu. Miał problemy z nadużywaniem alkoholu, chociaż w pracy cieszył się dobrą opinią. Z ustaleń prokuratury i krakowskiego sądu wynika, że feralnego dnia, 19 sierpnia 2007 r., Tomasz G. ps. "Gucio" rozstał się ze swoją dotychczasową partnerką, pokłócił się też z jej ojcem. Od południa pił z kolegami alkohol. Do domu z baru wrócił po północy. Wtedy zakradł się pod dom samotnie mieszkającej sąsiadki, którą znał od dzieciństwa. Wiedział, że kobieta niedosłyszy i nosi aparat słuchowy. Wybił szybę w ganku drewnianego domu i wszedł do środka.
Gdy znalazł się w pokoju, kobieta się obudziła. Nietrzeźwy oskarżony zarzucił jej na głowę kołdrę, dusił. Był dużo silniejszy, więc ofiara nie obroniła się przed agresywnym napastnikiem. Przed zabójstwem 30-latek jeszcze zgwałcił sąsiadkę. Wpadł, bo zostawił na miejscu zbrodni okulary i odciski palców, a na jego ubraniu znaleziono ślady krwi zamordowanej.
- Nie wiem, dlaczego to wszystko zrobiłem. Nie potrafię powiedzieć, co stało się w mojej głowie. Miałem dziewczynę i udane życie erotyczne. Nie wiem, po co poszedłem do sąsiadki - mówił śledczym. Zaprzeczył, by przeszukiwał dom kobiety i zabierał z niego jakieś pieniądze. Biegli lekarze wypowiedzieli się, że mężczyzna w chwili popełnienia zbrodni był w pełni poczytalny.
- Wymierzona kara jest adekwatna do wysokiego stopnia winy i społecznej szkodliwości czynu. Oskarżony działał z zamiarem bezpośrednim, nagłym. Zaatakował starszą, bezbronną kobietę, był agresywny, a pokrzywdzona umierała w strachu, cierpiąc ponad miarę - dodała sędzia Grabczyńska-Mikocka.
Jako okoliczność łagodzącą uznano przyznanie się oskarżonego do winy, ale, jak podkreśliła sędzia, w tej sprawie było więcej okoliczności obciążających i to one miały wpływ na ostateczny wymiar kary.