Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oszust zabrał oszczędności jako wnuczek

Lech Klimek
80-latka była przekonana, że rozmawia przez telefon ze swoim wnukiem, ale to był oszust . Twierdził, że spowodował wypadek i pilnie potrzebuje gotówki. Pieniądze odebrał "kolega".

- Usłyszałam: "Dzień dobry babciu, to ja, twój wnuczek" - relacjonuje 80-letnia pani Zofia z Gorlic, która padła ofiarą oszusta. - Zapytałam, który, bo mam ich kilku. Po czym sama nieświadomie podpowiedziałam temu oszustowi - Marcin? Myślałam, że to on, bo dzień wcześniej mój wnuczek mnie odwiedził. Mężczyzna potwierdził i tak się to już potoczyło - wzdycha.

Naciągacz podający się przez telefon za członka rodziny mówił, że potrzebuje pieniędzy. - Babciu miałem wypadek, to moja wina. On wezwie policję, jeśli mu nie zapłacę 7 tys. zł - usłyszała pani Zofia. Była pewna, że rozmawia z Marcinem. Z szafy wyciągnęła wszystkie oszczędności, czyli 6,5 tys. zł. Mężczyzna w słuchawce powiedział, że tyle wystarczy. - Mówił, że jest poobijany i sam nie zdoła przyjechać, więc wyśle kolegę - kręci głową pani Zofia. - A ja niemądra obcemu dałam te pieniądze, bo byłam pewna, że wnuczek mnie o to prosi.

Gdy kobieta przekazała gotówkę, niczego jeszcze nie podejrzewała. Kilka godzin później zjawił się u niej prawdziwy wnuk. Wtedy wyszło na jaw, że padła ofiarą oszusta. Mieszkanka Gorlic doskonale zapamiętała rysopis mężczyzny, który odebrał od niej pieniądze. Właśnie czeka na wyrok sądu.

- Nie chodzi mi nawet o to, by skończył za kratami. Chcę tylko, by zwrócił mi moje pieniądze - mówiła we wtorek na sali rozpraw gorlickiego sądu 80-letnia pani Zofia z Gorlic, która została oszukana metodą na wnuczka.Proces w sprawie naciągacza, który wyłudził od kobiety 6,5 tys. złotych, ma się ku końcowi. Na ostatniej rozprawie oskarżony o wyłudzenie pieniędzy Bernard M. się nie pojawił. Mężczyzna już wcześniej składał zeznania. Obrał on dość absurdalną linię obrony. Nie przyznaje się, że próbował okraść panią Zofię. Twierdzi, że jedynie ktoś zatrudnił go, aby odebrał od kobiety pieniądze.

Spowodowałem wypadek
Zaczęło się od z pozoru zwykłego telefonu. Gdy pani Zofia przyłożyła do ucha słuchawkę, po drugiej stronie odezwał się męski głos. Brzmiał nieco niewyraźnie. - Usłyszałam: "Dzień dobry babciu, to ja, twój wnuczek" - relacjonuje pani Zofia. - Zapytałam, który, bo mam ich kilku. Po czym sama odpowiedziałam sobie na to pytanie - Marcin? Myślałam, że to on, bo dzień wcześniej mój wnuczek mnie odwiedził. Mężczyzna potwierdził i tak się to już potoczyło - wzdycha.

Oszust tłumaczył, że mówi niewyraźnie, bo się przeziębił. Potem, gdy dodał, że miał wypadek i ma połamane żebra, 80-latka z każdym zdaniem była coraz bardziej roztrzęsiona. Mężczyzna podszywający się za wnuczka dodał, że to on był sprawcą kolizji, a poszkodowany kierowca zażądał od niego 7000 złotych. To miał być warunek, by nie wezwał policji.

- Poprosił o pożyczenie tej kwoty, która potrzebna jest mu natychmiast, by polubownie załatwić sprawę wypadku - mówi pani Zofia. Mężczyzna polecił jej, by przeliczyła, ile ma gotówki. Gdy wróciła do telefonu i podała kwotę, powiedział, że niebawem pod blokiem pojawi się jego kolega, bo on ze względu na obrażenia ciała nie może odebrać pieniędzy. Rzeczywiście tak się stało. Pani Zofia miała w domu 6500 zł i taką kwotę przekazała człowiekowi, który przedstawił się jej jako gość o pseudonimie "Wrona", niby przysłany przez Marcina.

Sprawa wyjaśniła się kilka godzin później, kiedy prawdziwy wnuk przyszedł do babci, by dać jej zrobione dzień wcześniej zdjęcia. - Bardzo szybko zorientowałem się, że to oszustwo na wnuczka. Pracowałem kiedyś w oddziałach prewencji warszawskiej policji - relacjonuje Marcin. - Natychmiast załatwiłem transport i z babcią pojechaliśmy na policję, by za świeżej pamięci złożyła zeznania i opisała, jak wyglądał ten naciągacz - dodaje.W trakcie składania zeznań pani Zofia poproszona została o zapoznanie się z tablicami przedstawiającymi zdjęcia kilku mężczyzn. Na jednym z nich bezbłędnie rozpoznała człowieka, któremu przekazała pieniądze.

To było tylko zlecenie?

- Prowadziliśmy szeroko zakrojone działania, w ich wyniku udało się dotrzeć do Bernarda W. To mieszkaniec powiatu nowosądeckiego - relacjonuje przebieg działań Grzegorz Szczepanek, rzecznik prasowy komendanta powiatowego policji w Gorlicach. - Wtedy okazało się, że mężczyzna był wtedy u pani Zofii.

Wyjaśniał, że na jednym ze słupów ogłoszeniowych ktoś poszukiwał kuriera do odbierania pieniędzy. Twierdził, że jako emerytowany wojskowy miał sporo wolnego czasu i uznał, że to dobry sposób na dorobienie. Bernard W. stwierdził, że on jedynie transportował pieniądze i to tylko ten jeden raz. Miał je zawieźć na Śląsk, do Mysłowic. Przekonywał, że na poboczu drogi oddał całą gotówkę nieznanemu mężczyźnie, a ponieważ było już po zmroku, to... nie wie nawet, komu je zostawił.

Z jego wyjaśnień wynikało również, że odbył kilka podróży po południu Polski, ale za każdym razem w ostatniej chwili zleceniodawcy odwoływali go z pracy. Twierdził, że tylko w Gorlicach wykonał zlecenie. Za swoją pracę miał otrzymać wynagrodzenie w wysokości 300 złotych i zwrot kosztów podróży.

Wyrok za kilka dni
W ostatnim dniu procesu prokurator Sławomir Korbelak wnioskował o wymierzenie mu kary ośmiu miesięcy pozbawienia wolności z zawieszeniem na trzy lata. Chciał również, by wymierzono mu grzywnę w wysokości 90 stawek dziennych liczonych po 10 złotych oraz by obciążono go kosztami procesu, bo posiada stałe dochody. Prokurator wnioskował również, by oskarżony zwrócił pokrzywdzonej wszystkie pieniądze, które utraciła w wyniku jego działania. Bernard W. to emeryt wojskowy, więc nie powinien mieć problemów ze spłatą zobowiązań, o ile sąd przychyli się do wniosku prokuratury. Ogłoszenie wyroku zaplanowano na 17 września.

Jak ustrzec się przed naciągaczami - radzi Grzegorz Szczepanek


Oszuści stosujący metodę na wnuczka to wciąż plaga?

Nieustannie zwracamy się z apelami o ostrożność i rozwagę w kontaktach z nieznajomymi. Jak się okazuje, przestępcy nadal aktywnie działają na terenie naszego powiatu i próbują wyłudzić od najstarszych mieszkańców powiatu znaczne sumy pieniędzy.

Co robi policja, by ich wyeliminować?
Od wielu już lat policjanci w Gorlicach prowadzą działalność profilaktyczną dotyczącą oszustw metodą "na wnuczka" czy tak jak ostatnio "na policjanta". Zauważyć można, że spotkania funkcjonariuszy z osobami starszymi, komunikaty i ostrzeżenia pojawiające się w mediach oraz apele kierowane z kościelnych ambon przynoszą mimo wszystko wymierne skutki.

Czy jest jakiś katalog reguł, które trzeba wpoić zwłaszcza ludziom starszym, głównie narażonym na tego rodzaju oszustwa?Tak, to kilka prostych zasad, które każdego powinny uchronić przed oszustem. Należy zawsze poprosić o osobisty kontakt osoby podającej się za naszego krewnego. Nie działać w pośpiechu i odłożyć termin udzielenia pożyczki, najlepiej o kilka dni. Bardzo ważne, by nie ulegać presji czasu, którą wytwarzają oszuści. W razie jakichkolwiek wątpliwości trzeba potwierdzić informację u innych członków rodziny.

Rozmawiał Lech Klimek

Gazeta Gorlicka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska