Aparaty są wszędzie
W małym lokalu przy ul. Krakowskiej w Krakowie aparaty są wszędzie - na półkach, zawieszone na ścianach i pod sufitem. Zodiaki, Pentaxy, Olimpusy, Zorki, Polaroidy i wiele innych marek przedmiotów, które kiedyś były niemal w każdym domu dostaje tu drugie życie.
- Naprawiam, wymieniam części, czyszczę i konserwuję sprzęt, który do dzisiaj działa i robi niepowtarzalne fotografie - zapewnia pasjonat.
W przypadku aparatów świat zrewolucjonizowały telefony komórkowe, które dziś mają o wiele lepsze obiektywy niż w aparatach, które naprawia pan Adam.
- Mimo tego jest grono osób, które bardzo cenią sobie sprzęt analogowy. Potrafią poświęcić pieniądze i czas, żeby naprawić aparat sprzed kilkudziesięciu lat. Dzięki nim mam wciąż pracę - mówi pan Adam.
Koszty działalności coraz wyższe
Właściciel serwisu zastanawia się nad zakończeniem pracy, która, jak sam przyznaje, cały czas sprawia mu przyjemność i satysfakcję.
- Podwyżka czynszu, składki zusowskiej, prądu i wody sprawiają, że moja działalność przestaje być opłacalna. Ja stawek nie mogę podnieść, bo naprawa czasem przewyższa koszt kupienia używanego sprzętu na przykład na targu staroci - wyjaśnia pan Adam.
To nie jest czas na przeprowadzki
Pracownicy Zarządu Budynków Komunalnych, który jest właścicielem lokalu, zaproponowali panu Adamowi przeprowadzkę do innego lokalu, ale on nie wyobraża sobie, żeby po tylu latach zaczynać pracę w innym miejscu.
- Mam 73 lata, jestem już na emeryturze. To nie jest czas na takie zmiany. Oczy i i ręce już nie są takie jak 20 lat temu, a nie ma co ukrywać, że przy tak precyzyjnych pracach wzrok jest kluczowy. Nie wiem, jak długo jeszcze będę pracował, ale póki co klienci namawiają mnie, żebym jeszcze nie zamykał serwisu - mówi.