Do pokoju syna wjechały czołgi
Pan Henryk mieszka w starej krakowskiej kamienicy na rogu ul. Starowiślnej i ul. Józefa Dietla. Jeden z pokoi zajmował jego syn, ale jak dorósł i wyprowadził się dziecięcy pokój stał sią bazą dla ponad 300 modeli czołgów.
- Tutaj jest cała moje kolekcja i miejsce pracy. Małe biureczko, farby, pędzle i cienie, ale nie do powiek, tylko do pokrywania czołgów imitacją błota, sadzy, piasku. Dawniej robiłem czyste modela, takie jakby wyszły z fabryki. Teraz bawię się w brudzenie ich, paćkanie i inne zabiegi, które sprawiają, że pojazdy wyglądają tak, jakby były na froncie - mówi Henryk Górkiewicz.
Pasjonat swoja przygodę z modelarstwem zaczął już w dzieciństwie. Jak dziś pamięta wizytę z tatą w jednym z krakowskich sklepów.
- Zobaczyłem tam książkę o czołgach i nagle zapragnąłem ją mieć. Wtedy dałbym za nią wszystko. Mój tata chyba widział zachwyt w moich oczach, bo kupił mi ją. Mam ją do dzisiaj. Kilka lat później w gazecie "Żołnierz Polski" natknąłem się na zdjęcie czołgu Sherman. Tak mnie zafascynował, że zacząłem zgłębiać wiedzę na jego temat. I tak jest do dzisiaj - wspomina początki przygody z modelarstwem pan Henryk.
To nie tylko maszyny wojenne
Modelarz o każdym pojeździe, który złożył i pomalował mógłby opowiadać godzinami. Dla niego to nie tylko maszyny wojenne.
- To są doskonale skonstruowane pojazdy, które mają w sobie duszę. Do tego potrafią być niezwykle precyzyjne i skuteczne. Dla mnie czołgi to jedna trzecia mojego życia. W sumie nie wiem dlaczego tak się stało, ale nie potrafię bez nich żyć - podkreśla pasjonat.
Miłość do modeli czołgów okazała się silniejsza nawet od nałogu. Pan Henryk palił do trzech paczek papierosów dziennie. Do rzucenia namawiała go żona. Mąż godził się ale pod jednym warunkiem.
- Pieniądze, które do tej pory przeznaczałem na papierosy będą szły na modele. Żona zgodziła się. Ja wypaliłem ostatnie dwie paczki, jakie miałem w domu i od tamtej pory nie palę. Minęło już 27 lat - chwali się rzuceniem nałogi modelarz.
Jeden model pan Henryk składa od kilku tygodni do kilku miesięcy. Tu wszystko musi być dopracowane na najwyższym poziomie. Po złożeniu konstrukcji i wyposażeniu jej w najdrobniejsze detale następuje etap malowania, który nadaje maszynie wyrazu i charakteru.
-Trzeba mieć trochę doświadczenie, żeby wiedzieć, które farby do czego się nadają. Najważniejsze, żeby czołg wyglądał tak, jakby ktoś wyciągnął go z pola bitwy. Aby to osiągnąć często trzeba używać własnych technik, które wypracowuje się latami - tłumaczy modelarz.
Uwolnić umysł od problemów
Mężczyzna przyznaje, że potrafi się zatracić w swojej pasji.
- To pozwala uwolnić umysł od wszelkich problemów i trosk. Przekonałem się o tym, kiedy moja siostra była ciężko chora. Cały czas myślałem o tym, a jedyną chwilą kiedy mogłem zapomnieć o chorobie bliskiej osoby było sklejanie modeli - dodaje.
Pasjonat ma też jedną cechę, która sprawia, że po 40 latach przygody z modelami wciąż go to fascynuje.
- Uwielbiam wyzwania. Jeśli coś mi nie wychodzi to nigdy się nie poddaję. Próbuję znaleźć sposób na rozwiązanie problemu i prędzej czy później zawsze mi się to udaje. Tutaj potrzebna jest cierpliwość i wytrwałość - mówi Pan Henryk
Bolt nagra pasażerów

- Wędkarstwo to nie hobby, to styl życia! Najlepsze memy o wędkarzach
- Romantyczna Małopolska na rocznicę. W tych miejscach serce może zabić mocniej
- Morskie Oko i Rysy w godzinach szczytu. Oto najlepsze memy o turystach w Tatrach!
- Atrakcyjne nowe kąpielisko pod Krakowem. Woda, molo, plaże ZDJĘCIA
- Miasta rozwodników w Małopolsce. Tu małżeństwa rozpadają się najczęściej
- Tak mieszkają Iwona i Gerard z "Sanatorium miłości". Oto dom słynnej pary seniorów