FLESZ - Matura 2022 startuje już 4 maja

Parklety to z założenia niewielkie miejsca do odpoczynku z siedziskami, otoczone roślinnością. Takie miejsca na ulicy Wałowej chcieli stworzyć społecznicy ze stowarzyszenia Zmieńmy Stare Miasto Tarnów i w 2019 roku zgłosili projekt z tym związany do Budżetu Obywatelskiego. Pomysł spodobał się i zwyciężył w głosowaniu. Później jednak zaczęły się schody.
Najpierw plany realizacji inwestycji za niewiele ponad 200 tys. zł pokrzyżowała pandemia koronawirusa, a potem przedłużały się uzgodnienia z konserwatorem zabytków. Kiedy w końcu formalności załatwiono, miasto nie mogło znaleźć wykonawcy robót. Ostatecznie realizacją zajęło się kilka firm. Prace rozpoczęły się w listopadzie ubiegłego roku, ale dopiero pod koniec kwietnia kluczowe elementy parkletów pojawiły się na ulicy Wałowej.
Zamiast jednak zbierać przychylne recenzje, stały się obiektem kpin.
- Totalne bezguście, jak to zobaczą jacyś turyści, to będą mieli niezły ubaw z Tarnowa - uważa pani Katarzyna, którą reporter "Gazety Krakowskiej" spotkał na ulicy Wałowej w poniedziałkowy (2 maja) poranek.
Parklety w Tarnowie nie spełnią swojej funkcji?
Parklety pojawiły się w trzech miejscach. Pierwszy z nich, u zbiegu z ulicą Goldhammera to kompozycja z wykorzystaniem jedenastu betonowych donic. Kolejny, z dwoma betonowymi donicami, leżakiem i dwoma ławkami stanął naprzeciwko centrum multimedialnego. Podobne elementy ustawiono na deptaku obok KRUS-u.
Każdy z parkletów w oczy rzuca się głównie za sprawą dużych betonowych donic, w których na razie nie widać żadnej roślinności.
- Niby uciekamy od betonozy, a nagle ładujemy beton jeszcze dodatkowo. W tej chwili patrząc na to, to ta forma parkletu nie spełnia funkcji zacienionego miejsca do odpoczynku - mówi Ryszard Żądło, przewodniczący Rady Osiedla Starówka.
- Moim zdaniem to przykład pieniędzy wyrzuconych w błoto. Jak przyjdą gorące dni, to ten beton na pewno nie pozwoli odetchnąć. Jeśli kiedyś w tych betonowych donicach pojawią się jakieś kwiaty, to na takiej wysokości, że ci co będą siedzieć na ławkach nie będą ich nawet widzieć - dodaje Stanisław Siekierski, pasjonat Tarnowa i jego historii.
Zamiast lekkiej konstrukcji, betonowe donice
Wykonanie parkletów w takiej wersji nie podoba się nawet ich pomysłodawcom, którzy zgłaszali projekt do budżetu obywatelskiego. Przedstawiciele stowarzyszenia Zmieńmy Stare Miasto Tarnów przyznaje, że wyobrażali sobie te miejsca zupełnie inaczej.
- W zamyśle miała to być lekka konstrukcja, a nie betonowe donice, które mają półtora metra wysokości. Pomysł był dobry, ale wykonanie jest takie, jakie widzimy - rozkłada ręce Robert Cichoń, prezes stowarzyszenia.
Tarnowscy urzędnicy przekonują jednak, że obecny kształt parkletów nie jest finalnym dziełem. W najbliższym czasie mają się pojawić na nich jeszcze elementy drewniane oraz roślinność. Dodają także, że postawiono na donice kamienne, bo na drewniane nie zgodził się konserwator zabytków.