- Mecz nawet nie z pierwszym zespołem, a z rezerwami Wisły Kraków wywołuje u pana jeszcze jakieś dodatkowe emocje?
- Nie, już dzisiaj chyba aż tak bardzo nie. Osiem lat mnie nie ma już w Wiśle, ale oczywiście duży sentyment do niej pozostał. Nie spinam się już jednak przed takimi meczami jakoś bardzo. Może gdybym zagrał przeciwko pierwszej drużynie, na Reymonta, to te emocje byłyby większe. Ale z młodymi chłopakami z Wisły też fajnie było zagrać. I powiem szczerze, że trochę się obawialiśmy tego meczu, bo w dwóch ostatnich Wisła strzeliła przecież aż dziewięć bramek. Dlatego podeszliśmy do tego spotkania mocno skupieni i z szacunkiem do młodych chłopaków, którzy naprawdę potrafią grać w piłkę.
- Wynik brzmi 4:1 dla Avii i można powiedzieć, że udzieliliście tej wiślackiej młodzieży trochę takiej lekcji bardziej dojrzałego futbolu. Byliście zespołem poukładanym i wiedzącym, co chce grać.
- Wygraliśmy 4:1, ale wbrew pozorom to nie był dla nas łatwy mecz. Młodzi chłopcy z Wisły próbowali rozgrywać piłkę, próbowali wrzutek w nasze pole karne. Myślę, że na wyniku zaważyło nasze większe doświadczenie. To akurat w tym meczu było widać. Mogę jednak powiedzieć, że w tej drugiej drużynie Wisły jest kilku naprawdę ciekawych chłopaków, którzy fajnie się rozwijają. Oby z czasem radość z ich gry mieli też w pierwszym zespole.
- Przypomniał pan sobie swoje młode lata? Dwie dekady temu był pan w miejscu właśnie tych młodych chłopaków z dzisiejszych rezerw Wisły.
- To prawda, ja też przebijałem się do tej wielkiej wtedy Wisły przez rezerwy. I tutaj ciekawostka, którą przypomniał mi nasz kierownik. Wspomina, że grałem przeciwko Avii w ówczesnej III lidze i nawet jej bramki dwie strzeliłem w rezerwach Wisły. Graliśmy wtedy na Wawelu, fajne wspomnienia. A dzisiaj takim chłopakom też będzie łatwiej wchodzić poprzez rezerwę do dorosłej piłki. Bo piłka seniorska to jest inna bajka niż granie w juniorach.
- Śledzi pan to, co dzieje się w pierwszej Wiśle?
- Śledzę, śledzę! Staram się być cały czas na bieżąco. W piątek byliśmy już w hotelu przed meczem i oglądałem oczywiście spotkanie w Niecieczy. Szkoda straconych dwóch punktów, bo Wisła była lepsza. Myślę jednak, że baraże chłopaki zrobią. Oby na trzecim miejscu, żeby była szansa dwa razy zagrać u siebie. I żeby był wreszcie ten awans. Kurcze – żeby taki klub, jak Wisła Kraków był trzeci rok z rzędu w I lidze, to mnie się serce kraje. Czas z tym skończyć i wrócić na miejsce, w którym Wisła być powinna.
- Jak pan odbiera dzisiejszą Wisłę? Jak ona pana zdaniem zmienia się pod kierunkiem trenera Mariusza Jopa?
- Jakieś pół roku temu, gdy w Wiśle doszło do zmian trenerskich, mówiłem, że czas, żeby Mariusz Jop został stałym trenerem, a nie tylko na chwilę. To jest trener, który zasłużył sobie na zaufanie. Mówiłem, że dać mu jeszcze dwóch, trzech piłkarzy z jakością i będzie postęp. A dzisiaj? Dzisiaj ta drużyna gra po prostu dobry futbol. Taki krakowski, jak kibice tutaj lubią. Strzela bramki, wygrywa mecze. Oczywiście czasami tracą punkty, jak w ten piątek w Niecieczy, ale ta liga jest tak nieprzewidywalna, że to się zdarzać musi. Inna sprawa, że szkoda, bo Bruk-Bet w mojej ocenie piłkarsko był w tym meczu o klasę słabszy i powinien po prostu przegrać z lepszą tego dnia „Białą Gwiazdą”. Wisła jest jednak takim klubem, że wcześniej czy później musi wrócić do ekstraklasy. Mam wielką nadzieję, że stanie się to już w tym sezonie. Ściskam za to bardzo mocno kciuki!
