https://gazetakrakowska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Patrzę w lustro ze spokojem

Małgorzata Nitek
Andrzej Banaś
O partyjnych układankach, "wycinaniu" niepokornych polityków, podnszeniu standardów w Platformie Obywatelskiej i o tym, że czasem warto przegrać - z eurodeputowaną PO, Różą Thun, rozmawia Małgorzata Nitek.

Nie brzydzi się Pani jeszcze polityką?
Polityka sama w sobie nie jest ani święta, ani obrzydliwa, tylko taka, jaką ją uprawiamy. Więc brzydzić możemy się tylko sobą. Ja patrzę w lustro ze spokojem. To jest mój luksus.

Przegrana w wyborach na szefa małopolskiej PO, wyeliminowanie z władz regionalnych w partii, wreszcie rezygnacja z kierowania kampanią prezydencką Bronisława Komorowskiego. Nie podcięło to Pani skrzydeł?
"Nie takie bryły przed nami były" - lubię cytować wielkiego mistrza Bronisława Geremka. Gdy zdecydowałam się kandydować na przewodniczącą partii, sceptycy studzili zapał, przekonując mnie, że niewiele to zmieni, że w małopolskiej Platformie zawsze tak było: układanki, wycinanie przeciwników. Odpowiadałam szczerze, że jestem w PO też po to, by przypomnieć czasem o sprawach ważnych. Przed laty, gdy budowaliśmy Studencki Komitet Solidarności też słyszałam: dziewczyno, jesteś młoda, zniszczysz sobie życie, komunizm zostanie, nie warto się szarpać… I chwała Bogu żyjemy w wolnej Polsce. Ja się łatwo nie zniechęcam.

O jakich ważnych sprawach chciała Pani teraz przypomnieć?
O zdrowej konkurencji w partii, potrzebie głębokiej debaty politycznej, o prawdziwych, w pełni tajnych wyborach, o praktyce włączania, a nie wyłączania różnych środowisk, o aktywizacji wszystkich członków, kół, powiatów i podmiotowym traktowaniu każdego człowieka, który poprzez członkostwo w PO chce uczestniczyć w pracy dla dobrej organizacji naszej wspólnej przestrzeni.

Partyjna konkurencja twierdzi jednak, że startując w wyborach, próbowała Pani zawalczyć o pozycję w Platformie, bo otoczenie Pani i komisarza PO Andrzeja Wyrobca zostało wyeliminowane z gry w Krakowie.
Nie bardzo znam się na tym o co pani pyta: na grach i eliminowaniu, więc trudno mi odpowiedzieć. Kandydowałam, by delegaci mieli wybór, by głosowanie nie było fikcją. Na czas, gdy musimy skupić się na wyborach, byłabym dobrą przewodniczącą. Wszyscy wiedzą, że potrafię dobrze przygotować kampanię, robiłam już niejedną i zawsze włączałam do działania wszystkie środowiska z ich umiejętnościami i potencjałem. Bywałam nawet krytykowana za nadmiar otwartości. Łatwo byłoby mi zaangażować do pracy wszystkie grupy w PO. Wyobrażanie sobie, że komuś zagrożę, jest błędne. Nie walczę o siebie.

Tak to jednak zostało zinterpretowane przez część PO. Róża Thun rzuca rękawicę Jarosławowi Gowinowi, niszczy pokój, który zapanował w Platformie po podpisaniu porozumienia przez krakowskich liderów.
Cieszę się z tego porozumienia dla Krakowa. Miałam w nim swój znaczący udział, przecież prowadziłam krakowską Platformę przez ostatnie miesiące. Na zjeździe krakowskim mieliśmy prawdziwe wybory, dwóch kandydatów. Zaniepokoiło mnie jednak to, że Kraków zdecydował za cały region i Jarosław Gowin zaproponował porozumienie, które w instrumentalny sposób traktowało członków PO z mniejszych powiatów Małopolski. W zjazdowym przemówieniu Ireneusz Raś wspomniał, że jemu się marzy Wielka Zjednoczona Platforma Obywatelska. Fatalnie mi się to kojarzy.

A Pani, mimo świetnego wystąpienia i entuzjastycznych reakcji z sali, poległa w tej rozgrywce.
W końcu poparło mnie ponad dwieście osób, jedna trzecia delegatów na zjazd. Wielu nie przyjechało z powodu powodzi. Jak na rok mojego członkostwa w PO, to dobry wynik. Podczas wystąpienia na zjeździe czułam, że wielu delegatów zgadza się z tym, co mówię, popiera mój pomysł na kierowanie partią. Głosowanie tego nie odzwierciedliło, najwyraźniej więc opierało się na czymś innym.

Na czym?
Na jakiejś przedwyborczej układance.

Przewodniczący Raś nazywa to wielkim porozumieniem.
Chciałabym, aby było ono pełne. Na razie nie ma w nim ludzi, którzy mnie jawnie popierali. Ale mimo to życzę temu porozumieniu sukcesu i dobrego zarządzania w Małopolsce.

Gdyby zrezygnowała Pani ze startu w wyborach i próbowała dogadać się z Rasiem, pewnie osoby Panią popierające nie zostałyby "wycięte", a dla Pani znalazłoby się miejsce w zarządzie partii.
Przecież to w ogóle nie o stanowiska chodzi! Wszędzie, gdzie pracuję, mam na ścianie słynne zdjęcie Stanisława Stommy z głosowania w 1976 roku nad zmianą konstytucji, podporządkowującą jeszcze bardziej Polskę ZSRR. Otoczony komunistami Stomma, jako jedyny, trzyma rękę w górze, wstrzymując się od głosu. To patron mojego działania. Nie chodzi w nim o to, by na siłę płynąć pod prąd, ale są pewne pryncypia, z których nie można rezygnować.

Czuła się Pani jak potępieniec?
Ależ skądże! Do dzisiaj otrzymuję wspaniałe reakcje na moją decyzję i na moje wystąpienie. Byli też oczywiście tacy, z którymi do niedawna jeszcze miałam znakomite relacje i współpracę, a tu nagle, biedacy, mnie unikali. Jednak zawsze dostrzegam to, co w szklance jest, mniej mnie interesuje to, czego nie ma. Solidnie budować można tylko na tym, co jest, a na zjeździe było mnóstwo wspaniałych ludzi.

A może powinna Pani zrobić własną układankę przed wyborami i zaproponować stanowiska w zamian za poparcie?
Ale jak można rozdawać stanowiska przed wyborami?

Przewodniczący Raś rozdał. Już podczas zjazdu było wiadomo, kto zasiądzie w zarządzie partii.
Też się o tym dowiedziałam z prasy jeszcze przed zjazdem, bo te stanowiska były opublikowane przed wyborami.

Warto było się szarpać?
Tak. Czasem warto przegrać. Mimo wszystko udało mi się podnieść standard zjazdu, pokazać, że można inaczej. Krakowskiej Platformie potrzebna jest rzetelna debata, wychodzenie na zewnątrz, a nie marnowanie energii na wewnątrzpartyjne gierki. Chcę wierzyć, że nowy zarząd pójdzie w tym kierunku. Dużo jeździłam po regionie i poznałam tam świetnych ludzi, bardzo ideowych, dobrze zorganizowanych, wykształconych, z pomysłami na zmiany. Trzeba razem z nimi rozwijać aktywność Platformy, a nie traktować ich instrumentalnie.
Nie martwi Panią, że dają się tak traktować, że się do tego przyzwyczaili, że oklaskują Pani przemówienie, a potem głos oddają na kogoś innego?
Podczas zjazdu spotkałam osoby, które faktycznie były zdezorientowane wynikiem głosowania. Nie rozumiały, co się dzieje. Takie praktyki przypominają mi stare czasy Unii Wolności i destrukcyjną działalność Pawła Piskorskiego. Widzimy, do czego to prowadzi i gdzie teraz jest Piskorski. My w Krakowie powinniśmy maksymalnie korzystać z tego, że Platforma jest dziś partią nie tylko w Polsce najsilniejszą, ale otwartą na wybitne postacie z innych środowisk. Musimy wzmacniać ten kierunek, a nie uprawiać wyścig na krótkich nóżkach. To niedobrze dla partii i dla Polski.

Gowin, Raś uprawiają politykę na krótkich nóżkach?
Mam wielką nadzieję, że nie. Wszędzie będę ich wspierać w dbałości o jakość Platformy, demokrację i uprawianie polityki dążącej do standardów na miarę Donalda Tuska.

Pani rezygnacja z prowadzenia w Małopolsce kampanii prezydenckiej Bronisława Komorowskiego odebrana została jako demonstracja po przegranych wyborach w partii.
Wybory prezydenckie to sprawa nazbyt poważna, aby tu cokolwiek demonstrować. Podczas zjazdu z sali padło pytanie do Irka Rasia, dlaczego jestem szefową kampanii Komorowskiego. Odpowiedział, że nie miał na to wpływu. To był aż nazbyt czytelny sygnał, że nie mam jego poparcia. Zależy mi, by kampania toczyła się w dobrej atmosferze, we właściwym rytmie, ze wsparciem struktur, a Raś, co pokazało głosowanie, je ma. Do zwycięstwa może prowadzić tylko zwycięzca, a nim jest Ireneusz Raś.

Raś twierdzi jednak, że niczego na Pani nie wymuszał.
Nie zareagował na mój list z rezygnacją. Od jego asystenta otrzymałam informację, że w ogóle dotarła. Została przyjęta natychmiast, bez słowa dyskusji. Widać było, że trafiłam w oczekiwania. Kampania Komorowskiego jest teraz naszym priorytetem i nie można prowadzić jej wbrew strukturom i wbrew nastrojom w krakowskiej Platformy. Moje koło i ja sama, włączamy się w nią aktywnie.

Część osób w Platformie uważa, że Andrzej Wyrobiec mianował Panią szefową kampanii prezydenckiej, by w ten sposób zwiększyć Pani notowania przed wyborczym zjazdem.
Cóż, niektórzy wierzą, że wszystko jest układanką i nie liczy się to, że zrobiłam na przykład udaną kampanię na referendum europejskie i rozkręciłam całą Polskę, by szła do urn. Czasem się tak zdarza, że są ludzie po prostu kompetentni.

Konkurenci w Platformie winią Panią za to, że PO straciła władzę w krakowskiej radzie miasta. To był dobry ruch?
Do dzisiaj radni PO z zadowoleniem i wdzięcznością mówią mi o tym, że podczas kiedy pełniłam obowiązki przewodniczącej w Krakowie, nasz klub się skonsolidował, lepiej pracuje, prowadzi bardziej merytoryczną dyskusję i panuje w nim atmosfera odpowiedzialności i działania wspólnego.

Pani przegrana i "wycięcie" Pani zwolenników z wpływu na rządy w PO to początek nowego podziału w partii?
Dlaczego? Jesteśmy partią wielką i dla każdego z nas jest miejsce. Teraz wiele zależy od nowego przewodniczącego. Jeśli chcemy zepchnąć PiS z podium w Małopolsce, musimy być silną zgraną partią, która łączy wszystkie środowiska. Wielka partia musi być otwarta na ludzi różnych, którzy wnoszą swoją energię, pomysły. Eliminowanie różnorodności nieposłusznych nie jest twórcze. A podziały tylko osłabiają.

Co teraz? Odpocznie Pani od polityki?
Jeszcze nie zdążyłam się zmęczyć. Jest czas wytężonej pracy: wybory prezydenckie potem samorządowe i parlamentarne. W przyszłym roku polska prezydencja w Unii. Mnóstwo zajęć w Parlamencie Europejskim. Cała Małopolska i całe Świętokrzyskie są moim okręgiem wyborczym. Wszystkie ręce na pokład! Nikt nie mówił, że będzie nam łatwo, ale też nikt nie obiecywał, że będzie aż tak ciekawie. A jest wprost fascynująco.

Komentarze 3

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

Z
Zorner
Frau Thun ! Raus !
E
Edward
mialo byc pieknie, a znow jest jak było.
PO w Krakowie to lipa, przychodza nowi, starzy znikaja, ale metody te same.
wspolczuje Pani Różo, chyba to bylo zbyt naiwne (a moze piekne?) ale w Krakowie nierealne.
tu rzadza uklady, ale licze, ze to w koncu sie zmieni!
E
Edward
mialo byc pieknie, a znow jest jak było.
PO w Krakowie to lipa, przychodza nowi, starzy znikaja, ale metody te same.
wspolczuje Pani Różo, chyba to bylo zbyt naiwne (a moze piekne?) ale w Krakowie nierealne.
tu rzadza uklady, ale licze, ze to w koncu sie zmieni!

Wybrane dla Ciebie

Rząd szykuje ulgę dla jednego z największych pracodawców w Polsce

Rząd szykuje ulgę dla jednego z największych pracodawców w Polsce

Festiwal Tańca i Akrobatyki Powietrznej "Wirujące Sznurowadło" w Libiążu

NASZ PATRONAT
Festiwal Tańca i Akrobatyki Powietrznej "Wirujące Sznurowadło" w Libiążu

Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska