A to dlatego, że po spotkaniu z Piastem będzie można znaleźć nowe „przekonujące” wyjaśnienia. Na czoło wysunie się z pewnością decyzja sędziego Pawła Raczkowskiego, który po faulu Marcina Budzińskiego na Patryku Dziczku zmienił pierwotną decyzję, posiłkując się analizą VAR. Zamiast żółtej kartki, pokazał czerwoną, aczkolwiek dla spóźnionego przy wykonywaniu wślizgu lidera „Pasów” można było znaleźć okoliczności łagodzące, bo faul nie był ani zamierzony, ani złośliwy.
- Cracovia jest zespołem groźnym i to był, mimo sytuacji z czerwoną kartką, bardzo trudny dla nas mecz – komentował później trener gospodarzy Waldemar Fornalik.
To była dopiero 12. min meczu, trzy minuty później sytuacja przyjezdnych stała się jeszcze trudniejsza. Seria zagrań zawodników Piasta, przerwana tylko na moment przez Michała Helika, zakończyła się strzałem w „okienko” Jorge Felixa. Goście nie zdążyli dojść do siebie, a już dostali kolejny cios. Tym razem zgubili krycie przy rzucie rożnym i Michal Papadopulos głową zdobył 34. bramkę w ekstraklasie.
Los ani myślał przerywać znęcanie się nad graczami Probierza, gdy w odstępie minuty pod przeciwną bramką piłka trafiła w poprzeczkę (Javi Hernandez z wolnego) i słupek (Ołeksij Dytiatjew).
Wydawało się, że złe zaklęcie zamieniło się wręcz w przekleństwo tuż przed końcem pierwszej połowy, gdy Maciej Gostomski niefortunnie interweniował, próbując wybić piłkę spod nóg Joela Valencii. W upadku Ekwadorczyka na murawę było nieco teatru, lecz nawet sędziowie VAR uznali, że miał on prawo wykorzystać mało przemyślaną decyzję i wyciągnięte ręce krakowskiego bramkarza.
Karny miał pogrążyć „Pasy”, ale – o dziwo – tym razem fortuna uznała, że dobijanie ich w taki sposób byłoby przesadą i zdecydowała się opuścić wykonawcę „11”. Tom Hateley strzelił więc tak, że Gostomski, co bardzo rzadkie przy karnych, mógł po prostu złapać piłkę.
Po przerwie Cracovia starała się przetrwać, nie dopuszczając do wyższej porażki (co się ostatecznie udało, bo na gola Hateley’a odpowiedział Hernandez). Od 63. min czyniła to bez swojego trenera na ławce. Arbiter wyrzucił Probierza na trybuny, gdy wdał się w przepychankę z Urosem Korunem.
Gdyby Piast wygrał różnicą czterech goli, wskoczyłby choć na krótko na fotel lidera. Kusząca perspektywa dla drużyny, która wygrała trzy pierwsze mecze sezonu, by dwa kolejne przegrać. Ostatecznie udało się coś innego – przesunąć krakowian z przedostatniej na ostatnią pozycję w tabeli. Na jak długo? W przyszłą niedzielę przy Kałuży zamelduje się Legia, a po przerwie na mecze reprezentacji „Pasy” czeka wyjazd do Białegostoku.
- Weszliśmy bardzo dobrze w to spotkanie, widać, że byliśmy agresywni – przekonywał Probierz. - Niestety w momencie, kiedy dostaliśmy czerwoną kartkę nasi zawodnicy uznali, że mecz jest już przegrany. Nie zgadzam się z decyzją sędziego w sprawie mojej kary. Napiszę odwołanie.
- Coś się zacięło i to się musi kiedyś odwrócić. Czekamy, czekamy i mam nadzieję, że się doczekamy w następnej kolejce – komentował dla Eurosportu Grzegorz Kurdziel, II trener „Pasów”.
Piast Gliwice - Piast Gliwice 3:1 (2:0)**
Bramki: 1:0 Felix 15, 2:0 Papadopulos 25, 3:0 Hateley 66, 3:1 Hernandez 74.
Piast: Plach – Pietrowski, Czerwiński, Korun, Kirkeskov – Dziczek, Hateley – Felix, Jagiełło (61 Badia), Valencia (81 Mak) – Papadopulos.
Cracovia: Gostomski – Rapa, Helik, Dytiatjew, Siplak (79 Datković) – Ferraresso, Dimun, Budziński, Hernandez, Wdowiak (71 Sierdierow) – Zenjov (58 Strózik).
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa). Żółte kartki:** Czerwiński, Korun, Kirkeskov – Dimun, Dytiatjew, Datković. Czerwona kartka: Budziński.
Widzów: 4075.