Smagający po grzbiecie wiatr, lód w wodzie - im nic straszne nie było. Jak zwykle gromadnie - mowa oczywiście o Morsach Ziemi Gorlickiej - weszli w nurt Sękówki punktualnie o godz. 9. Było trochę pokrzykiwania, jaka to ta woda "ciepła", ale jakoś nikt nie uciekł z obawy przed przegrzaniem. Więcej, z każdą chwilą wydawali się być coraz bardziej zadowoleni. Z wody słychać było pytanie o to, czy ktoś kiedyś widział smutnego morsa? W odpowiedzi, której sami sobie udzielili, natychmiast padło gromkie: nieee!!! Szczytem szczęścia okazała się cienka tafla lodu, którą udało się połamać i pokazywać wszem i wobec, jak największe trofeum.
Do morsowej ekipy można dołączyć w każdej chwili. Grupa spotyka się w każdą niedzielę o godz. 9 przy ulicy Dolnej w Gorlicach. Zapraszają wszystkich, którzy chcą się przyłączyć. Nawet jeśli miałoby to być najpierw tylko popatrzenie. Bo zazwyczaj od tego się zaczyna: kogoś przywiodła ciekawość, a później sam spróbował i wsiąkł w lodowatą toń. W grupie łatwiej - bo gorlickie morsy mają tę cechę, że zachęcą, dodadzą odwagi, a nawet, gdy ktoś ucieknie z wody po zamoczeniu dużego palca - nie uznają go za mięczaka.
Dzieje się w Gorlickiem
- Ich przygoda zaczęła się 25 lat temu, ale jeszcze potrafią nieźle zadąć w puzon
- Biecz robi się coraz bardziej japoński. Przynajmniej jeśli chodzi o kulinaria
- Lodowisko odpalone. Na tafli dziesiątki małych i dużych miłośników łyżew
- Medale i podziękowania dla krwiodawców. Wielu z nich zawdzięczamy życie bliskich
