Woda w Sękówce miała zaledwie kilka stopni, ale morsom to nie przeszkadzało. Co ciekawe, tym razem podczas wejścia w nurt, obyło się bez bojowych okrzyków. Za to na fali były komentarze o tym, kto nie wywiązał się z obowiązków i nie zagrzał wody w rzece. Krótko mówiąc: było jak zawsze: wesoło, z humorem i dystansem do siebie.
Morsowy chrzest z wiaderka na piasek
Morsy, stojąc po pas w lodowatej wodzie, grzały się myślą o ognisku, które już płonęło, kusiło ciepłem i piekącymi się kiełbaskami. Niespodziankę zgotowała im ekipa dzieciaków - najmłodszych morsiątek, które dopiero "nasiąkają" zimną atmosferą. Uzbrojona we wiaderka ekipa, oblewała każdego, kto z wody wychodził. Taki szybki, zimny prysznic na koniec. Byli zdeterminowani i czekali do ostatniego morsa - nikomu się nie upiekło. Zresztą, nikomu nawet do głowy nie przyszło, żeby protestować, bo dzieciaki robiły to z naprawdę z wdziękiem i gracją.
W każdą niedzielę przy ulicy Dolnej
Gorlickie morsy od lat zbierają się w każdą niedzielę o godz. 9 przy ulicy Dolnej w Gorlicach. Znaleźli miejsce nad Sękówką, lekko ustronne, ale z łatwym dojazdem. Zapraszają wszystkich, którzy chcą się przyłączyć. Nawet jeśli miałoby to być najpierw tylko popatrzenie. Bo zazwyczaj od tego się zaczyna: kogoś przywiodła ciekawość, a później sam spróbował i wsiąkł w lodowatą toń. W grupie łatwiej - bo gorlickie morsy mają tę cechę, że zachęcą, dodadzą odwagi, a nawet, gdy ktoś ucieknie z wody po zamoczeniu dużego palca - nie uznają go za mięczaka.
Dzieje się w Gorlickiem
- Listopadowy pchli targ ze szkłem, porcelaną, i fantastycznym młynkiem do kawy
- Szukacie pomalowanych kamyczków? Z Szymbarku wyruszyło ich już sporo!
- Drugie życie...banku. To będzie miejsce dla tych, którzy cenią sobie oryginalność
- Laboratorium Miasta Światła. Co dalej z flagowym pomysłem na promocję Gorlic?